Jak człowiek chce, to właściwie może wszystko. A konkretniej, może pokonać największe swoje słabości. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Rzucając kawę na całe 39 dni. Opowiem Ci dzisiaj, jak sobie z tym dawałam radę…
Zaczęło się niewinnie…
od tego, że drgała mi powieka. Nie cały czas, ale w chwilach największego zdenerwowania czułam się jak postać z kreskówki, której lata oko. Do tego doszły bolesne skurcze łydek. Z racji tego, że mam problemy żylne, na te symptomy jestem bardzo wyczulona. Wisienką na torcie był fakt, że ciągle chodziłam zmęczona i wkurzona. Zrobiłam rachunek sumienia – 5 filiżanek pełnych aromatycznej, czarnej, mocnej kawy to jednak za dużo. Stwierdziłam – robie detox kawowy. Już. Teraz. Bez sentymentów. Szerzej pisałam o tym w osobnym wpisie: W niedzielę wypiłam ostatnią kawę…
Początki były koszmarne…
naprawdę. Jeżeli obserwujesz mnie na instagramie, widziałaś zapewne na story. Byłam wredna, rozdrażniona, ospała. Jak nie ja. Doszło do tego, że mój M… stwierdził błagalnym głosem „Aguś, napij się kawy, ja nikomu nie powiem...” Także tego. Przez pierwszy tydzień nie zauważałam żadnych pozytywnych zmian. Raczej na odwrót- wcale nie czułam się lepiej po odstawieniu kawy.
Ale mniej więcej w połowie drugiego tygodnia…
dotarło do mnie, że bez codziennej dawki kofeiny da się normalnie funkcjonować. Poradzono mi na instagramie, abym zamiast kawy piła yerbę mate. W akcie desperacji poczytałam, zamówiłam zestaw startowy składający się z naczynia, rurki, termometru i 10 próbek różnych yerb. Gdzieś z tyłu głowy jednak kołatało mi ciche – no dobra. rzucasz kawę i przechodzisz na yerbę? To tak jakbyś rzuciła palenie i przeszła na papierosy elektroniczne. Nie tędy droga.
W moje poranki jednak wpisała się bardzo słaba yerba. Rekomenduje się wsypywać od 30 do 50 g herbaty na tykwę. Ja wsypuję…jakieś 3 łyżeczki, około 15 gram. Wystarcza.
Bo dotarło do mnie…
że w tym wszystkim nie chodziło o kofeinowego kopa. Tylko o…rytuał. Musiałam przejść ten detox kawowy by to zrozumieć. Tak. Kawa stała się takim moim wytchnieniem od codzienności. Wpisała się w przygotowanie do nowego dnia, przerwę w pracy w południe, popołudniowe chwile relaksu. Chodziło o ten czas, który przeznaczam na wypicie tej kawy. Te chwile tylko dla mnie. To było coś oczywistego, lecz musiałam swoje przejść, aby to zrozumieć.
Nie znaczy to jednak…
że przestałam marzyć o filiżance kawy. Im bliżej było do Bożego Narodzenia, tym intensywniej o niej myślałam. Bo nie dodałam wcześniej – odwyk od kawy rozpoczęłam 16 listopada. Kawę napiłam się dopiero w Pierwszy Dzień Świąt Bożego Narodzenia. Czasem śniło mi się, że wypiłam kawę. I budząc się myślałam…”o nie! a co z moim postanowieniem?!” Ech… Świeżo zaparzoną kawę potrafiłam wyczuć na przysłowiowy kilometr. Miałam wtedy i mam cały czas bardzo wyczulony węch na kawowe aromaty.
Aga, po co Ty się tak męczysz?
po co Ci ten detox kawowy? pytała mnie blogowa znajoma na instagramie. Z pobudek czysto egoistycznych. By udowodnić sobie, że mam na tyle silną wolę, by rzucić z dnia na dzień mój największy nałóg. Kawę. Aby poczuć, że mogę, jeżeli czegoś naprawdę chcę. Gdy na czymś mi bardzo zależy.
W ten bożonarodzeniowy poranek pierwsza kawa smakowała świetnie. Od razu wypiłam kolejną. Nie ukrywam, rzuciłam się jak szczerbaty na suchary. Jednak postanowiłam sobie, że w każdy następny dzień wpisuję tylko jedną filiżankę. I póki co, trzymam się tego mocno.
Co się zmieniło?
Uczciwie powiem – zaczęłam pić więcej niż wcześniej zielonej herbaty. W mojej kuchni zrobiło się miejsce na zieloną, owocową i czarną herbatę w różnych odmianach. Wróciłam również do regularnego picia wody. Po skurczach nie ma śladu. Wydaje mi się, jakbym miała więcej energii. Czuję się generalnie bardzo dobrze. I udowodniłam sobie, że potrafię!
Dziękuję Ci za trzymanie kciuków i wsparcie. Bo to było cięższe wyzwanie niż zakładałam! 🙂
Podziwiam Ciebie, ja chyba nie dałabym razy, na razie nie walczę ze swoim nałogiem:)
Oj dałabyś radę, gdybyś była naprawdę zmotywowana. Mamy w sobie więcej siły niż nam się wydaje!
Gratulacje, Kochana, że się takiego wyzwania podjęłaś i że wytrwałaś! Dumny jestem z Ciebie bardzo 🙂
Jak być może pamiętasz – jestem członkiem Jedi Order. Wszyscy tam bardzo lubią kawę. Czasami wręcz odnoszę wrażenie, że jestem tam jedynym herbaciarzem 😀
Jeden mój kolega stamtąd miał niedawno całkiem podobny problem do Twojego. Pijał po 5-6 filiżanek kawy dziennie. Któregoś razu zauważył, że mu serce skacze, że w nocy nie może spać i jest ciągle rozdrażniony. Ograniczył kawę i teraz pija tylko 1-2 dziennie. Zdrowie wróciło mu do normy.
Dziękuję Celcie! Wiesz, u mnie nie było jeszcze skoków serducha, ale skurcze dostatecznie mnie przestraszyły. Ograniczenie kawy do 1-2 filiżanek do dobry krok. Cieszę się, że Twojemu koledze udało się zredukować ilość kaw bezboleśnie;)
Nie mam jeszcze takiego nawyku żeby pić kawę codziennie. Potrafię nie być kilka dni, by potem znowu napić się filiżankę. 😊
I to jest prawdziwa celebracja chwili:D
Trochę za dużo pije kawy /latte/ bo 2-3 filiżanki, nawet 4, chce ograniczyć do 1-2, może mi się uda. Brawo za wytrwałość ale jeśli już coś się działo to dobrze, że zadziałałaś. Myślę, że z umiarem nie zaszkodzi. Pozdrawiam serdecznie…
ja nigdy nie lub iłam kawy ;D nawet zapach mnie drażnił 😀
Zapach kawy drażnił mnie tylko w początkach ciąży. Normalnie, ten zapach uwielbiam 😀
Nie lubię kawy, ale jestem w stanie Cie zrozumieć, bo odstawienie czegokolwiek (cukru np) jest trudne!!!
Jest, bo za tym odstawieniem idzie również przyzwyczajenie do pewnych rytuałów.
Podziwiam Cię za to:). Ja się nie mogę odciąć od słodyczy…. tak samo mnie to boli jak choć na 1 dzień zrezygnuję….ech.
Na słodycze powiem Ci jakoś to nie. Ale dobrego domowego ciasta nie odmówię. I domowych gofrów:D
Jak si ę chce to można wszystko. Ja póki co nie planuję takiego detoksu.
O rany, masz dwójkę małych dzieci, nie….dla Ciebie taki detox jest niewskazany. Nieprzespane noce to coś, z czym chyba jeszcze czasem się zmagasz, co? 🙂
Podziwiam naprawdę podziwiam. Gratuluję, że się udało chociaż nie jestem przekonana, że takie nagłe odstawienie kawy było dobre dla Twojego organizmu. Chyba było lepiej zacząć pić o jedną filiżankę mniej i stopniowo dojść do zera niż serwować organizmowi taki szok ;p Ale mimo wszystko nadal jestem pod wrażeniem ;*
Wiesz, próbowałam. Naprawdę. Ale zawsze kusiło i pomyślałam, że uratuje mnie tylko taki konkretny detox. No i dziękuję za wsparcie. Za te wszystkie story na instagramie ze świeżo zrobioną kawą dedykowaną mnie;”P Tak. Dobre wsparcie to podstawa;PPP 😉
Moje gratulacje. Ja też miałam moment, że piłam za dużo kawy. Nie robiłam nigdy detoxu, po prostu zmniejszyłam ilość do jednej porannej filiżanki dziennie.
Agnieszko, pamiętam jak dzielnie walczyłas przez cały ten okres „bez kawy”- i jak wreszcie w Twojej ręce pojawiła się uśmiechnięta filiżanka pełna wytęsknionego płynu 🙂 Super,że zaczęłaś też próbować nowych herbat i ich większa ilość pojawiłą sie w Twoim domu 🙂
cieplutko pzodrawiam
U nas kawa też jest bardziej rytuałem, niż energetycznym kopem. I jakoś ciężko mi z niego zrezygnować. Ale podziwiam Cię Aguniu – dałaś radę 🙂
Obserwowałam na instagramie i byłam pelna podziwu 😀 Ja pije około 2 kawy dziennie, uwielbiam jej smak i ciezko by mi było z niej zrezygnować. Pamiętam jak kiedyś wyjechałam na wycieczkę z koleżankami, które nie piją kawy wcale, wiec i ja nie piłam. Po 3 dniach tak bołała mnie głowa od jej braku, że aż myślałam, że mi ją rozsadzi 😀
Wiesz, na szczęście ominął mnie taki totalny ból głowy. Ale za to wszystko inne, łącznie z kreatywnością, siadło;)
Brawo! Postawiłaś sobie cel i udało Ci się go osiągnąć, więc gratuluję! Yerbę też piję od jakiegoś czasu, ale nie codziennie i też słabszą. Za to dzień bez herbaty jest dniem straconym, uwielbiam wszystkie herbaty. 😀
A poradzisz mi jakąś konkretną markę dobrej yerby?
Cieszę się, że ograniczyłaś kawę i wytrwałaś 🙂 Z resztą znasz moje zdanie z IG 🙂 Pozdrawiam 🙂
Taaaak, dziękuję za wsparcie i dobre słowa:D
Dobrze powiedziane. To chodzi o rytuał. Kiedy byłam w ciąży postanowiłam zrezygnować z kawy. Szybko znalazłam sobie zamiennik, który pomógł mi w utrzymaniu rytuału.
Jak byłam w ciąży, to w pierwszym trymestrze nie mogłam znieść zapachu kawy. Potem już mi przeszło;)))
Wow! Gratuluję. Najgorsze są zawsze początki, u mnie też tak było: bóle głowy, ospałość…. Z czasem organizm się przyzwyczaił do funkcjonowania bez kawy. Mogłabym nawet napisać, że o niej zapomniał, ale… W dniu, w którym wiedziałam, że będę mogła się jej napić, od rana wyczekiwałam tej chwili jak dziecko prezentu urodzinowego. 🙂
Ech… skąd ja to znam. Tuż przed Bożym Narodzeniem to już odliczałam…;)
Super! Jestem pod wrażeniem! Bardzo podziwiam wytrzymałość i domyślam się jak musiała smakować ta pierwsza kawa w święta 😀 Kiedyś piłam kawę na umór, zawsze i wszędzie, z przyzwyczajenia – jakkolwiek to brzmi, ale jakoś przez ostatni rok zaczęłam bardziej celebrować te filiżanki. Teraz już taka filiżanka to nie nawyk, tylko chwila przyjemności. Pozdrawiam! 😀
Też chciałam powoli zredukować do jednej, ale dopiero ten detox mi w tym pomógł. Inaczej chyba nie dało rady;]
Miałam kilka razy miesięczne przerwy w piciu kawy, ale z ogromną przyjemnością wracałam do kawowego rytuału. Kilka miesięcy temu kupiłam porządny ekspres i walczę, by nie pić jej częściej niż 2 razy dziennie. Muszę jednak wspomagać się Magne B6, bo dokuczają mi skurcze.
Jeśli śniła Ci się kawa, to nałóg jest solidny. Ja, jak rzuciłam palenie, to po dwóch miesiącach od odstawienia śniły mi się papierosy, serio 🙂 Teraz to śmieszne, ale wtedy…
Ja ostatnio też ograniczyłam kawę ze względu na kłopoty z żołądkiem i odkrywam świat herbaty co też jest fascynującą przygodą 🙂
Ja ograniczyłam z pięciu filiżanek do dwóch. W pełni zrezygnować nie potrafię i nie chcę. Ja po prostu lubię smak kawy, lubię jej zapach, i lubię ten poranny rytuał 🙂
To dużo tej kawy żłopałaś 🙂 ja pije dwie, czasami od wielkiego dzwonu zdarzy mi się trzy i ta trzecia to cappuccino, a latem to jedną, a są takie dni że i żadnej potrafię ni wypić gdzie kawę uwielbiam 🙂
Aga jak ktoś chce to zrobi wszystko. Pamiętam jak dwanaście lat temu dostałam bólu w lewym boku i powiem Ci że już wtedy pochowałam się czytając info w necie, bo wszystko wskazywało na zapalenie trzustki… żeby się ratować zrezygnowałam z wielu posiłków… i powiem Ci że można zrobić sobie detoks 😉
Biedulka,,, kawka ci się śniła po nocach… Ale dałaś radę, i to na sto procent miało korzystny wpływ na zdrowie. Gratuluję!
P.S. Piłaś już w kubku z mieszadełkiem dla leniwych? :p
Podziwiam i gratuluję wytrwałości! Ja od miesiąca nie jem słodyczy, ale z kawy nie dałabym rady zrezygnować (jeżeli te mleczny pomyje – cappuccino, można nazwać kawą :D). Moje ciało jest tak uzależnione, że gdy wybija południe a ja nie mam za sobą jeszcze filiżanki kawy, dostaję strasznej migreny 😀
Pozdrawiam serdecznie!
Próbuję przestać pić kawe dobre 10 lat :/ Zupełnie mi to nie wychodzi, tak bardzo ją uwielbiam.
Podziwiam. Piję od lat, uwielbiam i choć nie zamierzam z kawy zrezygnować, to nawet nie chce sobie wyobrażać, jak trudne by to dla mnie było.