Grabiłam dzisiaj liście w ogrodzie, walcząc z zimnym wiatrem, gdy przypomniał mi się jeden z napisanych przeze mnie tekstów. Było to zadanie na kursie kreatywnego pisania. Motyw przewodni – pierwszy lot. Pomyślałam sobie, że idealnie wpisuje się w to, co mamy za oknem. Jeżeli chcesz go przeczytać – zapraszam!
Marzę o lataniu odkąd pierwsze ciepłe promyki porannego wiosennego słońca rozświetliły rozłożyste gałęzie starego dębu na którym rosnę. Odżywcze soki dawały mi siłę, by wzrastać, a łagodny ciepły wiatr podsycał moją ciekawość. Szeptał mi wtedy „ dzięki mnie ptaki szybują tańcząc w przestworzach, urwij się, poniosę cię hen, daleko!”. W tym sęk, że nie miałem jak. „nadejdzie właściwy czas” – mruczał wtedy dąb, przez nikogo nieproszony wtrącając się do rozmowy.
Noce są coraz chłodniejsze. Po upalnych dniach pozostało jedynie wspomnienie. Wieczorna mgła coraz śmielej poczyna sobie z drzewami, oblepiając mnie i wszystkie inne liście, przenikającym do głębi zawilgłym całunem. Nie jestem już tak elastyczny i giętki jak kiedyś.
Pod drzewo podeszło dziecko
– Mamo! Patrz! – wskazał pulchnym palcem na mnie – czerwono-brązowe liście! Mogę jednego?
– Za wysoko kochanie – odpowiedziała – przyjdziemy tu jutro, może już spadnie
Zadrżałem. Zmieniam kolor. Ten najwspanialszy czas w moim życiu nadchodzi!
Szare niebo zrobiło się ciężkie od nadciągających z północy deszczowych chmur. Tańcząc między alejkami w parku, przybył również lodowaty wiatr. Przywitał się ze mną jak ze starym znajomym, umyślnie dmuchając mocno w gałąź, która była moim domem. Kolejny podmuch sprawił, że silne więzy łączące mnie z drzewem poluzowały się. W następnym poczułem, że wznoszę się w powietrze. Wirowałem w szalonym tańcu wraz z innymi liśćmi, a chłodny pęd powietrza muskał mnie ze wszystkich stron.
– Ja latam! – krzyczałem ze wszystkich sił — wietrze, wyżej, wyżej!
Wiatr dmuchnął od dołu, wyrzucając mnie wysoko w górę, prawie do najwyższych koron drzew.
-Jak lekko! Jak swobodnie! – mówiłem sam do siebie. Inne liście gdzieś zniknęły, lecz to w tej chwili nie ma znaczenia – ja lataaaaam!
Po chwili zacząłem się lekko kołysać. Miarowe falowanie uspokoiło nieco moje zmysły. Jak cudownie jest się poddać tej sile. Szare niebo nie wydawało się już tak bliskie, oddalało się, a ja poczułem, że coś jest nie w porządku. W końcu, jak mam latać, to chyba do góry?
Stary dąb skrzypiał złowróżbnie pod naporem wiatru. Od tego dźwięku przeszedł mnie dreszcz. Moje kołysanie zmieniło się w opadanie. Poczułem się cięższy i bardzo, bardzo zmęczony. W końcu opadłem na błoto blisko mojego dębu.
– To koniec? – zapytałem histerycznym szeptem – na to czekałem całe życie?
– Tak, to koniec – zaszumiały korony rozłożystego dębu na szarym, matowym niebie.
Mój przyjaciel wiatr próbował jeszcze nieudolnie raz po raz wzbić mnie od lotu, lecz jesienny zimny deszcz padał coraz intensywniej. Ciężkie krople, boleśnie spadając jedna po drugiej, przybijały mnie do wilgotnej ziemi. A przecież jeszcze tak niedawno, gdy byłem złączony z drzewem, każde opady dodawały mi wigoru.
Wokół mnie zbiera się coraz więcej wody. Nie mam siły walczyć, chłód coraz bardziej mi doskwiera. Przez całe swoje życie właściwie nie zastanawiałem się, co nastąpi po moim locie. A teraz została mi tylko wiara. W to, że na wiosnę odrodzę się na nowo…
Koniec
Jestem ogromnie ciekawa, jakie odczucia masz po przeczytaniu tego mojego mini-opowiadania. Podzielisz się nimi w komentarzu?
Piękne opowiadanie, które pokazuje nam, że często, gdy czekamy na coś co jest dla nas nowe i nieznane, w naszej wyobraźni nadejście tego momentu urasta do czegoś niesamowitego. Tymczasem może okazać się to tylko chwilą ,która przeminie zbyt szybko. A to czego doświadczymy, nie do końca, będzie tym czego oczekiwaliśmy. Pozostawi w nas poczucie niedosytu, pewnego zawodu, a może nawet rozczarowanie. Zawsze jednak pozostaje nadzieja na nowe lepszą przyszłość.
Aga, cudownie to podsumowałaś – dziękuję!
Bardzo przejmujące. I pięknie napisane. Czytało się z przyjemnością. Może zabrakło mi tylko jakiegoś połączenia między pierwszym a drugim akapitem. Takie mocne przejście było.
Trafne spostrzeżenie – dziękuję!:)
Pięknie 🙂
Dziękuję!