Powiem ci tak między nami, że odkąd w naszym życiu pojawił się wymarzony dom, mamy sporo na głowie. Jedną z takich rzeczy jest sprzedaż mieszkania. I przyznam szczerze, nie wierzyłam w te opowieści o zwariowanych oglądających albo tych, którzy przychodzą tylko zobaczyć, jak ktoś mieszka. Przekonałam się na własnej skórze!
Od początku założenie było takie, że nie oddajemy mieszkania w ręce żadnej agencji pośrednictwa nieruchomości, tylko wystawiamy sami. Zresztą o tym, jacy agenci do nas przychodzą, też popełnię osobny post, bo jest o czym pisać! Ale dzisiaj o oglądających…
Panie, tu jest rysa!
Pierwsi, którzy oglądali nasze mieszkanie, byli specyficzni. On, ona i dziecko w żłobku. Wtedy jeszcze byliśmy trochę zieloni w temacie i ogromnie się staraliśmy. Wiesz, żeby było perfekcyjnie posprzątane, wszystko ułożone no i nawet świeczka zapachowa. I przyszli oni. Ona, bardzo mocno nastawiona na tak, z kolei on…”na tym lustrze jest rysa”. „A ta łazienka, to ile jeszcze wytrzyma?”, „Kuchnia może i ok, ale ta podłoga to trzeba wymienić”. Chodził od pokoju do pokoju — a mamy ich trzy plus kuchnia, łazienka i ubikacja — i marudził. Zrobił się nawet chamski, za co już żona lekko go strofowała. W końcu widać było, że jej zwyczajnie głupio. No i nie pojawili się już więcej…
Ja tylko sprawdzić widok
To był jakiś dziwny gość koło czterdziestki. Przyszedł i oglądał mieszkanie z umiarkowanym zaciekawieniem. Ale jak wyszedł na balkon, to stanął jak zahipnotyzowany. Takiego uśmiechu nie widziałam już dawno. Nie wiem, co tam zobaczył. Serio, widok na las, mały park, bloki. Zgadaliśmy się, że M… chodził z nim do szkoły, tylko do równoległej klasy. W rozmowie wyszło, że dopiero co wyszedł z choroby alkoholowej, wrócił z Niemiec i się nawrócił. Gdy usłyszał dzwony z pobliskiego kościoła, z rozbrajającą szczerością stwierdził, że musi się zbierać, bo idzie na wieczorną mszę. Mieszkanie bardzo mu się podobało, ale nie odezwał się więcej…
Bez zdolności
Sporo było oglądających jak ta para: On, ona, małe dziecko. Dość dodać, że na naszym osiedlu dosłowny rzut beretem jest do przedszkola, dwóch szkół, żłobka i bezpiecznego placu zabaw. Miejsce idealne. Oglądają, pytają, mówią że fajnie, tylko…muszą sprawdzić, czy mają zdolność kredytową. (swoją drogą, to chyba powinno być pierwsze, czyż nie?) Niestety, chyba jednak nie dostali zdolności, bo się nie odezwali. Inny przykład to chłopak przed trzydziestką, który dla odmiany zdolność miał. Ale jak to stwierdził z rozbrajającą szczerością – on się w kredyty pchać nie chce na tyle lat. No i zrezygnował.
Dobra energia
To dopiero była para. On i ona, około 50-tki. Oglądają i zatrzymali się przy stosie książek które miałam do recenzji. On stwierdził mierząc mnie wzrokiem – sporo pani czyta. A potem ona wyszła na balkon i stwierdziła, że znalazła bratnią duszę, bo ona też uwielbia kwiaty na balkonie. Na koniec usłyszałam, że mamy tu bardzo dobrą energię i że ona to czuje całą sobą.
Hmmmm?
Mieszkania jednak nie kupili, bo najpierw muszą sprzedać swoje. I że ewentualnie możemy się umówić tak, że my poczekamy aż oni sprzedadzą i wtedy będą mieć kasę na nasze. Nie poszliśmy na to.
Sprawdzić jakie mieszkania
Była też i taka para, którą znam z widzenia z naszego osiedla. Ona chyba mnie jednak nie kojarzyła, ale gdy w rozmowie wyszło, że ma białego westa, nieco się zaczerwieniła. (pamiętam go, bo wpadł mi kiedyś pod nogi jak biegałam po parku). Oglądali, byli zaznajomieni w temacie. Wyglądało na to, że chcieli zobaczyć jakie mieszkanie wystawiamy, bo sami również wystawili i chcieli zobaczyć konkurencję. Również się nie odezwali.
Przyznam ci się, że mieszkanie jest wystawione już trzy miesiące. Przewinął się cały katalog osób, czasem bardzo specyficznych. A że sytuacja na rynku mieszkaniowym dla większych mieszkań jest jaka jest, to na potencjalnego nabywcę czekamy nadal. I mam prośbę, trzymaj kciuki albo wyślij dobrą energię czy modlitwę, aby się sprzedało. To rozwiąże wiele spraw…
P.S. Wszechświecie, ja wiem, że ty działasz, ale może tak więcej konkretów?! ;P
Sprzedaż mieszkania to niestety nie taka łatwa sprawa… 🙁
Takie doświadczenie poza samym aspektem w sprzedaży, jak widać, wiele uczy i pozwala poznać różne typy osobowości. Trzymam mocno kciuki, aby się udało, jak najszybciej dokonać sprzedaży.
U mnie w skrzynce sie pojawiają często kartki „kupię mieszkanie w tym bloku”. Nie dostanie się zdaje się za to jakiejś rewelacyjnej kasy, ale może to lepsze niż trzymac latami i płacic czynsz.
Ja mam wrażenie, że dobre mieszkania rozchodzą się jak świeże bułeczki.
Trzymam kciuki, musi się ziścić.
Trzymam kciuki mocno – tym bardziej, że cały czas pamiętam nasze własne, trwające kilka lat perypetie z próbą sprzedaży mieszkania 😀
W końcu wyszło na to, że najpierw znaleźliśmy kupca na stare mieszkanie, a potem na gwałt trzeba było szukać nowego. Wariactwo!