Powiem ci, tak między nami, że dopadła mnie. Właściwie z chirurgiczną precyzją, z iście zegarmistrzowskim czasem. Początek listopada to u mnie mentalnie najmroczniejszy czas. Jesienna chandra przyszła i nie zapewne przytrzyma do grudnia. Masz jakiś sposób na nią?!
Samopoczucie zapisane w gwiazdach?
Pewna znajoma, gdy wspomniałam jej kiedyś o tej listopadowej chandrze, zapytała tylko, w którym miesiącu się urodziłam. Wskazałam kwiecień, a ona na to, że to wszystko wyjaśnia. Zaintrygowana zaczęłam drążyć temat. Chodzi o to, że porą roku która daje mi najwięcej sił jest wiosna (i to w sumie prawda), natomiast po drugiej stronie koła pór roku jest…jesień. Trudno nie przyznać racji. Faktycznie jesień dla mnie bywa najcięższa.
Lekarz powie inaczej
Kiedy rozmawiałam na ten temat ze znajomą lekarką, ta tylko pokręciła głową mówiąc, Aga, to jesień. Zbadaj sobie poziom witaminy D i zrób ogólne badania, jeżeli te ostatnie będą w normie, to zapewne potrzebujesz więcej witamin. Zdrowo się odżywiaj, zapomnij o diecie, ale też nie przesadzaj ze słodkościami. Ech, żeby to było takie proste!
Chandra. Nic więcej.
To nie jest tak, że snuję się po kątach niczym duchy w opowieści grozy w starym wiktoriańskim zamku. Funkcjonuję normalnie, może trochę rzadziej się uśmiecham. Po prostu czuję, że więcej energetycznie kosztuje mnie bycie aktywną. O wiele łatwiej również wpaść mi w spiralę zapętlających się myśli, które potrafią pogrążyć mnie w jakieś dziwnej myślowej matni.
Co robię (albo się staram?)
Przede wszystkim staram się spędzić, chociaż pół godziny na świeżym powietrzu. Raz albo dwa razy w tygodniu wychodzę potruchtać. Tak na spokojnie, rozruszać kości. No i joga, szczególnie na otwarcie bioder, bo sporo siedzę. Dodatkowo czytam książki z happy endem i staram się pozytywnie podchodzić do wszystkich niespodzianek, jakie serwuje nam wciąż aktywny remont domu.
Małymi krokami też wracam do porannej medytacji. Wypadłam z regularności i wykrojenie czasu na medytację przychodzi mi z trudem. Wraz z wieczornymi chłodami bliżej mi do duńskiego hygge niż do mnichów tybetańskich;)
To nie jest dla mnie wewnętrznie łatwy czas. I kiedy myślę o tym z perspektywy czasu, zawsze tak było, tylko teraz potrafię to…nazwać. A jeżeli można to zrobić, to jest przestrzeń, aby to oswoić i zaakceptować. Ostatnio gdy biegałam, dotarło do mnie, że przez większą część życia walczyłam ze swoimi wadami i tym, co wydawało się we mnie nie tak.
Teraz zrozumiałam, że czas złożyć broń.
Oswajam i delikatnie zmieniam, jeżeli czuję na to gotowość.
To chyba dojrzałość.
Masz jakieś sposoby na jesienne spadki nastroju? Koniecznie podziel się tym w komentarzu!
Trzymaj się kochana.🙂
Tak, trzeba zaakceptować. Co nie znaczy, że nie mozna próbowac sobie pomóc. Ja ogladam durne filmy katastroficzne. ;p
Każdy tam ma swoje, ja otwarcie mówię, że najmniej lubię lato i nic, a nic mnie nie obchodzi, że większość nie rozumie. Nie mam zamiaru kłamać, skoro to prawda. Ja w czasie ciepła mega muszę walczyć o siłę, o energię, mam tak od zawsze. Zwyczajnie każda z nas coś tam ma, ale najważniejsze, że się staramy. Przeca nic tylko bić brawo, bo kiedy jest ciężej, my się nie poddajemy. Brawo Agnieszko, brawo na stojąco. <3
Hm i ciekawe, jak to jest…ja ze stycznia i zawsze lubiłam zimno, mgły i takie tam, choć brat z czerwca i ma tak samo, ale my, jak bliźniaki. 🙂
Przytulam, pełna dumy. :****
Ja zanurzam się w fikcyjnym świecie książek. To pozwala mi przetrwać najtrudniejszy okres końca roku.
Ja nie mam spadków nastroju, ale energii i motywacji. Wiem, że działam na baterie słoneczne i tak krótki dzień mnie przytłacza! Powodzenia i trzymam kciuki za Twoje lepsze samopoczucie!