Dzisiaj będzie o emocjach, jakie towarzyszą nam podczas przygotowań przedświątecznych. Kto chociaż raz nie przeklął, kiedy z głośników po raz setny leciało „Last Christmas”?! W tym przedświątecznym czasie bywamy zabiegane, zapracowane i przeciążone. A gdyby tak, (o święty karpiu!) odpuścić?
Święta w rytmie slow
Swego czasu Agnieszka z bloga slowlifestudio.pl, prowadziła przed świętami fajną akcję o nazwie „Slow święta”. Zamysł tej akcji był taki, aby różne twórczynie internetowe napisały, czym dla nich są slow święta i jak wdrażają to w swoją codzienność. Posty pojawiające się podczas przedświątecznego czasu, były swego rodzaju drogowskazami, jak nie dać się zwariować. Nie ukrywam, że przyczyniły się również do zmiany mojego nastawienia.
Nie takie rodzinne święta!
No dobra. Czas poruszyć ten temat. Mam znajomą, która nie lubi świąt. Przyznaje to otwarcie. Kiedyś uwielbiała ten czas, gdy z siostrą i całą rodziną śpiewała kolędy przy choince. Niestety zawirowania życiowe sprawiły, że z tamtych chwil pozostały tylko wspomnienia. Nie to, że ona jest sama. Po prostu spędza ten czas z osobami, których niespecjalnie darzy sympatią.
Każdy z nas ma chyba takie osoby, z którymi widzi się w Święta Bożego Narodzenia, bo tak wypada. Ileż ciekawiej i radośniej byłoby spędzić ten czas tylko z tymi, których uwielbiamy? Pewne sprawy są jednak nie do przeskoczenia. Jednak z drugiej strony, serwujemy sobie dodatkowe emocjonalne obciążenie. Czy naprawdę ta gra jest warta tego?
Emocje przed świętami są jak beczka pełna prochu
Wystarczy iskra i wszystko może wybuchnąć. Przynajmniej tak miałam w moim rodzinnym domu, gdzie szczególnie w Wigilię wolałam nie wchodzić do kuchni, żeby przypadkiem nie przeszkadzać. Szybko zorientowałam się, że pakowanie prezentów to moje ulubione tego dnia zajęcie. Nikomu wtedy nie wchodziłam w drogę.
Patrząc z perspektywy, nie dziwię się, że pierwsze święta „na swoim”, były równie nerwowe. Szybko jednak dotarło do mnie, że to ja jestem przyczyną tego całego zamieszania. Głupio wyszło. Bezwiednie powieliłam schematy, jednak każde następne święta były już inne, mniej stresowe a bardziej…przyjemne.
Wiesz, tak sobie myślę, że bardzo dużo zależy właśnie od nas, kobiet. To w przeważającej większości my tworzymy klimat. Dzisiaj mamy dopiero 5 grudnia. Wiele można jeszcze zaplanować tak, aby nie robić na ostatnią chwilę. Co musisz zrobić, zrób wcześniej. Żeby do kolacji Wigilijnej usiąść z uśmiechem, takim prawdziwym, a nie nerwowym. Nade wszystko jednak…
Miej to wszystko…pod choinką
Qczaj, jeden z topowych trenerów fitness mawia, że w „d… możesz mieć wszystko„. Parafrazując jego słowa: w nadchodzące święta możesz mieć wszystko…pod choinką. Czy naprawdę musisz posprzątać na błysk w domu? Czy na stole musi być koniecznie aż tyle jedzenia? Jeden sernik i pierniki przecież wystarczą. Tak sobie myślę, z własnego doświadczenia, że najgorsza nie jest presja, jaką inni wywierają w tej kwestii na nas, ale presja, jaką samie wywieramy na sobie.
Odpuść sobie. Ciesz się i bądź.
Dobrze myślisz. Piszę to również do samej siebie. Klepię się po ramionach i mówię, Aga, daj na luz. Czego i tobie z całego serducha życzę!
Oj tak, czasami bywa nerwowo. Niestety uważam, że zatracamy świąteczną radość w ferworze przedświątecznych przygotowań. A potem w święta jesteśmy już tak zmęczeni, że nie mamy siły się cieszyć.
Ja w tym roku planuję odpuścić. Może mi się uda? 🙂
Ano własnie, zdarza się, że nieświadomie powielamy jakies schematy, i to takie, których nie chcemy! Trzeba się przyjrzeć sobie.