O tej opowieści było swego czasu bardzo głośno w książkowej części blogosfery. Wiktoriańska Anglia, wrzosowiska, mgła, stara posiadłość i…seans spirytystyczny. Główna bohaterka przyjeżdża do swojej ciotki, aby leczyć złamane serce. I od pierwszych stron wpada w oko przystojnemu hrabiemu. A potem pojawia się zbrodnia. Dzisiaj druga odsłona lutowych książek o miłości…
Kiedy czytałam recenzje tej książki w internecie…
przed oczami miałam całkiem spory kawał fajnej, klimatycznej i wciągającej lektury. Uwielbiam takie! Mgliste, nieprzyjazne wzgórza, stare, oddzielone od siebie posiadłości i wiktoriańska Anglia. No i miłość! Nie zapominajmy o niej. Historia rozpoczyna się w momencie, gdy na stację kolejową w jednym z małych nadmorskich miasteczek przyjeżdża pociąg z Londynu. Wysiada z niego Madeline Hyde, młoda kobieta o złamanym sercu. Postanowiła je wyleczyć u swojej ukochanej ciotki Hortense.
Nieoczekiwanie dla głównej bohaterki, wspomniana ciotka ma dosyć ekstrawaganckie plany na wieczór. Nie będzie czytania przy kominku, czy też nudnego wyszywania. Za to odbędzie się seans spirytystyczny, z udziałem jednej z największych spirytystek ówczesnego świata. Dodajmy jeszcze, że trochę podupadającej na zdrowiu. Na seans przyjeżdżają zaproszeni goście, w tym jeden bardzo przystojny hrabia, któremu panna Hyde od razu wpada w oko. Później pojawia się jeszcze tajemniczy Gabriel Ackroyd, który również żywi niezwykłe uczucia do naszej bohaterki. Gdy dochodzi do zbrodni, zaczyna się zabawa w detektywa. Bo tylko Madeline Hyde może rozwikłać tą tajemnicę…
„Dama z wahadełkiem” miała potencjał…
naprawdę! Tyle że… dostałam nie do końca to, czego się spodziewałam. Nie będę się czepiała płytkiej charakterystyki postaci. Trudno, ten rodzaj literatury nie wymaga przesadnej dbałości o szczegóły. Jednak co tu dużo mówić, bohaterowie są jednowymiarowi. Główna bohaterka to piękność łamiąca serca, choć nie zdająca sobie sprawy ze swojej urody, a mężczyźni albo piją whisky, albo też są nieziemsko przystojni. (albo jedno i drugie) Słowo nieziemsko nabiera pod koniec specyficznego znaczenia…
Także, osobiście książką lekko się zawiodłam. Miałam może zbyt wygórowane oczekiwania. Zamiast powieści z kryminalnym dreszczykiem miałam…hmmm…obyczajowe rozterki młodej damy z towarzystwa osnute spirytystyczną mgłą… zdecydowanie nie dla mnie. A zakończenie tej historii mnie w tym utwierdziło.
Dla kogo więc ta książka?
„Dama z wahadełkiem” z pewnością spodoba się wielbicielkom obyczajówek wszelkiego rodzaju. Może nie jest to książka z gatunku tych życiowych, ale wpisuje się w kanon. Napisana prostym językiem, nie wymaga jakiejś specjalistycznej wiedzy. No i te wrzosowiska… Nie spodziewajcie się jednak po niej za wiele. Ot, kolejna książka na jeden wieczór, o której można spokojnie zapomnieć. A takie również są potrzebne, szczególnie po ciężkim, stresującym dniu…
Jakiś czas temu zastanawiałam się nad lekturą tej książki, jednak ostatecznie mnie nie przekonała i dotychczas po nią nie sięgnęłam. 😊
Z jakiegoś powodu jednak Cię nie przekonała i…niech tak zostanie;)
Lubie takie klimaty, przypomniały mi się Wichrowe Wzgórza Bronte <3
Tak, też miałam podobne skojarzenia gdy czytałam recenzje na innych blogach. Ale…to tylko skojarzenia. Tu mamy odrobinę inny rodzaj literatury…
Chyba nie dla mnie. Płytcy bohaterowie zdecydowanie skreślają dla mnie całą powieść.
Taaaak. No niestety nie mogę powiedzieć, że było inaczej.
Nie słyszałam o niej wcześniej 🙂
Jeżeli lubisz lekkie opowieści, to jak najbardziej dla Ciebie!
Nie spotkałam się wcześniej z tą książką, było by fajnie móc ją przeczytać:)
Myślę, że znajdziesz ją w większych bibliotekach:)
Niestety ostatnio brakuje mi czasu na ksiazki 🙁
I wcale się nie dziwię! Maleństwo zapewne przesłania cały świat!
Ehh czyli widzę że nie byłabym zadowolona….
Pozdrawiam
Lili
Zapewne nie. Ale jest tyle dobrej literatury!
Ja lubię obyczajówki, ale tej obecnie nie mam w planach.
Nie jestem pewna, czy ta akurat by Ci się spodobała, wiec może i dobrze;)
Wystarczy mi powiedzieć, że wrzosowiska wiktoriańskiej Anglii i juz chcę to czytac. 😀
Niby tak…ale…hmmm. No dobra. Nie szukam dziury w całym;]
A dlaczego tylko ona może rozwikłać tę zagadkę? No, dlaczego? I po co jej wahadełko?
Kiedyś miałam taką sąsiadkę nieco…hmm…walniętą. Dzwonek do drzwi, w progu ona z… wahadełkiem. Wparowuje mi bezceremonialnie do chaty i kieruje się do pokoju. Wyciągając oskarżycielsko wahadełko w kierunku akwarium z rybkami, rzecze: „TO musi stąd zniknąć. TO mi zaburza fale. Ja mam z tamtej strony ściany łóżko z masażem!”
Także, kurde, tego…
Nie mogę odpowiedzieć na Twoje pytania bo…zdradzę całą fabułę! Choć ona sama w sobie była lekko naciągana. Romantyczki z krwi i kości będą zapewne jednak zadowolone. Co do sąsiadki z wahadełkiem – weź, może ona była jakimś niespełnionym projektantem wnętrz nielubiącym akwarium w każdej przestrzeni…;))))
Zgadzam się, że na pewno była czymś niespełnionym 😀
łoooo okładka daje czadu:D ale czy na samą lekturę mam chęć cóż… póki co nie bo brak czasu:) Kathy Leonia
Wiem, wiem, masz ważniejsze rzeczy na głowie. Książki mają na szczęście to do siebie, że nie uciekają i poczekają na właściwy czas;)
Od czasu do czasu lubię sięgać po takie książkowe klimaty . Choć ostatnio sięgałam wyłacznie po thrillery 🙂
pozdrawiam
W takim razie ta książka raczej nie wpisze się w Twoje gusta. Do dobrego thrilleru nawet nie pretenduje;)
Pierwszy raz widzę tą książkę, ale nie wiem czy będę mieć okazję ją przeczytać, bo moja lista do przeczytania robi się coraz dłuższa.
Było swego czasu o niej głośno w blogosferze. Też mam taką listę i również nie ma końca!
Ja jednak wolę dreszczyk emocji 😉
W takim razie…tu chyba go nie znajdziesz;)
To prawda, czasem takie książki są potrzebne. Z chęcią dam jej szansę. 😉
Tak jak mówisz, po intensywnym tygodniu często sięgam po takie właśnie lektury, żeby przewietrzyć głowę.
Początkowo myślałam, że to będzie w stylu Agaty Christie, ale chyba nie do końca tak jest, raczej nie dla mnie 🙂
O Matko..nie nie! Koło misternej fabuły stworzonej przez Christie ta książka nawet nie stała… ;]