Dzisiaj w historii pewnego zdjęcia wrócę do pewnego wakacyjnego wyjazdu, gdy to dzieci zostały pod opieką babci i dziadka a my, rodzice, pojechaliśmy przed siebie. Wracając z malowniczego Lublina, zahaczyliśmy jeszcze o Chęciny i tamtejsze ruiny zamku…
Zamek w Chęcinach…
to warownia z przełomu XIII i XIV wieku. Góruje nad małym, sennym miasteczkiem Chęciny. Gdy przyjechaliśmy na rynek, poczułam jakbym cofnęła się w czasie. Sobotnie późne popołudnie, po rynku hula wiatr. Wszystkie sklepy i stragany wokół już zamknięte. Jedynie lodziarnia z szyldem skrzypiącym pod naporem wiatru zapraszała nieśmiało. Jakieś dziecko wrzucało do studni pieniążek na szczęście, a obok na ławce miejscowi obserwowali wszystko dookoła. Lecz my tu nie do miasteczka, a na zamek!
Podczas wspinaczki…
na wzgórze zamkowe, a jest to z pewnością pewien wyczyn którego nie da się zrobić bez zadyszki, usłyszeliśmy z oddali odgłosy burzy. Jeżeli dodać jej pomruki i granatowe niebo z jednej strony, to można powiedzieć, że mieliśmy lekkie ciśnienie, gdy zdobywaliśmy zamek. Tuż przed bramą zamkową, już na samym szczycie, ktoś z towarzyszących nam turystów zapytał stosując wyświechtany żart na który zawsze się nabieram – a Państwo bilet mają? Sprzedają na dole. Także tego.
Ponoć w normalnych okolicznościach, czyli tych bez szalejącego koronawirusa, na zamku odbywają się bardzo malownicze imprezy plenerowe, również nocne. Sam zamek, bardzo surowy w swej kamiennej budowie, jest zapewne doskonałym tłem dla wszelkiego rodzaju świetlnych iluminacji. Z kamiennej wieży rozciąga się malowniczy widok, który zachwyci nie tylko wielbicieli fotografowania.
Gdy jestem w tego typu miejscach, zwykle staram się sobie wyobrazić, jak tu było przed wiekami. Szkoda, że nie wszystkie tego typu obiekty mają aplikacje na telefon jak te w Krzyżtoporze. (zobacz: Historia pewnego zdjęcia – Zamek Krzyżtopór) Czasem, gdy wyobraźnia zawodzi, przydałaby się grafika wspomagająca.
Zamek w Chęcinach był miłym przystankiem w drodze powrotnej do domu. Zdążyliśmy przed burzą. Podziwialiśmy widoki. Fajne miejsce na krótki rodzinny wypad. Aaaa…i jedna ważna rzecz, drogie Czarownice, miotły zostawiamy przed bramą;)
Za zamkami nie przepadam 🙂
Nigdy tam nie byłam, ale jeśli mi się uda to będę pamiętała, żeby miotłę zostawić przed bramą. 😊
Oj ta burza, trzęsłabym się ze strachu. Dobrze wiedzieć o miotle….. 😉 . 😀 .
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym miejscu. Jak to dobrze się trochę dokształcić 🙂
Mojemu mężowi na pewno by się podobało.
Nie byłam nigdy na tym zamku:)
również jak jestem w takich miejscach to zastanawiam się jak było kiedyś, co tu mogło się wydarzyć, co dane mury kryją o czym nigdy się nie dowiemy. Takie miejsca mają klimat.
Wyguglowałam go sobie. Wygląda jak latarnia morska.
Dobre z tymi biletami XD
Agnieszko sprawdzam tylko, bo mam problem z blogiem. Teraz jestem z innej przeglądarki
Hehe, miotła 🙂
Powinna być chyba przypięta, takim łańcuchem rowereowym, bo jeszcze odleci. 😉
Nigdy tam nie byłam, ale miejsce klimatyczne 🙂
Uwielbiam zamki i takie klimaty! 🙂