Kiedy nocą pada śnieg, poranki są jakiejś inne. Podświadomie czujesz, że coś się zmieniło. To przeczucie jest bardzo ulotne, możesz go przeoczyć, zwłaszcza, gdy uśpione zmysły namawiają Cię na powrót do łóżka. Tak właśnie miałam dzisiaj, gdy wstając rano zobaczyłam świat pokryty puszystą pierzynką śniegu. Pomyślałam, że to idealny moment na recenzję kolejnej w tym roku opowieści świątecznej. W przeciwieństwie do tej sprzed dwóch tygodni, ta jest po prostu świetna.
Opowieści świąteczne to wbrew pozorom temat trudny literacko. To balans na linie uczuć, emocji i wzajemnych, międzyludzkich relacji. Święta z duchami, kryminalne, erotyczne – na rynku pojawiają się raz po raz nowe kompilacje. W tym roku miałam okazję zrecenzować jedną obyczajówkę w tym klimacie. Była…conajmniej średnia (zresztą, wydawnictwo które mi ją przysłało do recenzji, chyba mi już nic nie wyśle;) Ale szczerość przede wszystkim. (pełna recenzja Zapomniana piosenka Agata Bizuk) Dzisiaj mam za to książkę świąteczną, która zostaje w pamięci na dłużej. „Godzina zagubionych słów” Natasza Socha.
Na tą świąteczną opowieść…
składa się kilka historii, których bohaterami mógłby być każdy z nas. Kobieta wiecznie kłócąca się z matką, nie zdążyła zapytać ją o przepis na znienawidzoną zupę dyniową. Brat, który nie rozmawiał ze swoją siostrą od lat. Przyjaciele, którzy zakochali się w tej samej kobiecie. Wiecznie uciekająca matka, która chce zagłuszyć pustkę po dziecku które oddała do adopcji.
Spotykamy ich w trudnych dla nich momentach, towarzyszymy tylko do najważniejszej rozmowy w ich życiu. Nie wiemy co dalej się wydarzy z bohaterami. Każdy rozdział zostawia otwarte zakończenie. Możemy się tylko domyślać kolejnych kroków jakie podejmą dalej.
Godzina zagubionych słów Natasza Socha
uwiera. Tak, to dobre określenie. Śledząc losy poszczególnych bohaterów, bezwiednie zaczynasz się zastanawiać nad własnymi wyborami. Nad relacjami, które może należałoby poprawić. Rozmowami, które warto dokończyć. Emocjami, jakie nigdy nie znalazły ujścia, więzione w głowie i sercu. Bo obawiam się, że bohaterowie tej książki mieli niesamowite szczęście, znajdując godzinę na rozmowę o tym, o czym nie udało się pogadać przez całe życie. My już go mieć nie będziemy.
W tej opowieści pierwszą rolę grają emocje. A raczej ich cały wachlarz. Przyznam, że dawno nie czytałam książki, która w jakiś sposób wpłynęła na moje życie. Nawet poradniki traktuję z przymrużeniem oka. Tu mamy kilka historii, których punktem stycznym jest zwykła ławeczka. Wszyscy bohaterowie w jakiś sposób spotkali się nawzajem w swojej codzienności, lecz tak naprawdę się nie znają. To zresztą nie jest istotne. Ważniejsze jest bowiem ich prywatne życie, rozterki i małe radości. Świetna narracja prowadzi nas przez poszczególne rozdziały, czasem pozornie zbaczając z głównego tematu. Lecz…to wszystko ma znaczenie.
Książka świąteczna bez cienia lukru…
i za to właśnie tak lubię tę autorkę. Tu nie ma cukierkowych postaci, happy-endu na każdym zakręcie. Jest wyboiście. Czasem dramatycznie. I może właśnie przez to tak bardzo wyraziście i…świątecznie. Bo nadchodzący czas, jakkolwiek świętowany, w dużej mierze jest oparty na relacjach z bliskimi. I może o nie warto zadbać w pierwszej kolejności, nim na niebie błyśnie pierwsza gwiazdka, w tą piękną wigilijną noc…
Dla mnie sam śnieg to dość dziwny widok -od kilku lat mamy zimy bez śniegu ,a tu w tym roku taka niespodzianka 😉
Jeśli chodzi bo świąteczne opowieści-nie będę ukrywać że jestem miłośniczką świąt ,także takie książki to nie moja bajka ,ale tą propozycją zaciekawiłaś mnie ☺
Pozdrawiam
Książka na pewno warta zainteresowania. Ale ja już nie chcę czytać o takich „wygibasach” życiowych. U mnie dzisiaj pierwszy śnieg.
Lubię książki tej autorki i ten tytuł również planuję przeczytać.
Wczoraj u mnie padał śnieg, to troszkę złapałam świąteczny nastrój. Nawet może jednak coś przeczytam świątecznego. 😉
Ja też lubię książki autorki za przedstawiany realizm sytuacyjny. Mam w planach tę książkę.
Podoba mi się tytuł, ale książki tej autorki tak nie do końca mi leżą ;/
Ogólnie nie lubię ckliwych, lukrowanych historii, to akurat w okresie świątecznym chętnie sięgam po takie powieści, może to kwestia wieku, że potrzebuję do czytania czegoś lekkiego i wprawiającego w dobry nastrój 🙂
Czytałam kilka jej książek, nie zawodzi nigdy 🙂
Ja w końcu muszę coś przeczytać tej autorki. Może w te święta się w uda 🙂
Książka w moim typie, idealnie nadaje się na czytanie pod kocykiem w te zimne wieczory 🙂
Z tego co piszesz książka bardzo wartościowa, skłaniająca do refleksji. Na tym etapie wybieram jednak happy endy 🙂 Życie wymusza na mnie zbyt dużo rozmyślań…
„Książka świąteczna bez lukru” – brzmi aż niemożliwie
Zainteresowałaś mnie …serdecznie pozdrawiam…
Ty to jak trzaśniesz recenzję to normalnie… Gdzie ja pomieszczę te wszystkie propozycje? Ale poważnie, książka wydaje się bardzo emocjonująca i tak się zastanawiam, czy mam jeszcze przestrzeń na cudze emocje.
I dlatego właśnie tak lubię mój czytnik, zmieści się na nim duuuuużo książek:D