Ostatnio było mnie tu mniej, co znaczy tylko jedno — w życiu działo się sporo. Koniec końców, do łóżka położyło mnie zapalenie gardła. I wiesz, nie ma tego złego. Wiele rzeczy sobie przemyślałam albo też…same się rozwiązały. Czy dobrze? Czas pokaże…
Sprawa, która mnie uwierała już od dłuższego czasu to stałe zlecenie, które miałam w danym miesiącu. Jak wiesz, albo i nie, jestem również copywriterem. Kiedy stanęłam przed perspektywą posiadania stałych zleceń za fajne jak na dodatkową pracę pieniądze, byłam mega szczęśliwa. Jednak po półtora roku pisania podobnych do siebie w sumie tekstów, poczułam, że doszłam do ściany. Twórczej przede wszystkim. Dodatkowo miałam poczucie, że zupełnie się nie rozwijam. W tym wszystkim nie miałam już ani motywacji, ani czasu i siły na to, aby szukać czegoś nowego.
Koniec końców, zachorowałam
Zawaliłam termin, a potem podziękowano mi za współpracę. I wiesz — ja paradoksalnie poczułam ULGĘ! Tak, wiem jak to brzmi. Ja nie miałam zupełnie swojego życia. Wolnych wieczorów, czasu na blogowanie. Praca na etacie plus jeszcze dodatkowa — teraz widzę, że to był hard core.
Bo jak leżałam w tym łóżku zupełnie bez sił (nigdy tak się nie czułam — jakby ktoś wyciągnął mi baterie!), miałam trochę czasu na przemyślenie całej tej sytuacji. Stare powiedzenie mówi, że nie ma tego złego… I coś w tym jest. Kiedy minął mi już etap wkurzania się na to, że jestem chora, a ja przecież mam TYLE rzeczy do zrobienia, załatwienia i w ogóle, stało się dla mnie jasne, że chce za dużo.
Nie da się biegać w kołowrotku
jak chomik czy inny szczurek. Praca, rodzina, remont domu, ogród, pasje, ćwiczenia, dieta, rozwój, dbanie o siebie, a tu jeszcze blog… o rany, jak o tym wszystkim piszę, to się męczę, a co dopiero wcielić to w życie. Mimo że przeczytałam całe mnóstwo poradników, to żaden mnie nie przekonał jak nauczka na własnej skórze.
Wciąż czuję, że nie wróciłam jeszcze do pełni sił, ale jestem na bardzo dobrej drodze. Mentalnie również poukładałam sobie w głowie. Wszystko w życiu dzieje się po coś…
A co tam u Ciebie?
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Najważniejsze, że poczułaś ulgę.
Wszystko jest po coś. Twoja choroba była po to, żebyś sobie zdała sprawę, że biegasz w kołowrotku i masz tego dość. Zdrowiej do końca i układaj sobie sprawy.
Ja mam właśnie taką gonitwę od kilku miesięcy i muszę chyba zwolnić, bo się zamęczę. I też zaczyna mnie boleć gardło…
Czasem tak bywa, że życie samo nas zatrzymuje i potem już nic nie jest takie samo. Zdrówka życzę
Znam to… Zdrowia!