Gdzieś w polowie grudnia ubiegłego roku stwierdziłam, że moja paletka cieni już nie działa tak, jak kiedyś. Szybko przeliczyłam i okazało się, że paletę cieni z Zoevy miałam jakieś…10 lat. Tak, wiem, nie pytaj. Termin przydatności na kosmetykach można czasem lekko naciągnąć;) W każdym razie, zaczęłam szukać czegoś innego, w zbliżonych do poprzedniej palety proporcjach kolorystycznych. Co mnie podkusiło na Eveline, nie wiem, ale to był ogromny niewypał. Dlaczego? Już opowiadam!
Uprzedzając, w poniższym wpisie są wyłącznie moje bardzo subiektywne przemyślenia. Może się zdażyć, że Look up paleta cieni od Eveline Cosmetics recenzja u innej osoby będzie miała zupełnie odmienny wydźwięk. U mnie niestety to wyrzucone 50,00 zł w błoto.
Paleta cieni od Eveline Cosmetics recenzja
Cieni używałam, robiąc makijaż dzienny do pracy i czasem wieczorowy, gdy zdarzyło się większe wyjście. Paleta mieniących się i matowych cieni z definicji powinna pomóc wyczarować naprawdę fajny makijaż. Schody zaczynają się już na początku, co jest spójne dla dwóch omawianych paletek:

- Cienie koszmarnie się obsypują
- Paletka jest z marnego rodzaju plastiku a otworzenie jej jedną ręką przynajmniej na początku nie jest możliwe
- Ktoś z Eveline sobie ubzdurał, że różowa naklejka na wieczku z informacją o tym, że są „Make up brand no 1, będzie dobrze wyglądać. Otórz, wygląda koszmarnie. A przy dluższym użytkowaniu wyciera się w sposób co najmniej nieestetyczny.
- Produkt położony na powiekę szybko znika, tworząc ciemne smugi.
Przejdźmy jednak do konkretów!
Look up paleta cieni „But why not” – recenzja
Oj, zaraz powiem, dlaczego nie. Producent na opakowaniu zapewnia, że cienie świetnie się blendują oraz pozwalają na bezproblemowe połączenie. W praktyce – koszmarnie się obsypują, niby pigmentacja jest na wysokim poziomie, ale na powiece szybko znikają. Aż wreszcie, ciemne kolory obsypują się na tyle, że pod koniec dnia mam efekt „zmęczonego oka” czyli miś panda z szarymi cieniami pod oczami.

Jak sama możesz zobaczyć, ta paleta cieni, bardzo fajnie się prezentuje, dając duże możliwości do wykonania zarówno makijażu dziennego jak i wieczorowego. Brązy, złoto, krem, brzoskwinia. No co może pójść nie tak? Jak sama się przekonałam – wszystko.

Look up paleta cieni „Take me on” – recenzja
Druga z tej serii paleta ma odcienie zimne. Chociaż niekoniecznie wszystkie współgrają z moją karnacją, to jednak te ciemniejsze barwy pomagają przy makijażu, podkreślając oprawę oka albo wieczorowy smokey eyes.

W praktyce zestaw ten okazał się jednak koszmarem. Barwy nie chciały się blendować, a już nałożone, zlewały się w jedną, bezkształtną masę. Nie nie i jeszcze raz nie! Efekt zmęczonych oczu a do tego koszmarne obsypywanie. Z błyszczącymi był inny problem – bardzo kusząco prezentują się na palecie, ale na powiece zwyczajnie giną. Musisz się sporo natrudzić, żeby uzyskać jako taki efekt, a po kilku godzinach i tak stają się niewidoczne.

Na koniec
I ktoś mógłby zapytać, Aga, ale wcześniej miałaś palety Zoeva, które swoje kosztują ale i są świetnej jakości. A teraz bierzesz się za Eveline Cosmetics?! Kiedyś miałam paletę cieni z Eveline i sprawdzała się bardzo dobrze. Nawet pisałam o niej osobny wpis, w 2019 roku, czyli 6 lat temu.
Zobacz: Makijaż z Eveline Cosmetics
Miałam nadzieję, że i po te będę sięgać bez niepotrzebnych nerwów. Jak się okazuje, wylądowały w koszu. Być może Eveline Cosmetisc jakościowo zmieniło strategię, albo te paletki to jakiś ich bubel. Jedno jest pewne, po cienie z tej firmy już nie sięgnę. Nie warto marnować pieniędzy.