Lipiec za nami. Gdy piszę te słowa, rytm wyznaczają mi miarowe uderzenia deszczu i…pianie koguta. Tak, dobrze myślisz- jestem na moim Końcu Świata. Odpoczywam…na tyle, na ile pozwala na to pogoda i różne inne okoliczności przyrody;) To najlepszy moment na podsumowanie minionego miesiąca…
To był aktywny miesiąc…
w którym stałam się swego rodzaju zagwozdką dla sąsiadów z bloku. Co drugi dzień wychodziłam z moimi Babami na boisko przed blokiem – one miały do dyspozycji rower/hulajnogę lub rolki, a ja…robiłam kółeczka wokół boiska. Lekka przebieżka połączona z interwałami cudnie robi na kondycję. A sąsiedzi w oknach tylko pytają- po co Pani się tak męczy?!
w tym czasie byłam również w szkole. Rolkarskiej. Kiedyś dawno temu jeździłam, jednak nie za bardzo mi szło. Zniechęcona odłożyłam rolki na dno szafy. Od kiedy jednak mój M… i Młoda jeżdżą aktywnie na rolkach, wciąż pytali- a Ty kiedy weźmiesz swoje? Zaczęłam od podstaw- jak bezpiecznie upadać, jak ułożyć nogi, jazda po łuku, do przodu, do tyłu, hamowanie… Z duszą na ramieniu. Ale…choć sama w to nie wierzę, naprawdę było warto. Przede mną zapewne jeszcze kilka lekcji, zanim poczuję się pewnie. Krok po kroczku…dam radę;)
I jeszcze wyzwanie z Chodą- wciąż trwa a ja z większym lub z mniejszym zaangażowaniem wchodzę w to. Nie przesadzam jednak – gdy biegam, to już nie robię treningu. Regeneracja jest równie ważna jak zdrowie odżywianie i codzienna dawka ruchu….
To czas, gdy się rozwijałam…
by jeszcze lepiej operować słowem pisanym. Aby pisać lepsze teksty na bloga, konstruktywniej recenzować otrzymywane książki, aż w końcu, by może w końcu na poważnie pomyśleć o swojej własnej twórczości? Nigdy bym się jednak nie spodziewała, że pisanie i..czytanie tego, co się stworzyło, będzie dla mnie AŻ takim wyzwaniem. (szerzej pisałam tu: Historia pewnego zdjęcia…)
Lipiec to również miesiąc…
w którym totalnie się blogowo rozleniwiłam. Posty nie pojawiały się tak regularnie jak kiedyś, na instagramie również jestem nieczęstym gościem. Do tego moja lista czytelnicza na feedly zdaje się nie mieć końca. Bo mimo, że są wakacje, ja mam o wiele więcej zajęć w realu niż normalnie. To skutkuje niestety mniejszą aktywnością tu, na blogu. Chciałabym znaleźć sposób, by zawsze znaleźć czas na wszystko… tylko, czy to jest realne? Masz jakieś sposoby na pogodzenie wszystkiego i znalezienie jeszcze chwili na spokojną filiżankę kawy? Jeżeli tak, proszę podziel się tym ze mną!
Taki był mój lipiec – chciałam powiedzieć, że leniwy, ale to nie do końca prawda. Sporo się działo- a jak tam u Ciebie?
Kochana bardzo udany miesiąc za Tobą. Świetnie, że jesteś aktywna i się rozwijasz. Dla mnie lipiec był miesiącem przygotowań do chrztu mojego siostrzeńca, a jego końcówka, to niestety ciągle trwająca walka z przeziębieniem. 😊
O rany, nie ma nic gorszego niż przedłużające się przeziębienie – zdrówka zatem życzę!
Nie leniwy, dużo się działo. 🙂 Ty to zawsze motywujesz do działania swoją postawą i szczerością. 🙂 Mój lipiec przeleciał tak szybko, że jak mi powiedziano, że już sierpień, to nie mogłam uwierzyć. haha Pozdrawiam mega serdecznie. :)))
Haha, dzięki. No tak, mam wrażenie, że te wakacyjne miesiące jakoś tak szybciej mijają…
Nie mam sposobu, mi wciąż czasu brak 😀
Ja nie wiem kiedy zleciał mi ten miesiąc. Ale sporo czytałam i jestem zadowolona z lipcowych dni.
Lipiec również był zaczytany…ale ja bez książki chyba już nie umiem;)
Niby my matki jesteśmy zaprojektowane do robienia wszystkiego na raz, ale nawet ty, wysportowana i waleczna, pewnych rzeczy nie przeskoczysz. Chociaż… może jeszcze zdziwisz samą siebie, a sąsiedzi z okien pospadają. Przynajmniej ci z parteru.
Jak zaczną spadać z drugiego piętra, to dam cynk;)))
To miłeeee, ale może wcześniej zadzwoń jednak na pogotowie :/
😉 OK
Aga wakacje rozleniwiają każdego 🙂 ja czekałam na ten miesiąc i to bardzo 🙂 przez KORONE od kwietnia mielismy więcej pracy i czułam już zmęczenie…
Ale żebym w lipcu odpoczęła fizycznie to nie powiem 🙂 weszłam na wszytkie możliwe gorki na Lofotach plus na jedną w powrocie do domu… nie darowałam żeby tak prosto z północy jechac do domu 🙂 opłacało się bo widoki mieliśmy bajkowe…
Miło słyszeć, że ktoś stara się aktywniej spędzać czas. Co do sąsiadów to nie ma co się nimi przejmować. Pamiętaj, że to ty będziesz w dobrej kondycji, a nie oni! 😀 Co do rozleniwienia się, to no cóż mamy wakacje, więc jak najbardziej można. Trzymam kciuki za Twoje pisanie! Pozdrawiam!
Zapraszam na nowy post: czytanko.pl
Trzymaj kciuki baaardzo mocno!:)
My best wishes to you in this new month
xx
Thank you very much! 🙂
To dobrze,że byłaś aktywna. Ale i na blogu lenistwa nie uprawiaj! 😉
Tak jest!:)
U mnie było mega pracowicie. Nim się spostrzegłam było już po lipcu 🙁
Mam nadzieję, że chociaż w sierpniu odpoczniesz:)
I gdzie mi ten lipiec umknął?! A nie pisałam, że mnie dopadnie jesień, zanim się obejrzę 😉 ?
Weź tej jesieni nie wyglądaj za bardzo, bo u mnie dzisiaj 17 stopni i pogoda hm…październikowa;/
Mam 24 stopnie i rośnie… trawa wypalona na trawniku, nawet pszczoły się pochowały. Ptakom wynoszę wodę w podstawce, chyba większą muszę, bo się w niej kąpią, zamiast pić – i wychlapują… Myślisz, że ptaki mogą mieć szok termiczny?
Chyba w takim razie jesteśmy w innej strefie klimatycznej;))) Myślę że ptakom szok nie grozi…zapewne gorsze rzeczy w życiu przeżyły…
Oby sierpień nie był taki zbyt deszczowy 😉
Tez sie trochę rozleniwilam ,nie tyle blogowo co Instagramowo 😊
U mnie lipiec minął głównie na przeprowadzce 😊
Pozdrawiam
Tak, byłam u Ciebie na blogu, wiem:) Przeprowadzka niestety zajmuje zdecydowanie za dużo czasu…
Oby sierpień był również udany:)
Również dla Ciebie!
Gratuluję takiej aktywności i rozwoju i trzymam mocno kciuki, aby to trwało dalej 🙂 Patrząc na takie posty jak ten, trochę zazdroszczę, bo stale mam wrażenie, jakbym już od dłuższego czasu stał w miejscu…
A co do sposobu na pogodzenie wszystkiego, sądzę że po prostu metoda małych kroczków. Tak jak u Ciebie z rolkami. Dzisiaj robię jedną rzecz, jutro kolejną, nie wszystko na raz ani nie w pośpiechu. I zobaczysz, za którymś razem zrozumiesz, że wszystko jest zrobione i ogarnięte jak należy 🙂
Oj, mam nadzieję, że kiedyś tak właśnie będzie… i masz rację, metoda małych kroczków to jest najlepsza metoda:)
No proszę, fajnie jest wiedzieć, że inni też latem aktywni i lubią chociażby biegać 😉
Witaj w klubie 😄
Równowaga musi być – umysł lubi wysiłek fizyczny.
Ma wtedy z czego czerpać. Endorfiny, dopaminy i inne tam naturalne „dopalacze” potrafią zdziałać cuda…
Pozdrawiam! 🖐️
Chyba wszyscy rozluźniliśmy się w te wakacje na blogach… 😉 jajku jak ja Ci zazdroszczę tego zapału do treningów i w ogóle ruchu!! Jesteś niesamowita!
Jesli chodzi o pisanie, to jestem pełna podziwu. Bardzo chciałabym zapisać się na taki kurs i może kiedyś to się uda. Tymczasem zostaje praca własna nad sobą. 🙂
Cieszę się, że lipiec minął Ci tak wspaniale! Gratuluję Ci (i nieco zazdroszczę :P) tego zapału, odwagi i pracowitości! 🙂
Haha, no weź, jak tak czytam Twój komentarz to zastanawiam się czy to faktycznie o mnie;) Ale jest jeden sposób na to, aby zacząć żyć bardziej aktywnie. Trzeba wstać…zrobić krok…drugi…trzeci… a potem już z górki ;))) Tak jak pisał wcześniej Celt- metoda małych kroczków sprawdza się najlepiej…
Ja tez w wakacje rzadziej zaglądam na bloga i insta. Czas wolę poświęcić na coś innego 🙂
No właśnie, bo to słońce i soczysta zieleń za oknem tak kuszą…
Super Agnieszko był ten Twój lipiec.
U mnie pół na pół. Na rowerze co raz lepiej, ale pies mnie pogryzł. SOR, antybiotyk,zastrzyk. Nie załamuję się jednak. Nawet dobrze rana się goi.
Pozdrawiam Agnieszko. 🙂 .
O rany…ogromnie Ci współczuję! Mam nadzieję, że szybko rana się zagoi…
my w lipcu się pobraliśmy i byliśmy w podróży poślubnej:) i kupiliśmy ekspres do kawy wreszcie:D Kathy Leonia
uuuuu to same dobre wydarzenia…szczególnie ten ekspres do kawy rzecz jasna;))) /żarcik taki- gratulacje dla Młodej Pary!/
Kurczę – ja muszę w końcu wrócić do regularnego ćwiczenia, bo się ostatnio rozleniwiłam, a lubiłam ćwiczyć.
Też muszę wyciągnąć rolki i zacząć robić z nich użytek 😉 ja w lipcu zaczęłam nową pracę i doprowadziłam mój 31letni rower do serwisu 😁 będę jeździć!
Ja w końcu dostałam zielone światło od fizjo na pilates i jogę 🙂 Rok czasu miałam przerwy ogólnie w ruchu i już tak za tym tęsknię, że aż się doczekac nie mogę jak wrócę na zumbę 🙂
Całkiem fajnie upłynął Tobie lipiec, a to że na blogu bardziej leniwie, to naprawdę nie szkodzi – ja zawsze chętnie do Ciebie zajrzę. Poza tym są wakacje, trzeba korzystać z ładnej pogody. 🙂 A mój lipiec tak szybko przeleciał, że pamiętam z niego głównie ćwiczenia z aplikacją. Niestety też praca, aj ja wakacji w tym roku mieć nie będę.
Ja mam tak samo jak Ty, też brakuje mi na wszystko czasu, a jak już go mam, to robię wszystko chaotycznie, żeby jak najwięcej zrobić.
czasem trzeba sobie odpuścić, a wakacje to na to najlepszy moment:)