Czy mogę napisać na swoim blogu, że „ta sąsiadka spod trójki to małpa”? No teoretycznie mogę. Jak dodam, że „Ta małpa to pewnie zrobiła sobie nowy biust”, to mówiąc kolokwialnie – dołożę do pieca. Gdy napiszę jeszcze, że jestem prawie pewna, że jest złodziejką, bo ukradła pieniądze na zabieg, to będzie już nieprzyjemnie. A z prawnego punktu widzenia, będzie można mi zarzucić całkiem sporo. Jak się przed tym uchronić?
Zacznijmy od terminologi
W powyższym przykładzie, możemy wyszczególnić trzy rzeczy – oszczerstwo, zniesławienie i obrazę. Już tłumaczę o co chodzi.
– Z oszczerstwem mamy do czynienia w przypadku, gdy publikujemy fałszywe informacje, które w znaczący sposób negatywnie wpływają na reputację konkretnej osoby.
– Zniesławienie, to celowe postawienie konkretnie wskazanej osoby w złym świetle tak, aby naruszyć jej dobre imię.
– Z kolei obraza, jak sama nazwa wskazuje, to publikacja obraźliwych treści, znieważających godność drugiej osoby.
Jak widzisz, te wszystkie trzy pojęcia dzieli bardzo subtelna różnica, jednak każde z nich może negatywnie wpłynąć nie tylko na twojego bloga, ale i na sytuację prawną. Dlaczego?
Proszę wysokiego sądu…
W przypadku, gdy opublikujesz na swoim blogu treści obrażające innych, zniesławiające albo pełne oszczerstw, musisz liczyć się z konsekwencjami prawnymi. Osoba „obsmarowana”, może pozwać cię do sądu i przed wymiarem sprawiedliwości dochodzić swoich racji. Wtedy może i zabłyśniesz na chwilę i będzie głośno medialnie, ale w rezultacie całkiem sporo stracisz. Z jednej strony to kłopot wizerunkowy, a ten ciężko odbudować. Z drugiej, obawa przed wyrokiem skazującym na zapłacenie konkretnej kwoty pieniężnej tytułem zadośćuczynienia. Sąd może nakazać również przeproszenie danej osoby, usunięcie obraźliwych tekstów oraz przeprosiny.
A gdzie wolność słowa?
Patrząc na całą historię inaczej, można zapytać – no ale to mój blog, moja przestrzeń. Jak ci się nie podoba, to nie czytaj. Zdziwiłabyś się, jak często w internecie można spotkać właśnie takie tłumaczenie. Wolność słowa to jedno, ale ochrona dóbr osobistych, w tym dobrego imienia, to drugie. Mówiąc wprost: nie wolno ci obrażać drugiej osoby na blogu i publikować o niej nieprawdziwe treści. Takie działania mogą spotkać się ze sporymi konsekwencjami prawnymi.
Podsumowując: Jeżeli masz napisać coś o kimś, to najpierw sprawdź wiarygodność posiadanych informacji. Wtedy nawet przed sądem, dowiedziesz swojej racji.
Każdy wpis z cyklu „prawy poniedziałek” nie stanowi porady prawnej, ma na celu nakreślić jedynie zakres kilku aspektów blogowania. O pewnych rzeczach po prostu dobrze wiedzieć, w myśl zasady „ignorantia iuris nocet”…
Zdecydowanie trzeba się pilnować, bo w tych czasach może nas to słono kosztować.
My czasem mamy dziwne pojęcie wolności. To jest dla niektórych bardziej anarchia, niz wolnośc.
Niestety wiele osób nie wie,czym tak naprawdę wolność słowa i wzięci czuje się bezkarnie.
Ja na szczęście byłam dziennikarką, więc mam dobry warsztat pod tym kątem i wiem gdzie są granice, a sprawdzanie tego co publikuję mam we krwi.