To ostatnia grudniowa recenzja przed Świętami. Dzisiaj będzie opowieść o kobietach, które przeżyły piekło. Chociaż nic nie zawiniły, stały się obiektem prześladowań. Traciły rodziny, przyjaciół, godność. Ale przeżyły. I opowiedziały swoje historie. O tym, jak podczas II Wojny Światowej uciekały przez hitlerowskimi prześladowaniami.
Przyznam, że literatura obozowa i wojenna to nie jest mój ulubiony gatunek. Moja wewnętrzna wrażliwość po prostu wyje. A z drugiej strony, mam ochotę cisnąć książką w kąt wołając – no do cholery, jak tak można było?! Wiem. Naiwność poziom expert. W książce „Dziewczyny ocalałe” Anna Herbich było jednak coś takiego, co kusiło. By zanurzyć się w ten wojenny świat i razem z siedmioma bohaterkami uciekać przed prześladowcami. I wiecie, warto było.
Dobra biografia…
nie wyjdzie, gdy autor nie ma lekkiego pióra i tej prawdziwej zdolności do opowiadania historii. Łączenia faktów, wyciągania wniosków z drobiazgów i niedomówień. Autorka, mająca w swoim dorobku literackim już kilka książek napisanych w podobnej konwencji, i tym razem poradziła sobie dobrze. Sprawnie i płynnie opowiada każdą z historii, grając na uczuciach czytelnika. Biografia „Dziewczyny ocalałe” otrzymana z Taniejksiazki.pl wciąga od pierwszych stron i trudno odłożyć ją na później. Więc wraz z bohaterkami, uciekamy z Majdanku, błąkamy się po nieznanych miejscach, gdzie pod osłoną nocy przewożono uciekinierki. Poznajemy zarówno dobrych jak i złych ludzi. Widzimy, jak zmienia się mentalność Polaków, jak strach przed prześladowaniami zmienia i budzi prawie zwierzęce instynkty. Byle przeżyć…
Ta książka przeraża…
ale również daje nadzieję. W „Dziewczyny ocalałe” Anna Herbich, okropności wojny mieszają się tu ze wspomnieniami zwykłej codzienności. Jak gdyby mimo wszystko, chciano mieć choć namiastkę normalności. Pełno w niej wspomnień, zwykłych bolączek dnia codziennego, a z drugiej strony heroicznych wysiłków, mających na celu uratowanie uciekających tytułowych Dziewczyn. Jedne zmieniają tożsamość, inne przyjmują chrzest. Jeszcze inne, przekupują strażników, by uniknąć komór gazowych. Treść przeplatają archiwalne zdjęcia. Uśmiechnięte buzie dzieci, poważni dorośli. A potem sceny z getta, obozów, z sierocińców….
To nie była łatwa lektura…
przyznaję od razu. Głównie z powodów emocjonalnych. Czy będzie dobrym prezentem pod choinkę? Myślę, że są tu wielbiciele literatury wojennej i obozowej. Lubiący historię również będą zadowoleni. Książki nie zawsze wszak muszą bawić. Ta zmusza do pokory, do refleksji. Ale i do nadziei. Bo mimo tak ciężkich przeżyć, te Dziewczyny potrafiły się na nowo śmiać i układać sobie życie po swojemu.
Cenię sobie takie książki i ten tytuł również ją przeczytać. 😊
Takie książki są naprawdę ważne i ja z przyjemnością po nią sięgnę.
Takie ksiązki muszę być dobrze napisane, inaczej nie da sie tego czytac.
Lubię literaturę wojenną i pewnie sięgnę po tę pozycję.
Ok, jak polecasz, to spróbuję – choć okładka mnie odrzuca i jakoś na moje wyczucie może być nazbyt 'pastelowo’ …dam jej szansę. Autorce w sensie. Jak coś to wysmaruję zjadliwą reckę 😉
Takie publikacje zawsze wywołują we mnie dużo emocji. Tej książki jeszcze nie czytałam.
Książka jak najbardziej w kręgu moich zainteresowań. Poszukam!
Kurde, nie jest już w stanie czytać takich książek, od lat nie ruszałam. Za bardzo przeżywam.