Muszę się Wam przyznać do pewnej słabości. Mogę wyjść z domu bez pudru, podkładu, czy szminki. Mogę wyjść w znoszonych szortach i t-shircie, mogę wyjść w starych japonkach, ba, mogę też bez uprzedniego wypicia kawy (no, to już lekka przesada;) Ale…nie wychodzę z domu bez pomalowanych rzęs. Uwielbiam maskary i używam namiętnie. Wiecie jak ją wymyślono? To ciekawa historia ze złamanym sercem w roli głównej!
Kobiety podkreślały swoją urodę już od starożytności. Historia tuszu do rzęs sięga Starożytności. Egipcjanki stosowały mieszaninę sadzy, oliwy i białka, aby w ten sposób uwydatnić kolor i gęstość rzęs. Pomysł ten szybko podchwyciły Greczynki… i zapewne reszta kobiet na świecie;) Kiedy więc ktoś zapyta mnie dlaczego się maluję – spokojnie mogę odpowiedzieć, że po prostu mam to w genach, że odzywają się we mnie głosy przeszłych pokoleń, sięgających od zarania dziejów. Celowo na początku użyłam określenia „podkreślenie urody” – bo dla mnie makijaż służy właśnie temu – zasłania to, co niekoniecznie ładne, uwydatnia to, co zachwycające…
Jak to było z tym tuszem…
Historia tuszu do rzęs, tego który używamy dzisiaj, sięga końca XIX wieku. Pewien przedsiębiorca, Eugene Rimmel (nazwisko jakby znajome;), zrobił tusz do rzęs oparty na sproszkowanym węglu, rozcieńczonym zwykłą wodą i nakładany za pomocą szczoteczki. Jednak prawdziwa mascara powstała dzięki chemikowi L.T. Williamsowi. Siostra naukowca, Maybell, nie miała szczęścia w miłości. Kiedy dowiedziała się, że jej narzeczony ją perfidnie zdradza, wpadła w rozpacz/furię/ a potem chęć zemsty, zapewne, coś w stylu Ja Ci pokażę co straciłeś, taka jestem atrakcyjna! 😉 Pomysłowy brat wymyślił produkt, który nadałby spojrzeniu głębi – wymieszał wazelinę z pyłem węglowym i…osiągnął spektakularny sukces. Jeżeli wierzyć lukrowanej historii – rzeczony narzeczony padł z wrażenia i dokładnie w rok później ożenił się z Mabell, a Williams założył firmę Maybelline. (też nazwa jakby znana;)
Ciekawostki o tuszu do rzęs…
- Jeżeli zastanawiałyście się, dlaczego instynktownie otwieramy usta podczas malowania rzęs, to już odpowiadam – aby łatwiej było nam powstrzymać mruganie 😉
- Najczęstszym urazem, jaki kobiety doznają podczas wykonywania makijażu jest…otarcie oka przez szczoteczkę od tuszu
- Ze wszystkich kosmetyków dostępnych na rynku, mascara ma najkrótszą datę przydatności – 3-5 miesięcy
- 3000 $ – tyle ponoć przeciętna kobieta wydaje w swoim życiu na tusze do rzęs
Osobiście wciąż szukam mascary idealnej. Ostatnio przez przypadek trafiłam na całkiem fajną perełkę. I to tam, gdzie nie spodziewałam się jej znaleźć – ale o tym w przyszły wtorek 🙂
Ha ha ha no to jestem ciekawa tej perełki 😛 U mnie zazwyczaj małe silikonowe szczoteczki są gwarancją sukcesu 😛
Ta moja perełka nie ma cieniutkiej szczoteczki, mimo to fajnie działa:D
Moja siostra chyba taką znalazła. Ma sprawdzoną firmę ale jej nie znam 😉
To koniecznie daj znać! Sprawdzony i dobry tusz do rzęs jest na wagę złota:D
Jeśli chodzi o otwieranie ust przy malowaniu zawsze mnie to ciekawiło 😀 Teraz już wiem 😉
https://fasionsstyle.blogspot.com/
Ciekawa historia 🙂 Ja bardzo lubię tusze Eveline 🙂
Słyszałam, że są świetne!
Ja mam strasznie wrażliwe oczy, co kupuję nową maskarę nie mogę powstrzymać łzawienia i pieczenia…. dlatego już od dawna sobie odpuściłam kosmetyki;) ale chętnie poczytam o Twojej wypatrzonej perełce;)
Oj, to szkoda, zapewne uczulenie na jakiś składnik…
Lubię brązowe i niebieskie tusze Yves Rocher o nazwie sexy pulp. A poza tym ostatnio naprawdę rzadko się maluję, natomiast podkładu l’oreala używam, żeby … mniej się opalić podczas górskich wędrówek.
Podkładu żeby mniej się opalić… o takim zastosowaniu jeszcze nie słyszałam, ale zapewne ma bardzo wysoki filtr…więc działanie zrozumiałe;)
Czy ja wiem? 25 to niedużo, ale rzeczywiście razem z kremem z filtrem obi swoje i plam na skórze po długiej ekspozycji na słońce jest faktycznie mniej.
Mnie też się czasem zdarza otrzeć szczoteczką oko 🙂
Nie Ty jedna;) Czasem nerwowo mrugnę i cały makijaż oka muszę poprawiać;)
Historia pewnej maskary 😉 kiedyś na zajęciach z angielskiego (daaaaawno temu) nauczyciel wymyślił grę w taboo – uczeń dostawał karteczkę i musiał opowiedzieć o wybranym słowie bez użycia innych zakazanych słów (miał je wskazane na kartce). I tak kolega zaczął opisywać, że to słowo oznacza brzydką kobietę i tu konsternacja u wykładowcy bo chociaż sam przygotował grę to słowa nie mógł zgadnąć. Okazało się, że słowo do odgadnięcia to była właśnie maskra, a kolega opisywał maszkarę 😉 tak mi się przypomniało…. pozdrawiam Agnieszka 😉
Pffff…. wiesz, ja rozumiem kolegę – bo… czasem maskara potrafi zrobić z kobiety maszkarę;)))
Ciekawe 😀
Dziękuję:D
Fajna historia z tą marką Maybelline:D sama również nie wyobrażam sobie wyjścia z domu z niepomalowanymi rzęsami:D
Haha, czyli nie jestem jedyna:D
Ale ciekawa historia :). Ja dość sporadycznie korzystam z tuszów do rzęs ale jestem ciekawa tej Twojej perełki 🙂
W przyszły kosmetyczny wtorek o niej napiszę:D
Super wpis <3 Ja bez tuszu ,ani rusz 😀
Oj tak, bez tuszu ani rusz!
Pamiętam moje pierwsze malowanie rzęs tuszem zamkniętym w pudełku razem ze szczoteczką 🙂
🙂 wrażenia nie do podrobienia, co?;)
Oj tak tusz to podstawowy kosmetyk 🙂
Obok dobrego kremu nawilżającego:)
Polecam Wibo, tani tusz i daje dobre efekty. Używam już od dawna.
Potwierdzam. Wibo jest rewelacyjny. Do tego nie testuja na zwierzętach, co dla mnie ma duze znaczenie.Mam od nich też pomadę do brwi i palętę rozjaśniaczy. Jestem bardzo zadowolona.
To muszę zobaczyć jak będę w rossmanie:)
Rzęsy ważna sprawa 😉 Ja akurat mogę wyjść bez tuszu na rzęsach ale to dzięki temu, że od jakiegoś czasu podkręcam sobie rzęsy 'chemicznie’ i mam spokój na 5-6 tygodni. Za to moją ulubioną mascarą jest ta z Lovely za jakieś grosze, aż mi się nie chce wierzyć że coś co kosztuje 10 zł może dawać taki fajny efekt. Sama testowałam już chyba każdy możliwy tusz ale z chęcią poczytam o Twoim ostatnim odkryciu 🙂
Ja za to wyjść wyjdę ale bardzo nie lubię – bez brwi. O zgrozo…
Podkręcasz rzęsy chemicznie, czyli robisz im taki lifting? czy nakładasz wachlarz rzęs 1:1?
Ja też nie obejdę się bez mascary. Ale jeszcze gorzej mi idzie bez brwi. Czuję się goła:)
Bez brwi powiadasz… moje są na swoim miejscu i bez makijażu;)
Ja również jestem bardzo ciekawa tej perełki ☺
To o tych genach też mi się bardzo podoba ☺
Pozdrawiam
Lili
Spokojnie, napiszę o niej w kosmetyczny wtorek:D
A ja nie otwieram ust przy malowaniu rzęs. I jestem kobietą. Z planety Ziemia. ;p
A nie z Wenus?;)
U mnie Rzęsy muszą być pomalowane ,bez względu na to czy jestem w pracy czy wspinam się na górskie szczyty.
Oj to to, u mnie również:D
3-5 miesięcy, jasne! Zawsze wymieniam mascarę co tyle! – powiedziała Iza powoli kierując się w stronę wyjścia malując rzęsy swoją roczną maskarą i zastanawiając się od czego jej tak wypadają rzęsy…
Roczną? i nie wyschła po takim czasie? szacun!;D
Ooo ja też otwieram usta przy malowaniu rzęs.
Mało która z nas tego nie robi;)
Kiedyś z domu nie wyszłam bez pełnego makijażu, a teraz chodzę bez niego bardzo często.
Pozdrawiam
PS: https://niecodziennyblog-mlodejmamy.blogspot.com/2016/03/lustereczko-powiedz-przecie.html
Polecam przeczytać 😉
Wiesz, zapewne masz mniej czasu na makijaż;)
haha z tymi urazami to częste, choć to zależy od szczoteczki
Fakt, miałam taką jedną, która zawsze mnie podrażniała…
Rzeczywiście,raz też zdarzyło mi się otrzeć oko podczas malowania .. :d Super post 🙂
Dzięki!
O historii Mabell akurat kiedyś słyszałam na Gali Maybelline 🙂 Również lubię sięgać po tusz do rzęs 🙂
Dla mnie ta historia była nowa, tak mi się spodobała, że chciałam ją tu opisać.
kochana bardzo interesujący post :)) lubię takie wpisy!
Bardzo dziękuję za miłe słowa, postaram się częściej!
Super jest się dowiedzieć czegoś nowego, nie miałam pojęcia, jaka była historia tego produktu, bez którego – tak jak ty – nie potrafię wyjść z domu 🙂 Jedyne co się ze mną nie zgadza, to ja przy tuszowaniu rzęs nie otwieram ust, mimo że (niemal) wszyscy tak mają 😉
Nie wierzę;)))
3tys. dolców? Pięknie, ale czego się nie robi, by być piękną!
Jak na całe życie, to wcale nie tak dużo;)))
Ja nie muszę być pomalowana gdy wychodzę gdzieś na spacer czy do sklepu ale gdy na jakieś urodziny czy do rodziny to choć trochę muszę 🙂
W wyjątkowych sytuacjach chcemy się poczuć wyjątkowo:)
„Mam to w genach” – dobre 🙂 To będzie moja odpowiedź na wszystkie ich durne pytania 😀
Zawsze czułam, że coś ze mną nie tego, a teraz już wiem: nie otwieram ust. W sensie, nie że w ogóle, ale podczas malowania rzęs. W zasadzie ma to sens: podczas malowania szminką ust – otwiera się oczy. 😀
Wiesz, ta zależność usta-oczy jest chyba lekko naciągana;)))
Zawsze zastanawiało mnie to otwieranie ust podczas malowania – robi tak moja mama, przyjaciółka, nawet córka, ale ja nie 🙂
Ciekawe…mi również zdarza się otwierać usta;)