Dzisiaj literatura lekka i przyjemna. Obyczajówka z gatunku takich, które czytasz po męczącym dniu albo w ramach relaksu. Historia miłosna graficzki i geniusza matematycznego. Połączyły ich znaki, a właściwie litery na jego zaproszeniach ślubnych…
Książkę „Między literami” Kate Clayborn zamówiłam z popularnej księgarni internetowej. Potrzebowałam czegoś niewymagającego. I już na wstępie powiem, że to właśnie otrzymałam.
Historia dzieje się w Nowym Jorku
Wzięta graficzka, Meg Mackworth, specjalizująca się w kaligrafii, rozwija swoją karierę. Pracuje w studio prowadzone przez jej dobrą znajomą. Artystka robi przede wszystkim ślubną papeterie — od zaproszeń, przez listę gości a kończąc na podziękowaniach. I zarabia na tym całkiem nieźle. W życiu uczuciowym i relacjach z przyjaciółką nie idzie jej już tak dobrze.
Kolejna idealna para, nowe zlecenie z motywem ze „Snu nocy letniej” Szekspira. Problem w tym, że Meg we wszystko trochę bezwiednie, wplata pewien słowny szyfr, który jest niedostępny dla większości ludzi. W sobie tylko znanym kodzie lokuje tam słowo „pomyłka”, bo kompletnie nie widzi Reida i jego narzeczonej jako pary małżeńskiej.
Rok później, niedoszły jak się okazuje, pan młody przychodzi do Meg i pyta wprost — skąd wiedziałaś? Może jej zniszczyć karierę. Może ją oskarżyć. Ale, jak to w obyczajówkach bywa, może też w niej się zakochać.
Wyłapałam kilka niuansów
Nie byłabym sobą, gdyby nie doczepiła się kilku rzeczy. Ktoś tu przeoczył kilka scen, być może zawiniła redakcja tekstu, a może przez tłumaczenie tak kiepsko wyszło? Kilka stron na samym początku wprowadza zamieszanie. Wiemy, że bohaterka wspomina wydarzenia z przeszłości, jednak narracja nieumiejętnie wplata je w teraźniejszość i czytelnik w pewnym momencie nie wie, co było kiedyś, a co obecnie.
W innej scenie napisane jest, jak bohaterka widzi napiętą twarz mężczyzny, mimo że ten stoi odwrócony do niej plecami. I takich potknięć jest sporo, ale wyłapie je tylko uważny czytelnik, albo czepialski. Jak ja;P No i wątek kryminalny wyskoczył jak przysłowiowy „królik z kapelusza”. Szkoda, że nie został wcześniej zaakcentowany, wyszłoby wtedy bardziej wiarygodnie.
Podsumowując
To przyjemna opowieść, gdzie litery podskakują między bohaterami, a czasem nawet zalewają całą przestrzeń. Wątek liternictwa ciekawy, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo czcionka wpływa na indywidualny odbiór tekstu. Jednym słowem – fajna. Tyle i aż tyle.
Książka „Między literami” Kate Clayborn to nowość z księgarni taniaksiazka.pl
*wpis powstał przy współpracy z księgarnią taniaksiazka.pl
Cieszę się, że mam tę książkę. Na pewno w wolnej chwili do niej zajrzę.
Lubię od czasu do czasu sięgnąć po coś lżejszego 🙂
Teraz jest jakaś moda na takie przeplatanie teraźniejszości i przeszłości i jak to jest nieumiejętnie zrobione, to jest bardzo wkurzające.
Może kiedyś wpadnie w moje ręce.
Robiłam coś takiego przez chwilę. A dokładniej winietki na rocznicę ślubu mojego wykładowcy. Dawno i nieprawda. Meg, powiadasz, to mi bardzo pasuje do Meg Ryan, gdyby zechcieli sfilmować. Ale pewnie nie zechcą. Zresztą, ona wówczas powinna być właścicielką małej księgarenki, a on… dużej księgarni. Czy coś… Na upartego literki też można tam wcisnąć.