Żyjemy w ciekawych czasach. Gdy nikogo nie dziwi już powitanie łokciem a pożegnanie stopą. Gdzie na każdym kroku przypominają nam o zasadach, regułach, które niby dobrze znamy ale…no właśnie. I kiedy to odpowiedzialność społeczna jest czynnikiem wyznaczającym zdrowie nas wszystkich. Nikt nas na to nie przygotowywał. A gdyby tak można było nauczyć się regułami, jakimi rządzi świat?
Gdy robiłam zdjęcie…
będące bohaterem dzisiejszego wpisu, nikt jeszcze nie obawiał się koronawirusa. Wszystko toczyło się swoim rytmem, wyznaczanym przez zwyczajną prozę życia. W sklepach były żele aloesowe, papier toaletowy, ryż i makaron. Pieczywo tostowe również.
Szłam korytarzem jednego z ośrodków rehabilitacyjnych w Katowicach. Nie każdy z Was zapewne wie, że moje początki macierzyństwa nie były różowe. Gdy Młoda, dziś już prawie ośmioletnia, pojawiła się na świecie, wszystko obróciło się o 180 stopni. Moje życie również. Szczęście w nieszczęściu, lekarz i fizjoterapeuta szybko wychwycili, że coś jest nie tak. I że potrzebna intensywna rehabilitacja.
Trzy razy w tygodniu w ośrodku i jeszcze codziennie w domu- musiałam szybko nauczyć się co robić, aby było już tylko lepiej. Trwało to trzy lata. Obecnie, wszystko jest już w normie, choć co jakiś czas Młoda ma się pojawić na ćwiczeniach. I w sumie się z tego cieszę, jest pod kontrolą – gdyby coś, to zawsze wprawne oko wychwyci.
Szłam więc tym korytarzem…
który znam doskonale. Wiele godzin czekania na koniec rehabilitacji. Czasem inspirujące rozmowy z innymi rodzicami. Bywało, że siedziałam na ławce pod salą i ryczałam, zastanawiając się, co mogę jeszcze zrobić, by było lepiej. I prawdziwy kubeł zimnej wody, gdy widziałam, jak dzieciaki z różnymi stopniami upośledzenia ćwiczyły i uczyły się rzeczy tak prozaicznych dla reszty.
Gdy na drzwiach do jednej z sal zobaczyłam tą kartkę, pomyślałam, jak dobrze byłoby, gdyby każdy z nas miał klucz do takiej sali. Doświadczyć świata…nauczyć się go, zrozumieć, a potem…wyjść i oddać klucz. Może wtedy mielibyśmy pewność, co robić w takiej sytuacji jaka jest obecnie. Każdy z nas mógłby przepracować wszystkie swoje lęki. Doświadczyć czegoś nowego, zainspirować się, dowiedzieć i…nie ponieść ewentualnych negatywnych konsekwencji. Wszak, zawsze można wyjść, zamknąć drzwi i…przekręcić klucz.
Sala doświadczania świata…
jak się zapewne domyślacie, to jedna z wielu sal służących intensywnej rehabilitacji. Wyposażona w różne przyrządy, oświetlenie i inne bajery, ma za zadanie poprawić koncentrację i stymulację układu nerwowego. Jednak przyznam, że sama nazwa była dla mnie punktem wyjścia do wielu rozmyślań…
Myślę, że wielu z nas chciałby, aby obecna sytuacja była tylko jedną z takich sal doświadczanie świata z której w każdej chwili można wyjść i zamknąć ją na klucz bezpowrotnie.
niby banalna rzecz taki klucz ale odpowiednie sformułowanie daje popis wyobraźni… kathy leonia
No cóż, jesteśmy w nowej rzeczywistości, czas niepewny… co dalej…pozdrawiam serdecznie, miłego dnia mimo wszystko…
Ale co, jak się zgubi klucz? Wszak administracji ufać nie można…
Faktycznie, bardzo intrygująca nazwa 🙂
Niby banalna rzecz, a jednak jedna karta zmienia całe postrzeganie. Wow.
Sala doświadczania … 🙂
Kurcze, faktycznie. Niby zwykła nazwa, ale jednak ciekawi człowieka.
Sala doświadczania świata, naprawdę ciekawie brzmi. W życiu uczymy się różnych rzeczy ale lekcję taką powinien doświadczyć każdy
No ciekawa nazwa.
Bardzo intrygująca nazwa, ciekawa jestem wnętrza 🙂 mimo obecnej sytuacji staram się znajdować pozytywne strony, może taki przystanek w codziennej bieganinie spowoduje, że zaczniemy doceniać to co mamy 🙂
Nic dziwnego, daje do myslenia.
Przypomina mi sie drogą odległych skojarzeń, jak na terapii mówiłam do poduszki…
Ciekawa historia. Aż szkoda byłoby zgubić ten klucz…
Chciałabym mieć taki klucz…
Nazwa bardzo intrygująca, ale rzeczywistość wygląda inaczej.
Ktoś był bardzo kreatywny 😉
Swietnie że lekarze wychwycili Twój problem szybko -oby było takich więcej ☺
A nazwa , rzeczywiście daje do myślenia
Pozdrawiam
Lili
Nie dziwię się,że ta karteczka na drzwiach pociągnęła za sobą domino refleksji… Jeszcze dwa tygodnie temu życie toczyło się normalnie swoim torem, planowałam swój wyjazd do Gruzji i byłam pewna, że polęce – niestety jak miliony ludzkich planów mój też został anulowany w wynkiu obecnej sytuacji…
Zycie sie zmieniło, a sali do doświadczenia zycia brak… a szkoda, bo faktycznie dobrze byłoby przetestować zanim wyszłoby się w prawdziwe życie nieco bardziej przygotowanym. Z drugiej strony byliśmy pewni,ze nam nie grozi żadna walka o towary, że świat został nam dany- hedna sytuacja i wszystko jak w kalejdoskopie zmieniło swoje położenie oraz stało się nową rzeczywistością, z którą musimy się zmierzyć w nieco inny, mniej samolubny sposób- jesli chcemy ocaleć.
Cieplutko Cię pozdrawiam
Mam wrażenie, że czasy przed koroną, są strasznie odległe. Tyle emocji, podczas tygodnia siedzenia w domu.
Ciekawie brzmi. Sama poszłabym po klucz do niej 🙂
Nazwa sali bardzo ciekawa i dająca do myślenia. Każdy chciałby posiadać klucz do niej.