Moja przygoda z codzienną medytacją trwa. Na własnej skórze odczuwam jej pozytywne działanie. Dzisiaj chciałam Ci opowiedzieć o czymś, co przydarzyło mi się podczas medytacji kundalini z mantrami i mudrami. Przyznam, że nie potrafię tego racjonalnie wyjaśnić.
Cała moja przygoda z medytacją rozpoczęła się od Agnieszki. Poznałyśmy się trzy lata temu na Festiwalu Kobiet Internetu w Gdańsku. Potem obserwowałyśmy się na Instagramie. I to właśnie Ona zainspirowała mnie do zmian w swoim życiu. Szerzej pisałam już o tym we wcześniejszym wpisie:
@AgnesMayLife możesz spotkać na Instagramie, gdzie publikuje inspirujące treści oraz prowadzi medytacje na żywo. Na początku tego roku skusiłam się na medytację zimową kundalini. Wyglądało to mniej więcej tak, że otrzymywałam plik dźwiękowy z konkretnymi mantrami (muzyka, śpiew), oraz wytyczne co do poszczególnych mudr (czyli co trzeba robić z rękami). Miałam medytować przez 40 dni, codziennie.
Kiedy teraz o tym piszę
Sama się sobie dziwię, że podjęłam się czegoś takiego. Ja? Racjonalna do bólu? Serio?
Serio.
Poświęcałam około 15 min dziennie. Siadałam w spokojnym miejscu, puszczałam mantry, mruczałam je pod nosem i tyle. Po pierwszych kilku sesjach byłam zaskoczona. Pojawiło się przyjemne mrowienie wewnętrznej części dłoni oraz ust. Do tego zalewała mnie na przemian fala gorąca i chłodu. Raz się nawet rozpłakałam.
Przerażona napisałam do wspomnianej Agnes, czy to wszystko normalne? Odpowiedziała, że jak najbardziej. Po prostu po swojemu odczuwam przepływającą energię. To tak, jakbym czuła wirującą wokół moich dłoni wielką kulę z malutkimi igiełkami. Czuję to tylko wtedy, gdy medytuję.
Pozytywne zmiany
40 dni regularnej medytacji sprawiło, że byłam spokojniejsza wewnętrznie. Do tego mam wrażenie, że nawiązałam lepszy kontakt z samą sobą i wsłuchuję się w siebie. W tym samym czasie zupełnie niespodziewanie zaczęłam nową pracę, która do dzisiaj przynosi mi mnóstwo satysfakcji. Znalazłam w sobie odwagę, by spróbować i okazało się, że jestem do tego wprost stworzona.
Teraz medytuję trochę inaczej, jednak poranek bez 20 min na balkonie jest niepełny. Wiesz, ja nie do końca wierzę w te wszystkie kanały energetyczne, czakry i całą magiczną resztę. Widzę jednak na swoim przykładzie, że codzienna medytacja to proces, który pozytywnie wpłynął na moje życie. Co więcej, uratował mi psyche, gdy tematy związane z pandemią sięgnęły apogeum.
Medytujesz? A może uważasz to za stratę czasu?
Tak mi teraz przyszło do głowy, że w następnym wpisie opowiem Ci o medytacji mindfulness, która nie ma w sobie ani krzty żadnej religii. I przynosi niesamowity spokój.
♦
A z cyklu jednym zdaniem o… dzisiaj m jak… www.malajaponia.pl Jeżeli pasjonujesz się Krajem Kwitnącej Wiśni, absolutnie musisz odwiedzić to miejsce. Położone w sercu Karkonoszy, zachwyca już od wejścia, przenosząc Cię wprost do japońskiej kultury, sztuki i niepowtarzalnego klimatu. Ogród japoński wprowadzi spokój, a warsztaty oraz wystawa lalek zachwycą już od wejścia. Znajduje się tam również rozległy plac zabaw, co z własnego doświadczenia wiem, jest najważniejsze dla najmłodszych zwiedzających;)
Kiedyś próbowałam medytacji, ale chyba nie potrafię medytować :/
Medytuję i świetnie się z tym czuję. 😊
Z ciekawością przeczytam o medytacji mindfulness. To, co sama robię można nazwać twórczą medytacją (mindfuldrawing) i przyznaję, że dobrze mi z tym.
Po Twoim wpisie jestem już pewna, że chcę jeszcze raz spróbować wciągnąć się w medytację.
Wspaniała sprawa, każdy powinien, dla siebie, warto 🙂 Super wpis <3
Jak ja lubię Twoje wpisy o medytacji… Właśnie dzisiaj polecałam komuś, żeby choć spróbował, ale ciężki orzech. Każdy jednak musi sam do tego dojrzeć. Ja już nie wyobrażam sobie życia bez medytacji wieczornej.
Gabrysiu, napisałaś coś bardzo ważnego, że do medytacji każdy musi przejść swoją ścieżkę. Musi dojrzeć. Na siłę to nic nie wyjdzie…
Chciałabym medytować, nawet byłam na kursie, ważna jest systematyczność, Twój tekst zainspirował mnie aby wrócić do medytacji dziekuję
Byłam w cudownym miejscu w Indonezji – gdzie jeden człowiek nie pamiętam dokładnieimienia, ale to chyba był Kadek – pokazał mi jaką cudowną siłę ma medytacja i wprowadzenie do swojego życia wewnętrznego spokoju. Przyznam, że nie mam chwili na medytacje – bynajmniej w chwili obecnej – trzylatek na horyzoncie non stop – wkrótce się to zmieni. Pewnie w tym czasie ponownie wrócę do tematu.
Ktoś czytający mój komentarz może pomyśleć: „Jak się chce to się znajdzie czas”, „wystarczy być lepiej zorganizowanym” – uwierzcie robię co się da i co w mojej mocy, ale jest ciężko i są też inne priorytety.
Bardzo wartościowy artykuł! Pozdrawiam!
Doskonale Cię rozumiem. Mam dwójkę wspaniałych dzieci, 9 i 5 lat i w końcu łapię lekki oddech. Bo wcześniej bywało…różnie;]
I tu nie chodzi o lepszą organizację, a o to, że doba zwyczajnie jest za krótka!
Twoja przygoda z medytacją budzi u mnie podobne wspomnienia. Będąc dzieckiem miałem taki okres, że często medytowałem. Nie miałem wtedy pojęcia o mudrach (zresztą nie wiem nawet, czy potrafiłbym ułożyć ręce w odpowiedni sposób – jedną ręką mam mniej sprawną niż drugą).
Siadałem, zamykałem oczy, oddychałem powoli i głęboko i przy spokojnej muzyczce faktycznie się rozluźniałem, odpływałem. Muszę w końcu do tego wrócić. Świat za bardzo człowieka przytłacza teraz, za szybko pędzi do przodu.
Czekam na kolejną część o medytacji 🙂 A póki co zapraszam Cię na mały koncert: https://zyciecelta.wordpress.com/2021/08/20/aneks-muzyczny-i-pewne-pytanie/
Nie pozostaje mi chyba nic innego jak spróbować praktykować. Może mi się uda wytrwać i zachować systematyczność
Tak mnie zaciekawiłaś, że chyba też spróbuję czegoś takiego. Choć nie będzie to łatwe, bo ja z tych co to pięć minut w miejscu nie potrafią usiedzieć.
Moja przyjaciółka medytuje, kusi mnie też zacząć 🙂
Ja zaczęłam medytować, gdy odkryłam ,,Poradnik Headspace” na Netflixie. Uwielbiam to uczucie i również byłam bardzo zdziwiona, że tak to wszystko może działać. Teraz mi przypomniałaś, że już dawno nie medytowałam.
Pozdrawiam Kolorowo!
Nigdy nie miałam okazji medytować ale słyszałam że potrafi to być zbawienne w szczególności dla osób które często isę stresują. Taki moment wyciszenai jest bardzo ważny.
http://redamancyy.blogspot.com/
Jakiś czas temu pomyślałam o tym, ale na tym się skończyło. Po tym, co przeczytałam, chyba wprowadzę to w swoje życie, tym bardziej, że jestem emocjonalnie rozchwiana.
Czas poświecony dla siebie, nigdy nie jest czasem straconym… Cieszę się, że mogłam pokazać Ci, jakie niesamowite korzyści może przynieść Ci kilka minut dziennie na oddychaniu 😉 Na śpiewaniu i na byciu tylko dla siebie… Pamiętaj, żeby z odwagą sięgać po to, co dla Ciebie dobre. Rozwiń swoje piękne skrzydła i wzbij się jak kolorowy motyl ku niebu.
Namste <3