Czy są tu wielbicielki romansów i obyczajówek? Wiem, że tak, więc proszę się przyznać od razu! Sama również lubię sięgać po takie książki, zwłaszcza wtedy, gdy proza życia mnie przytłacza albo jestem chora. Kiedy w moje ręce wpadła książka „Nareszcie moja” Lucy Score, walczyłam z kolejnym zapaleniem gardła. Opowieść o tym co dzieje się w fikcyjnym miasteczku Benevolence, skutecznie umilała mi ten podły czas.
Nareszcie moja Lucy Score to jedna z serii książek opowiadających o perypetiach mieszkańców Benevolence, jednego z małych miasteczek gdzieś w USA. W tej odsłonie pojawia sie dwójka bohaterów – Gloria i Aldo. To właśnie z ich perspektywy mamy możliwość zobaczenia całej historii.
Ona – bohaterka tragiczna
Tak właściwie, ta opowieść mogłaby się przydarzyć każdej z nas. Gloria bardzo szybko wyszła za mąż za swoją licealną miłość. Okazało się, że chodzący ideał ma wady, które zaprzepaściły szanse na wspólne szczęście. Dopiero po dziesięciu latach Gloria zbiera się na odwagę, aby odejść od znęcającego się nad nią fizycznie i psychicznie męża. Robi to w spektakularnym stylu, zwracając na siebie uwagę całej społeczności. Jak to bywa w małych miasteczkach, otrzymuje pomoc, ale i lawinę plotek. Gloria musi udowodnić przede wszystkim sobie, że jest wartościową kobietą.
On- superbohater ze skazą
Aldo jest właścicielem dobrze prosperującej firmy architektonicznej w Benevolence. A do tego wyjeżdża jako kapitan Gwardii Narodowej, na misje do Afganistanu. Od najmłodszych lat kocha się w Glorii, jednak nie widząc z jej strony żadnego zainteresowania, skrzętnie ukrywa swoje uczucia. Kiedy dowiaduje się, że dziewczyna w końcu odeszła do męża, zaczyna widzieć swoją szansę. Jednak potem jego życie wywraca się do góry nogami. I nic już nie będzie tak, jak kiedyś.
Jak to się fajnie czytało!
Całkowicie dałam się wciągnąć w tę historię i perypetie głównych bohaterów. Bardzo podobał mi się sposób, w jaki autorka skonstruowała również postaci drugoplanowe. Zabawne dialogi i wartka akcja nie pozwalały się nudzić. Lucy Score podjęła się dwóch ważnych społecznie tematów, o których warto mówić głośno.
No dobra, były też słabsze momenty w tej książce, dotyczące, a jakże… „momentów„. Parskałam śmiechem, czytając o wygięciu w łuk, muszelkach, fallusach, wybrzuszeniach w spodniach, czy, uwaga… wyskakującej erekcji. No, ale, napisać scenę erotyczną nie jest łatwo.
Dla kogo ta książka?
Z pewnością jest to literatura kobieca. To obyczajówka, która kończy się dobrze, jednak z nieprzesadzoną ilością lukru. Spodoba się każdej wielbicielce współczesnych romansów. Na pewno sięgnie po kolejne opowieści z tej serii. Spojler: są równie dobre!
To zdecydowanie moje klimaty. Lubię od czasu do czasu poczytać tego typu książki.
Może kiedyś przeczytam, ale musi poczekać w kolejce.
Czasem lubię sięgnąć po taką lekturę. 🙂
Piękna nazwa miasta. :)))
Lubię takie książki – zwłaszcza po ciężkim tygodniu świetnie odprężają 🙂
Dokładnie. One są chyba właśnie po to!
Ja czytam niewiele romansów, ale czasami mi się przytrafi 😉