Przyznaję szczerze. Mimo usilnych chęci celebracji chwil i zatrzymywania ich w małych szczęściach, luty przepłynął praktycznie niepostrzeżenie. Co więcej, to był miesiąc, w którym było najmniej wpisów w historii tego bloga. Serio. Oto najbardziej aromatyczne chwile lutego 2021
Dużo pracowałam
a właściwie, to wpadłam w kierat. Podjęłam się sporego zlecenia i jak to ja, chciałam wywiązać się z niego perfekcyjnie. Zatem każdą wolną chwilę poświęcałam na pracę. A że w międzyczasie wpadło jeszcze kilka mniejszych zleceń, to w efekcie praca stanęła na pierwszym miejscu. I nie to, żebym się żaliła. Nabieram wiatru w żagle i bardzo dobrze mi z tym. Jednak muszę wyrobić w sobie własną etykę pracy, która pozwoli mi na racjonalny podział pracy i czasu wolnego. Byłoby prościej, gdybym wychodziła do miejsca pracy, takie odcięcie. Ale że pracuję w domu, to czasem bywa ciężko. I odczułam to na własnej skórze.
Dużo się uczyłam
oprócz pracy, moje myśli zajmowały również kursy. Skończyłam kolejny kurs doszkalający warsztat pisarski. Poznałam tam naprawdę wyjątkowe kobiety, z niesamowitym talentem. Ucząc się pisania powieści, nabieram ogromnej pokory w kontekście recenzji książek. Nie oznacza to jednak, że będę zgadzać się na bylejakość.
Zaczęłam również doszkalający kurs copywriterski, gdzie również uczę się pisać, ale trochę inaczej niż w prozie. Myślę, że dzięki wiadomościom z tego szkolenia, moje teksty na blogu będą coraz ciekawsze a Tobie będzie się jeszcze lepiej je czytać. Okazuje się, że dobrze odnajduję się warsztatowo w większości tekstów z jakim przyszło mi się zmierzyć. Tak jak pisałam wyżej – łapię wiatr w moje twórcze żagle i wiesz, to cudowne uczucie.
Dużo medytowałam
Tak. Medytacja na dobre wpisała się w moją codzienność. Co więcej, wykupiłam u @agnesmylife zimową medytację kundalini. Przyznam, byłam bardzo sceptycznie nastawiona. Jakieś podśpiewywania, mudry, mantry. Serio? Serio. Nie wiem na czym polega fenomen tego, ale jedno jest pewne – zauważyłam w sobie bardzo pozytywne zmiany. Czy one nastąpiłyby bez medytacji? Nie wiem. Jeżeli jesteś ciekawa moich wrażeń z medytacji, napisz w komentarzu, stworzę o tym osobny wpis.
Mało ćwiczyłam
Na początku lutego chorowałam. Potem byłam przez długi czas słabsza. Nie chciałam niepotrzebnie żyłować się na siłę. Tak jak pisałam kiedyś – małymi krokami, ale do celu. Pod koniec wróciłam do regularnych półgodzinnych ćwiczeń. Ale w sumie chwalić się nie ma czym. Swoją drogą, od długiego siedzenia przy biurku zaczęło mnie boleć ramię i plecy. Odkąd wróciłam do ćwiczeń, bóle minęły. Nikt mi więc nie wmówi, że ćwiczenia nie poprawiają jakości życia;)
Mało blogowałam
i głupio mi z tym. Mam ogromne braki w czytaniu Waszych blogów. Ale, od marca mam mocne postanowienie poprawy. Łącznie z tym, że na blogowanie poświęcę 30 minut każdego dnia. Wydaje się niewiele, prawda? Coś mi jednak podpowiada, że takie krótkie zrywy, ale codziennie, będą w efekcie lepsze niż sporadyczne długie blogowanie. Póki co, sprawdza się to nieźle. O efektach napiszę w kolejnych, marcowych aromatycznych chwilach.
Taki był mój luty. Przemknął niczym cień. A jak było u Ciebie?
♦
A z cyklu jednym zdaniem o… dzisiaj s jak… stojaki tekturowe https://stojakitekturowe.pl/ Co to takiego? Jeżeli jesteśmy zwykłymi konsumentami, z pewnością spotykamy je w każdym większym sklepie. Mają różne wielkości i faktury. Mogą stać na ladach, albo też na ziemi. Czasem w formie totemu, czasem imitujące znak rozpoznawczy firmy. Bywa, że mają zupełnie nieszablonowe kształty. Za każdym razem mają jednak jedno zadanie – dyskretnie przypomnieć kupującemu o danym produkcie i sprzedać go w jak największej ilości. Statystyki podają, że udaje im się to znakomicie!
Oj, nie przejmuje się. Ja też miałam mało czasu w lutym 🙁
Wspaniałe, że ciągle inwestujesz w siebie. Uczysz się i rozwijasz. 😊
Przecież nie można robić wszystkiego. 😉 Pracujesz, rozwijasz się, a to już dużo. Blogi poczekają, no a z tymi ćwiczeniami? Nie komentuję bo samej mi wstyd. 😉
Mnie też ostatnio brakuje czasu na blogowanie. Oby się to szybko zmieniło.
Oczywiście, że jestem ciekawa Twoich wrażeń z medytacji. 🙂
Oooo ja bardzo chętnie poczytałabym o kursie copywriterskim! Opowiedz o tym coś więcej, na czym to polega? Może masz jakiś do polecenia?
Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej. 😉
Nie przejmuj się, ja również od połowy zeszłego roku mam na blogowanie raz więcej, raz mniej czasu, głównie z powodu doktoratu i dodatkowych kursów, webinarów i tak dalej. Ale wierzę, że robimy co możemy! 🙂
O kursie na którym jestem teraz, opowiem jak go skończę. To moduł 5 tygodni, także jeszcze trochę. Z perspektywy czasu zapewne dopiero ocenię, czy warto:)
Coraz częściej myślę o jakimś ciekawym kursie. Może w końcu się zmobilizuję 🙂
Mnie też luty jakoś szybko minął – nawet nie wiem kiedy, cieszę się że pokochałaś medytację – ja już ( jak to mówi Klaudia Pingot, którą polecam) nigdy – przenigdy nie chciałabym wrócić do czasów ” sprzed”
Wiesz, ja chyba też już nie chcę przestać medytować;) Serio, to takie fajne dopełnienie dnia.
Niby luty zawsze tak jakoś szybko leci nie? Ale po tym wpisie widać, że wykorzystałaś zeszły miesiąc na maksa : Jestem z Ciebie dumny. Blog zawsze tu będzie i my też, a życie poza blogiem (zwłaszcza wypełnione nowymi doświadczeniami) jest najważniejsze.
I tak, chętnie poczytam o Twoich wrażeniach z medytacji 🙂 Dawniej samemu też trochę medytowałem i coraz poważniej zastanawiam się nad powrotem do tego.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Celcie, ślicznie dziękuję za miłe słowa! O medytacji w takim razie napiszę niebawem:)
Ja też tak mam, że jak ćwiczę to od razu lepiej się czuję i różne bóle przechodzą:).
Ja też mało ćwiczyłam. Ciężko mi się do tego zabrać. Pozdrawiam
Ja jestem zdania, że systematyczność, cokolwiek się robi, jest najskuteczniejsza. Lepsza niż zrywy dłuższe, ale sporadyczne.
Czekam już od kilku miesięcy na te Twoje „aromatyczne chwile” – lubię je czytać 🙂 Oj u mnie też ten luty przemknął, wręcz jakby go nie było, jakby od razu po styczniu był marzec.. Trzymam kciuki za dalszy rozwój, za kolejną dawkę wiedzy na warsztatach i z przyjemnością przeczytam o medytacji 🙂 Pozdrawiam. Renia.
U mnie luty też minął bardzo szybko. Czas praktycznie przeleciał przez palce na studiowaniu i sesji.
Pozdrawiam, Werka
Mój luty był dość intensywny, ale z racji wielu obowiązków ostatnio u mnie każdy miesiąc taki, więc zaczęłam się przyzwyczajać. Wypracowałam nawet swój własny rytm, który pomaga mi lepiej funkcjonować. I efektywniej.
Dla mnie luty był również bardzo pracowity, ale ja mam ciągle ostatnio ze wszystkim niewyróbkę;)
Super, że cały czas się rozwijasz!
Miłego weekendu:)
Jestem ciekawa co to za kurs coprywriterski? Też uważam, że lepiej mniej a częściej, mam tu na myśli blogowanie. 🙂 .
Czasami tak bywa, też miałam słaby miesiąc, serdecznie pozdrawiam, miłego dnia…
Ja chcę o medytacji wiedzieć, ja chcę, ja!
Kuszą mnie też te kursy pisarskie, no…
Aga jesteś niesamowita I bardzo mi imponujesz ale to już Ci chyba mówiłam 🙂 normalnie zazdroszczę Ci takiego samozaparcia 🙂 oczywiście pozytywnie…
Moj luty tez strzelił jak z bicza, może dlatego ze ja kazdego dnia pracuje w przedszkolu, a tam niestety energii tracę dużo i jak przychodzę dodomu jestm flak 🙂 luty to jeszcze mocno zimowy miesiąc w Norwegii, a do tego ciemny… książkę otwieram i oczy same sie zamykają… może marzec będzie lepszy