Październik za nami. Przyznam, że u mnie mocno intensywny, ale ogarniam się powoli w nowej rzeczywistości. Przewartościowałam również pewne rzeczy, dlatego też na instagramie mnie tak mało. Jesień nas rozpieszczała prawdziwą wiosenną pogodą na tyle, że nawet ja polubiłam jesień. Ale tylko w tej słonecznej odsłonie.
Wróciłam do regularnego biegania
W poprzednich miesiącach biegałam z doskoku. Raz wychodziło, raz się nie chciało. Z pewnością to znasz. W październiku jednak zawzięłam się i staram się wychodzić na krótkie, półgodzinne przebieżki trzy razy w tygodniu. Bieganie daje mi niesamowitego powera do działania. I wiesz, im ciężej, tym szerzej się uśmiecham!
Moja mata za to leży w kącie i tylko nieśmiało łypie zza szafki. Tak, jakby chciała przypomnieć, E! a ja? W październiku nie zrobiłam ani jednego treningu. Wynika to nie tyle z mojego lenistwa, co z racjonalnego podejścia. Kiedyś potrafiłam biegać i jeszcze ćwiczyć w tym samym dniu. Teraz wiem, że to w moim przypadku szybka droga do przetrenowania.
Kupiłam sobie słuchawki
I nagle praca w domu zrobiła się rewelacyjna. Zbierałam na nie dosyć długo, ale w końcu mam takie, które doskonale wyciszają otoczenie. Także teraz moje Baby mogą skakać i głośno się bawić, sąsiad gazować auto a plotkary pod oknem obrabiać całe osiedle. Ja (prawie) nic nie słyszę. Mam dobry słuch i dla mnie jakość dźwięku była bardzo istotna. Nie tyle, żeby zabić ją basami, a raczej, by wydobyć wszystkie inne tony. Potrafię więc po prostu siedzieć i delektować się muzyką wpatrzona w jeden punkt. Tak, wiem, to akurat nie sprzyja wydajności pracy 😉
Zrobiłam sobie pół dnia wolnego
Wiem, jak absurdalnie to brzmi, ale moja codzienność jest bardzo zabiegana. Przez całe wakacje obiecywałam sobie, że jak Baby pójdą do szkoły i przedszkola, to pojadę na samotną wycieczkę rowerową. Egoistycznie, bez dzieci, bez M… tylko ja i rower. Koniec końców udało się to dopiero w październiku. Przepiękna pogoda i jesienna aura zagwarantowała niezapomniane widoki.
Blogowo znowu na minus
Nawał zleceń i dodatkowa praca — ile można się tym zasłaniać? Ale z drugiej strony właśnie nadmiar obowiązków sprawił, że naturalnie wyeliminowałam zapychajki. Zamiast więc instagrama, podczas przerwy w pracy, odpalam sobie Duolingo. I ja wiem, że jako blogerka strzelam sobie w stopę, bo jak mnie nie ma w social-media, to mój blog właściwie nie istnieje. Ale wiesz, doszłam już do takiego punktu w blogowaniu, że nie bawi mnie gonitwa za uciekającym króliczkiem. A takie wymagania stawiają nam teraz social-media. Jestem więc ogromnie wdzięczna każdemu, kto do mnie wpada poczytać niekoniecznie przy filiżance kawy 😀
Mam za to ogromne zaległości w odwiedzaniu blogów, ale sukcesywnie nadrabiam!
Podsumowując, październik był jak dobre ciasto korzenne — intensywny w smaku, pełny aromatycznych, dobrych chwil i pozostawiający miłe wspomnienia. A jaki był u Ciebie?
Delektowanie się muzyką nie sprzyja wydajności pracy? Hmm… ja bym z tym dyskutowała. 🙂 Taki relaks potrafi na zebranie sił, aby ruszyć do pracy z większą energią. A dobra muzyka dodaje skrzydeł! O świetnych pomysłach rodzących się podczas słuchania nie wspominając.
Co do mojego października… ano był, dwa tygodnie na szpitalnej rehabilitacji, wypis w gorszym stanie niż w dniu przyjęcia. 😀
Wow, regularne bieganie to coś fantastycznego. Ja niestety biegać nie cierpię, chociaż wiem że jest to na prawdę wartościowa aktywność 🙂
https://redamancyy.blogspot.com/
Ja też wróciłam do biegania 🙂 Grzech byłoby nie korzystać z takiej pogody no i blogowo, tez trochę kuleję – ale z wiadomych powodów, za to mój kanał YT kwitnie 🙂 Może z braku spotkań, polubiłam nagrywanie?
Witaj w klubie, bo ja też doszłam już do takiego punktu w blogowaniu, że nie bawi mnie gonitwa za uciekającym króliczkiem. Wolę skupić się na rodzinie i na innych obowiązkach, a blog traktuję jako odskocznię, a nie jako obowiązek.
Podziwiam, że biegasz. Ja nigdy nie lubiłam biegania, ale za to kocham jazdę na rowerze i chyba muszę wrócić do tej ulubionej przeze mnie aktywności.
Cieszę się, że twój październik zgromadził tak wiele aromatyczny chwil.
Kochana ! Jak ja się cieszę, że o tym napisałaś ! Ja też – po raz nie wiem który zaczęłam biegać. Zaczęło się od tego, że zapisałam się z moją siostrą na bieg kobiet Zawsze Pier(w)si – w październiku. Od tego momentu biegam systematycznie co drugi dzień. Jeśli chodzi o blogowanie to mam podobnie. Już jakiś czas temu o tym pisałam. Zrezygnowałam z fanpage na FB, bo wcale nie chcę mieć więcej anonimowych odwiedzin na moim blogu. Rzeczywiście od tamtego czasu mam mniej odwiedzających, ale za to wiem, że są to ludzie, którzy też mają pasje i nie są tu za karę ani przy okazji. Są , bo chcą tu być ! Ściskam i pozdrawiam :)) Pisz , pisz !!! Ja tu zawsze trafię na filiżankę kawy :))
P.S. Dodam tylko, że dziś piszę ten komentarz już po raz drugi, bo po południu miałam przerwaną łączność i jeszcze jedno: Dziękuję za inspirację, bo dzięki Tobie podsumowuję każdy miesiąc – niezapomnianymi chwilami :)))))))
Muszę pomyśleć o dniu wolnym. To znakomity pomysł bo z dwójką dzieci w domu, można czasami oszaleć.
Ja lubię jesień w każdej odsłonie. 🙂
Też muszę zrobić sobie pół dnia wolnego… Może w listopadzie się uda 🙂
Moja aktywność internetowa ogranicza się do moich blogów i odwiedzin u innych, SM już dawno sobie odpuściłam. Za dużo małowartościowych treści…
Super, że biegasz Agnieszko. Pozdrawiam serdecznie. 😍.
Super, że udało Ci się wrócić do biegania. Jesień nas w tym roku rozpieszcza i zachęca do aktywności fizycznej