Ostatnio miałam przyjemność kosztować kawy z Ugandy. I to oryginalnej, tam świeżo wypalanej – mieleniem ziaren zajęłam się sama. Jak się zapewne domyślasz, nie stanowiło to dla mnie problemu. Zapach był prawdziwą przyjemnością. A smak? Powiem ci, że trochę mnie zaskoczył.
Jak smakuje kawa z Ugandy? Oryginalną paczuszkę kawy otrzymałam od mojej szefowej, która właśnie tam spędziła dwa tygodnie. Także mam pewność, że była oryginalna. Jak na prawdziwą, profesjonalną blogerkę przystało, zapomniałam jednak zrobić zdjęć zarówno opakowania jak i koloru kawy, także postaram się opisać to własnymi słowami.
Jak smakuje kawa z Ugandy?
Jeszcze kilkanaście lat temu w tym regionie uprawiano tylko robustę, która najczęściej była wykorzystywana do produkcji kawy rozpuszczalnej czy syropów smakowych. Jednak na przestrzeni kilkunastu lat zmieniono politykę produkcji, stawiając jednak na bardziej szlachetne smakowo ziarna arabiki. Wyszło to również dobrze dla robusty, której sposób uprawy również został znacząco zmodernizowany.
Ziarna pachniały obłędnie – zapowiadając mocne smakowe uderzenie, Kawę zmieliłam odpowiednio do mojego ekspresu do kawy, użyłam wody przefiltrowanej, aby nic nie popsuło efektu. Tak, masz rację, każdą degustację nowej dla mnie kawy traktuję jak święto. Celebracja przede wszystkim!
Piękna, czarna barwa naparu z lekką pianką cieszyła oko. Aromat podrażniał wszystkie zmysły. Pierwszy łyk jednak to było UDERZENIE! I to niekoniecznie pozytywne. Spodziewałam się mocnego smaku ale nie aż takiego!
Wyczuwalne nuty, które na pierwszy rzut uderzyły mnie na wejściu to czekolada i mocne kakao. Kiedy moje kubki smakowe przyzwyczaiły się już do tego, kawa smakowała doskonale, choć była bardzo intensywna i mocna.
A jak z cappuccino?
Capuccino, latte czy flat white mają to do siebie, że w różnych proporcjach, ale w zdecydowanej większości składają się z mleka. Jednak to jakość i moc espresso decyduje o ich końcowym smaku. Dlatego kolejny krok do poznania tej kawy to zrobienie cappuccino. Od razu zaznaczam, że u mnie robione w proporcjach – mleko „na oko” i standardowe podwójne espresso. Kawa gładko połączyła się z mlekiem, dając efekt przyjemny dla podniebienia, Mleko zdecydowanie złagodziło wyrazisty smak, jednak nie spłaszczyło go zupełnie.
Podsumowując: Kawa z Ugandy zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Mocno zaskoczyły mnie te czekoladowe posmaki, za to zdziwił brak orzechowych. Jeżeli będziesz mieć okazję napić się dobrej kawy z Ugandy, koniecznie spróbuj!
Wow, ale ciekawe doświadczenie smakowe. Chętnie spróbowałabym takiej kawy.
Uwielbiam kawę, więc chętnie spróbowałabym jej w nowej odsłonie.
Smacznego 🙂
Chyba nie miałam przyjemności pić takiej kawy
Niestety nie wiem, ale jako kawosz, napiłabym się jej z przyjemnością 😉
Ależ mi narobiłaś smaka. Ja kocham kawę!
Ja niestety nie jestem fanką. Jest dla mnie zbyt gorzka, ale za to zapach uwielbiam.
Przepięknie opisałaś smak tej kawy, zachęcająco muszę przyznać. Jeszcze takiej nie piłam, choć tak po opisie czuje się, jakbym nieco skosztowała. hehe Pewnie wypiłabym jako Latte, bo to mój ulubiony rodzaj kawy. Życzę Ci pięknego dnia. ;****