Jedną z rzeczy, którą bardzo lubię w książkach jest ciepły, prawie familijny klimat. A chwila, gdy sięgasz po kolejny tom opowieści, to jakby spotkanie po długim czasie, przy kawie i historiach które wydarzyły się od ostatniej rozmowy…
Czy tak było z książką „Powrót na Zieloną 13” Agata Bizuk? Przyznam, że nie do końca. Jeżeli już, to wyglądało to bardziej na spotkanie na zjeździe absolwentów, gdzie wszyscy przyjeżdżają z dobrym nastawieniem, a potem nie mają ze sobą o czym rozmawiać…
Z twórczością Agaty Bizuk
miałam do czynienia już wcześniej, przy okazji powieści około świątecznej. Pełna recenzja: „Zapomniana piosenka” . Tu tylko dodam, że to pierwsze spotkanie nie należało do udanych. Jednak na obronę muszę przyznać, że powieści bożonarodzeniowe mają specyficzny klimat i wymagania. Kiedy więc zapytano, czy nie chciałabym przeczytać najnowszej książki tej autorki, stwierdziłam, że warto dać szansę. Książka przyszła do mnie przepięknie zapakowana, z kluczem do bardzo ważnej części tej opowieści…
Nie byłabym jednak sobą
gdybym nie podeszła do tego konkretnie. „Powrót na Zieloną 13” Agata Bizuk to druga część opowieści z Mariolką, Aldoną, Szczepanem, Romanem, Elwirą i Radeo w roli głównej. Zrobiłam więc o krok w tył i sięgnęłam po pierwszą część, pt. „Zielona 13”. I od razu powiem tak, jeżeli czytałaś pierwszą część i Ci się podobało, to druga część będzie świetnym wyborem czytelniczym. Mamy tu kontynuację opowieści o poznanych wcześniej bohaterach. Ich bolączkach, codziennych małych i większych radościach.
Jeżeli jednak pierwsza część nie przypadła Ci do gustu, to ostrzegam, w „Powrót na Zieloną 13” Agata Bizuk nic się nie zmieniło.
Chyba już to wyczuwasz
ale napiszę. Książka niespecjalnie wpisała się w moje czytelnicze gusta. Jest napisana prosto i na temat. Bez szafowania niepotrzebnymi stylami czy wynurzeniami zmuszającymi do myślenia lub autorefleksji. Jednak im dłużej o tym myślę, tym bardziej się przekonuję, że w tym właśnie tkwi jej siła. Sięgasz po tę lekturę po męczącym dniu. Nie potrzebujesz dodatkowych bodźców, a jedynie zanurzyć się w wykreowany świat, gdzie bohaterowie mają podobne problemy do twoich. I rozwiązują je z właściwą dla książek obyczajowych prostotą.
Jeżeli czytasz moje recenzje już dłużej, wiesz, że ja lubię, jak jest trudniej. Gdy opowieść zaskakuje formą, treścią albo też ma w sobie elementy, których się nie spodziewasz. Sama łapię się na tym, że historie które piszę, póki co do szuflady, są wymagające. I tego oczekuję od książek. Nawet obyczajowych.
Myślę, że „Powrót na Zieloną 13” Agata Bizuk znajdzie swoje wielbicielki. To w gruncie rzeczy ciepła historia, idealna na ten przedwiosenny czas. Sięganie po pierwszą część nie jest konieczne, ale jeżeli masz taką możliwość, zerknij na początku na to, co tam się działo. Wtedy pewne zależności między bohaterami wydadzą Ci się bardziej czytelne.
Ja jeszcze nie miałam okazji zawitać na Zieloną 13, ale to tylko kwestia czasu. 😊
Ostatnio jakoś naszła mnie ochota na lekką obyczajówkę, może się skuszę? Pozdrawiam 🙂
Ja też wolę książki które no coś mają w sobie ponad przecietne. Ale czasem lubię przeczytać też coś prostego, ale o takich książkach szybko zapominam.
Daruję sobie.
Takie książki są dobrym rozwiązaniem, kiedy chcemy się właśnie na chwilę odciąć od codzienności i nie mamy siły na coś cięższego. Raczej nie sięgnę po tę książkę, to chyba trochę nie moje klimaty.
Pozdrawiam 😉
Chętnie przeczytam obie części, bo zdecydowanie są to moje klimaty 😉
Czasami trzeba przeczytać coś sielankowego. Książki familijne mają swój urok.
Myślę, że sama obecnie potrzebuje takich spokojnych książek.
Z racji posiadania szczeniaka, którego muszę okiełznać, czytam i oglądam monotematycznie – książki, blogi, filmy psich treserów i behawiorystów. Wszystko inne na razie spełzło na dalszy plan.
Muszę powiedzieć, że jesteś bardzo surową recenzentką książek 😉
Czy surową? Hmmm być może. I kiedyś karma wróci;] Ale z drugiej strony jestem szczera. Tego się trzymam 🙂
Czasami potrzebuję przeczytać coś lżejszego, ale na ogół też stawiam na bardziej wymagające lektury. Ta mnie szczególnie nie zaciekawiła, więc nie będę jej na razie szukać 🙂
Jeszcze nie czytałam nawet pierwszej części. Raczej nie będę specjalnie szukać…
Lekka, przyjemna obyczajówka, zapisuję sobie na urlop 🙂 Marzę już o lecie i chwili w hamaku z książką
Czasami taka lekka książka jest fajnym rozwiązaniem po ciężkim dniu, gdy człowiek za bardzo nie musi się skupiać nad zawiłymi wątkami akcji. Bierze książkę i …. czyta jednym tchem. 😉
a bo teraz takie gnioty piszą… Kiedyś to były książki, chciałoby się rzec. Młodzieżówki, ale czytało się świetnie w każdym wieku. Śledziło się losy bohaterów z wypiekami na twarzy, bo byli tacy zwyczajni i prawdziwi. Siesicka, Ożogowska, że o Musierowicz nie wspomnę…
Czasami fajnie jest poczytać coś prostego. Jednak czasem człowiek ma ochotę poczytać coś piękniejszego, bardziej wartościowego 😉 Nie ukrywam, bardzo fajny typ recenzji! To porównanie do zlotu absolwentów – świetne!
Nie miałam okazji czytać nic z jej twórczości 🙂
Pozdrawiam cieplutko.
Twórczość autorki jeszcze przede mną, ciekawa jestem jak ja odbiorę jej książki. 😉
Jejku ale ja bym chciała tak pochłaniać książki, ale jednak nie potrafię się do nich przekonać ❤️❤️❤️
Bardzo ciekawa recenzja i chętnie sięgnę po ta powieść 🙂
Wróciłam ostatnio do czytania i mam troszkę ich na półce 🙂 ale tą też do piszę do listy 🙂
Bardzo fajnie napisana recenzja 🙂 Swoją drogą mam nadzieje, że kiedyś wydasz to co piszesz do szuflady 🙂
Dziękuję! Wiesz, ja również mam nadzieję, że kiedyś to wydam. Póki co, czeka jeszcze sporo pracy nad tym. Ale, byle do przodu!
Rozumiem Cię. Ja chyba nawet powiedziałabym, że przede wszystkim w obyczajówkach liczę na coś co da do myślenia. Chociaż z drugiej strony czasami też jest tak, że po całym dniu potrzebuję się, nie przebierając w słowach, odmóżdżyć. 😉
Ta książka mogłaby się spodobać mojej mamie – ciepły familijny klimat itp. Ja również lubię jak jest trudniej 😉