Ta opowieść wpadła w moje ręce przypadkiem. Podczas festynu w osiedlowej bibliotece, można było sobie wybrać coś z ogromnego stosu książek. Podeszłam z ciekawości. Znane mi tytuły przeplatały się ze starymi wydaniami zapomnianych już publikacji. Aż w końcu mój wzrok przyciągnęła ta krótka opowieść…
„Dom z papieru” to prosta opowieść o…
Książkach?
Może inaczej. To historia o tym, co książki mogą zrobić z ludźmi.
Albo my z książkami.
Kiedy skończyłam czytać wspomniany „Dom z papieru”, pomyślałam sobie, że już dawno nie miałam w rękach tak subtelnie zakręconej opowieści. Uwiódł mnie pierwszy akapit:
„Wiosną 1998 roku, Bluma Lennon kupiła w pewnej księgarni w Soho używany egzemplarz „Poezji” Emily Dickinson i kiedy doszła do drugiego wiersza, na skrzyżowaniu potrącił ją samochód”
Potem narrator rzuca jak z rękawa anegdotkami związanymi z książkami, by w końcu rzucić światło na głównego bohatera, profesora na Uniwersytecie Cambridge. Po śmierci Blumy Lennon, zajmuje się jej korespondencją, a w konsekwencji w jego ręce wpada koperta z dziwną przesyłką. To „Smuga cienia” Josepha Conrada, bardzo kosztowne wydanie, które na aukcjach kolekcjonerskich osiąga zawrotne sumy.
I generalnie nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby nie fakt, że egzemplarz tej książki był cały oblepiony zaprawą murarską. Nasz bohater chce odszukać adresata przesyłki i oddać mu książkę. Jednak nie będzie to ani proste, ani…zwyczajne.
Są takie książki…
Po które nigdy byśmy nie sięgnęli, gdyby nie zwykły zbieg okoliczności. Podejrzewam, że historia „Domu z papieru” na zawsze pozostałaby mi nieznaną, gdyby moja Mała nie wyciągnęła mnie na festyn do biblioteki. I muszę Ci powiedzieć, że zapoznanie się z tą historią było interesujące. Nie ma tu porywającej fabuły, za to jest wiele intrygujących myśli. Autor uchyla rąbka tajemnicy tego, jak funkcjonuje kolekcjonerski świat i w jaki sposób można zatracić się w książkach.
Aha, ważna rzecz. To nie jest „La casa de papel” w rozumieniu Netflixowego hitu z napadem na mennicę państwową w roli głównej. W tym przypadku zbieżność nazw zupełnie przypadkowa.
Książka wydaje się bardzo interesująca.
I gdyby nie zwykły zbieg okoliczności, nie poznałabyś fabuły książki „Dom z papieru”, a my – czytelnicy nie mielibyśmy szansy przeczytać tego oto wpisu.
Pozdrawiam serdecznie!
Witam serdecznie ♡
Są takie historie, które nigdy by się nie wydarzyły, gdyby nie zbieg okoliczności 🙂 Ta książka to idealny dowód. dlatego życie jest tak piękne, gdy częstuje nas takimi pozytywnymi zbiegami okoliczności 🙂 Fantastyczna recenzja, bardzo chętnie przeczytałabym tę książkę. Wygląda na to, że to będzie tytuł idealny dla mnie 🙂
Pozdrawiam cieplutko ♡
Poszukam tej książki dla siebie.
super że są wydarzenia na których można zabrać do domu ksiażkę. Cenna uwaga że nie tyle my robimy coś z ksiażkami co one z nami.
Od dawna myślę że książki zmieniają nasze życie. Wiele tytułów trafia do mnie przypadkowo, ale to tylko pozory, bo każda książka jest mi pisana.
Mi ten tytuł, kojarzy się z serialem z Netflixa, a „La casa de papel” kompletnie mi się nie spodobał…
Natomiast książka o której piszesz, mnie zainteresowała- chętnie po nią sięgne 🙂
Pozdrawiam
Tylko ty, na Miłość Boską, nie czytaj przechodząc przez jezdnię lub prowadząc auto…
W pierwszej chwili myślałam że wspominasz o tym filmie z NETFLIXA 🙂 f zanim, książki niestety nie 🙂 o książce nje słyszałam, a film całkiem, całkiem 🙂