Gdy w jednym z wcześniejszych wpisów napomknęłam o tym, że chciałabym poruszyć tu temat praw jakie ma bloger, jedna z komentujących stwierdziła – napisz od początku – kto, co jak i dlaczego. Poza tym, podpowiedziałyście mi mnóstwo zagadnień, za które bardzo dziękuję. Spisane, czekają na swoją kolej. Zaczniemy bowiem od podstaw. Dzisiaj będzie o Tobie blogerko…jako o twórcy…
Bloger- twórca – to brzmi dumnie…
i takie jest. Ślęczysz nad tekstem, masz koncepcję, chcesz pokazać coś całemu światu. Zrobiłaś cudowną torebkę na szydełku lub zatopiłaś muszelkę w płynnej żywicy, nadając mu kształt przepięknego naszyjnika. Bądź też napisałaś świetną recenzję kosmetyku, lub też opisałaś wrażenia o książce, przez którą zarwałaś dwie noce… Piszesz więc post, który opublikowałaś na swoim blogu. Gratuluję! W myśl ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83) – jesteś twórcą!
Mamy wspólnego bloga- ja i dwie psiapsiółki…
tworzycie go wspólnie, więc…na logikę, jesteście twórcami wszystkich treści w nim zawartych. A co z podziałem blogerskich łupów? Albo też, kto tu jest najważniejszym twórcą?! Tu ustawa mówi jasno – w myśl prawa autorskiego wspólnego – udziały przypadają po równo. I wszystko jest dobrze, póki nie pojawią się problemy. Co w przypadku, gdy wśród wspomnianych przyjaciółek pojawią się zgrzyty? Że jedna robi tylko zdjęcia, a drugiej się to nie podoba, bo przecież ona pisze te wszystkie teksty. A trzecia na to, że może i one ciężko pracują, ale to ona ślęczy przy kompie aby ten cały blog odpowiednio rozpromować?
Zgodnie z prawem – trzy (już prawie nie) przyjaciółki powinny dochodzić swoich praw przed sądem. I to on, na podstawie zebranego materiału wylicza procentowy udział każdej z trzech osób tworzących wspólnego bloga. Gdyby przyjaciółki były roztropne, już na początku swojej drogi z blogowaniem ustaliłyby najważniejsze postanowienia w formie umowy. W tym również podział zysków oraz zakres prac każdej z nich. W praktyce jednak, najczęściej przyjaciółki się kłócą, wylewając na siebie wiadra mentalnych pomyj, aby następnie obrazić się na całe życie. Bywa że i na wieczność. Albo do następnego super projektu, który absolutnie muszą razem zrobić…
Ej, wcale nie jesteś autorem tego tekstu czyli…
A co w przypadku, gdy ktoś oskarży mnie, że nie jestem twórcą mojego bloga? W myśl polskiego prawa, możesz wyprostować dumnie postawę, zmrużyć oczy i wyszeptać…udowodnij! Jeżeli ktoś bowiem podważa wiarygodność twórcy, musi tego dowieść, dostarczając odpowiednich dowodów. Przed sądem rzecz jasna.
Ten kij ma dwa końce. Bloger-twórca nie ma łatwo. Jako blogerka posądzona o to, że nie jestem autorką danego tekstu, spokojnie czekam na dowody, aby się do nich w odpowiedni sposób ustosunkować. Jako twórca, któremu został podprowadzony dany utwór, muszę wykazać się większą kreatywnością, czyli…dowieść, że to jednak moje…
Na dzisiaj tyle. Choć mogłabym pisać i pisać w tym temacie, wiem, że nie lubicie przydługawych wynurzeń. Jedno jest pewne – blogerko, jesteś twórcą. To brzmi dumnie. Nigdy o tym nie zapominaj:)
Każdy wpis z cyklu „prawy poniedziałek” nie stanowi porady prawnej, ma na celu nakreślić jedynie zakres pewnych aspektów blogowania. O pewnych rzeczach po prostu dobrze wiedzieć, w myśl zasady „ignorantia iuris nocet”…
Bardzo ciekawy i przydatny tekst.
Ciekawy wpis Agnieszko. A więc jestem twórcą, czy może twórczynią. 😉 . 😀 . Jak najdalej od spółek. Dobrego dnia Agnieszko. 🙂 .
Czekam na kontynuację serii 🙂
Czyli jestem twórcą 🙂
Bardzo ciekawy temat-liczę na więcej postów w tej tematyce 🙂
Pozdrawiam
Lili
Ja tez liczę na więcej postów. Czasami ciezko doszukać się informacji
Bardzo ciekawy początek serii. 😊
Czekam na ciąg dalszy. Fajnie przeczytać, że jednak robię coś ważnego, bo bycie twórcą jest dla mnie ważnym określeniem. Pozdrawiam.
Przeczytałam z przyjemnością, mam ochotę na więcej, ale cieszę się, że tekst nie jest za długi 😛
Jestem blogerką i to brzmi dumnie! Świetny wpis.
Najgorsze, jak trzeba udowadniać, że sie nie jest wielbłądem…
Bardzo ciekawy pomysł na serię wpisów, myślę, że również przydatny. 🙂 Super!
Zaciekawiłaś mnie tym wpisem. Bardzo fajny i użyteczny 🙂
Cieszę się, że powstała ta seria. Będę na nią zaglądać.
Bęe pamiętać 🙂
Aga masz dar 🙂 fajnie piszesz i bardzo fajny tekst 😉
pozdrawiam…
Dziekuję. Ciekawe. I potwierdza starą zasadę znaną jaskółkom…niedobre są spółki…:))
A jeśli sięgam po foty z netu? Jak mam opisać?Te sprzed 70 lat i nowe?
Ach! Doczekałam się!! 😀 Prawny poniedziałek (co prawda jest już wtorek, ale kto by się przejmował detalami ;)) już mi się podoba!
Ten ostatni akapit jest absolutnie świetny – niemal w głowie usłyszałam ten szept udowodnij. 😀 To bardzo ciekawe. A powiedz mi – czy taka umowa o jakiej mówisz w akapicie o prawie (nie)przyjaciółkach to jakaś konkretna? Czy po prostu spisujemy i dzielimy pracę i łupy? No i mam jeszcze jedno pytanie – jeśli bloga prowadzi nie wiem, 10 osób powiedzmy. To kiedy się rozchodzą kto ma prawo zachować do niego hmmm prawo? 😀
Cóż, chyba trzeba pokazywać tekst rodzinie przed publikacją. W razie czego będą świadkami.
O prawie, ale zrozumiale 😉 I to ja rozumiem 😀 Co do punktu z przyjaciółkami – zawsze lepiej mieć umowę, ale im się bardziej z kimś jest zaprzyjaźnionym, tym się bardziej myśli, że umowa jest zbędna :/ A potem może być różnie…
Dobry temat, warto go rozwijać, bo jest trochę tego, a myślę, że wielu z nas po prostu pisze i nie myśli co z tego może wyniknąć (problemy typu: obrazki znalezione w necie i wklejane na swoją stronę czy cytaty…)
Fajny temat wybrałaś i bardzo przydatny! Teraz, gdy treści jest masa, często można zostać oskarżonym o plagiat 🙁
Świetny temat. Ciekawy i bardzo przydatny. Proszę o więcej 🙂
Niby zwykłe blogowanie, a tu proszę – jakie potężne zaplecze prawne za tym stoi. I większość blogerów (w tym ja) pewnie go nie zna…