Kolejny z grzechów blogowania to (prze)planowanie. Bo zarówno jego brak jak i zbyt drobiazgowe planowanie staje się jedną z największych przeszkód w prowadzeniu bloga. Jeżeli jesteście tu już trochę to wiecie, że ja jestem gorącą zwolenniczką planowania. Jednak robię to z zachowaniem pewnego marginesu, nazwanego przez jedną z komentujących blogerek – siłą wyższą. I tak w skrócie, dzisiaj będzie właśnie o tym…
Bloguję dla siebie, nie jest mi potrzebny żaden plan…
takie słowa najczęściej słyszałam od Was, lub też czytałam w komentarzach wtedy, gdy wspominałam o planowaniu. I kiedy sięgnę pamięcią wstecz, mój pierwszy blog właśnie taki był. Tylko dla mnie, moje luźne przemyślenia, czasem jakieś fajne foty. Po pewnym czasie stwierdziłam, że nie widzę już sensu w prowadzeniu tego miejsca w sieci. Nie wiedziałam o czym pisać i tak to się rozlazło…
Brak jakiegokolwiek planu, na swoją internetową działalność to niebezpieczny balans na linie. Masz swoich stałych czytelników. którzy lubią do Ciebie wpadać i poczytać o nowościach modowych/kosmetycznych/książkowych. Do tego czujesz maksymalną wenę, więc pisze Ci się gładko. A potem, bo to zawsze w pewnym momencie dopada, czujesz lekkie wypalenie, brak pomysłów…
Ubranie swojego blogowania w sztywniejsze ramy planu pozwoli Ci z jednej strony na większą swobodę w tworzeniu tekstów, a z drugiej – będzie ratunkiem, takim światełkiem w ciemności, gdy dopadnie brak weny. Poza tym tworząc plan, zaczynasz poważniej podchodzić do projektu jakim jest prowadzony blog. Patrzysz na niego szerzej i…może dzięki temu dostrzeżesz jakieś nowe możliwości czy ciekawe tematy, które wcześniej Ci uciekały?
Jak zrobić taki plan?
Jasno określ tematykę poruszaną na blogu, staraj się publikować w ściśle określone dni tygodnia. To ostatnie ma kolosalne znaczenie dla Twoich Czytelników! Oni przyzwyczajają się do pewnych postów. Przykładem może tu być odwiedzana przeze mnie Mama z różową torebką, która w każdy piątek przychodzi z postem pt. zużyte czy nie, pozbywam się. Albo też blog W sercu książki, gdzie w każdy czwartek jest jakiś interesujący cytat, z którym nie sposób nie polemizować.
I o to właśnie chodzi- plan nie tylko ratuje Cię, gdy masz brak weny, ale powoduje, że blog staje się bardziej rozpoznawalny czy też przewidywalny…ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Jest po prostu bardziej profesjonalny. A to z kolei sprawia, że jego wartość w oczach odbiorcy wzrasta kilkukrotnie. Nie oszukujmy się, jesteśmy twórcami, więc mamy w sobie mniej lub więcej próżności;)
Są jednak momenty, gdy planowanie jest złe…
i nazywam to właśnie (prze)planowanie. Tak jak życia nie da się zaplanować w najdrobniejszym szczególe, tak i z blogowaniem może nie wszystko pójść po naszej myśli. Co więcej, nagle stajemy się niewolnikami planu. Tak, przerabiałam to na własnej skórze. Miałam bowiem taki czas, gdy posty tutaj pojawiały się z uwzględnieniem drobiazgowo sporządzonego planu. Ba, ten plan był chyba ważniejszy niż cały mój blog!
Wpadały mi do głowy różne pomysły na teksty, ale nie pisałam ich, bo nie pasowały do planu. Widziałam fajne kadry, robiłam zdjęcia, lecz ich nie publikowałam, bo…no właśnie. Te zdjęcia i niezrealizowane pomysły na wpisy zniknęły gdzieś w czeluściach mojego komputera. Znalazłam je ostatnio, ale…stały się nieaktualne, już ich nie „czułam” tak jak wtedy. Na szczęście w porę mnie orzeźwiło, że kurczowe trzymanie się drobiazgowego planu to również nie jest właściwa droga.
Planować więc, czy nie planować?
Oczywiście, że planować. Jednak z rozsądkiem i uwzględnieniem siły wyższej. Dajmy sobie margines czasowy i tematyczny. Mając z jednej strony wyznaczony sztywny plan, nie mamy obaw, że gdy przyjdzie brak weny, nie będziemy wiedziały o czym pisać. A z drugiej strony, gdy proza życia za bardzo nas zaabsorbuje, margines wykonania danego planu będzie jak znalazł. Niczym bufor bezpieczeństwa sprawi, że nie będziemy mieć wyrzutów w kwestii chwilowego braku zainteresowania naszym miejscem w sieci.
Co o tym myślicie? Planujecie posty i działania w social media, czy też może działacie „na żywioł”?
Caly czas mysle o jakims fajnym tegularnym cyklu na moj blog, ale zawsze rozbija sie to o „obiecane” teksty. W tej chwili stawiam na regularność publikowania.
Również lubię planować. Jednak nie zawsze uda się zrealizować wszystko. Ostatnio stwierdziłam, że jak dam 1 notkę na tydzień to jest ok. Dawniej było 3 ale egzaminy, pisanie i czytanie książek naukowych, troszkę te plany zniszczyły. 😀
Bo blogowanie to jedno, ale nasze życiowe wyzwania to drugie. Dobrze, że podchodzisz do tego z rozsądkiem!
JA w sumie to chyba nie planuje?
Nie no nie mogę tego powiedzieć bo myśląć, że napisze o czymś danego dnia to przecież to już planowanie ;*
haha, no w sumie masz rację – to również planowanie. Chociaż ja miałam na myśli takie trochę bardziej długodystansowe…
Kiedyś wszystko skrupulatnie planowałam, nawet z tygodniowym wyprzedzeniem, ale po 9 latach blogowania odczuwam już tzw. wypalenie i teraz ,,idę na żywioł”, czyli wstawiam posty o wiele rzadziej, bez jakiegoś harmonogramu. Jedynym urozmaiceniem, jakie sobie zafundowałam są muzyczne soboty, dzięki którym pragnę przybliżyć innym nasz rodzimy rynek muzyczny.
I bardzo te Twoje muzyczne soboty lubię, bo przedstawiasz takie zespoły o których wcześniej nie słyszałam:)
Dla mnie planowanie to podstawa. Lubię być na maksa zorganizowana.
Ja działam na żywioł, w moim życiu zawsze panował wielki chaos. Staram się planować i trzymać się tego, ale zazwyczaj to mi nie wychodzi. Może kiedyś się tego nauczę i będę zorganizowaną osobą 🙂
Wiesz, nic na siłę. Kiedyś czytałam właśnie o takim sposobie na życie, autorka była wierna zasadzie chaos i jakoś to będzie. Ale to zupełnie nie moja bajka. Ja tam wolę mieć wszystko mniej więcej zaplanowane:)
A teraz, gdy jeszcze przybyło Ci obowiązków w związku z Maleństwem, to planowanie i organizacja musi być!:)
Trochę planuję, a trochę działam spontanicznie. Chociaż ostatnio zaczęłam wypisywać sobie pomysły na wpisy na konkretny miesiąc. Jest to dla mnie bardzo pomocne, bo pozwala mi dostrzec tematy, które mogę poruszyć, a które mogłyby mi umknąć. 😉
Też noszę ze sobą notatnik z pomysłami- bo te najlepsze przychodzą w najmniej spodziewanych okolicznościach;)
Plan jednak dobrze mieć. Ja mam! 🙂
Obserwując Twoje drobiazgowo zaplanowane wędrówki po Karkonoszach, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości!
Planowanie to fajna sprawa, jednak tak jak piszesz, nie możemy zamykać się na nowe pomysły, które nieoczekiwanie wpadają nam do głowy. 🙂
Oj to to! Bo zostawiając pole dla tak zwanego „spontanu”, otwieramy się na nowe pomysły i ciekawsze rozwiązania:)
Nic ostatnio nie planuję, mam pomysł to robię wpis. Najważniejsze na moim blogu to zdjęcia, najpierw pomysł na nie, gdzie i kiedy i tu są przeszkody. Zestaw jest w głowie i nie tylko, w realu też ale trzeba to obrócić 😜, a tu fotografa brak, jak ja mogę to fotograf zawodzi. Bawię się blogiem już prawie10 lat. bo po prostu to lubię. Serdecznie pozdrawiam…
Blog modowy niejako wymusza pewne rzeczy – bo jak pisać o modzie bez zdjęć? No można, tylko efekt nie będzie tak…spektakularny… Bardzo lubię wpadać do Ciebie, masz fajne stylizacje i ciekawe podejście do mody bez względu na wiek. I to jest Twoją siłą 🙂 /przynajmniej w blogosferze;)/
Ja również bardzo lubię planować swoje blogowe poczynania a,le zawsze zostawiam sobie okienka na tak zwane nieprzewidziane, nadprogramowe posty. 😊
Patrząc na regularność publikowanych postów na Twoim blogu, nawet przez myśl mi nie przeszło, że publikujesz „na żywioł” 🙂
Ja lubie planować, zwykle dzień kiedy wstawię posta bo jeśli tego nie zrobię to czasami mina dwa tygodnie a ja dopiero sobie przypomnę, że miałam coś dodać. Co do postów to pisze je na bieżąco kiedyś próbowałam je pisać przed publikacja ale nie za bardzo mi się to sprawdzalo, a tak to po prostu siadam, piszę i dodaje 🙂
Ustalenie konkretnego dnia wpisów to bardzo dobry pomysł. Zobacz, jak to mobilizuje do działania!
Mój blog ewaluował wraz ze zmiana mojego życia, ale zawsze tworzę plany tygodniowe, co powinno się na nim znaleźć.
I to jest świetny sposób. W ciągu tygodnia nie zawsze mamy na to czas – a tak, masz już z głowy planowanie i pisanie tekstów:)
Zawsze byłam osobom spontaniczną, pisanie sprawia mi przyjemność i lubię o robić, dlatego kiedyś siadałam i pisałam na goroąco. Od kiedy zostałam mamą planuje swoje wpisy, żeby się ni epogubić i zachować pewną rytunę, która obecnie się sprawdza rewelacyjnie.
Przyznam, że ja również stałam się o wiele bardziej zorganizowana wraz z pojawieniem się na świecie moich dzieci. Potwierdza się tu stare porzekadło, że im mniej czasu, tym bardziej go szanujemy i lepiej się organizujemy:)
To jest właśnie moja zasada – planuję posty na blogu, ale zawsze biorę co do tego poprawkę, bo wiadomo, że zdarzają się sytuację, w których ten plan trzeba nagiąć. Staram się jednak nie robić tego zbyt często 😉
Właśnie! bo pewna powtarzalność sprawia, że wchodzi Ci to już w nawyk i nie traktujesz tego w kategoriach przymusu…
Staram się iść ” na żywioł „- kiedyś planowałam i niestety nic z tego nie wychodziło
Takie „spontany ” nie są do końca w moim stylu ,ale co zrobić jak ja sobie zaplanuje ,a później nic z tego nie wychodzi..😉
Pozdrawiam
Lili
Fakt, mając bloga modowego, nie do końca można przewidzieć kiedy będzie czas na dobre zdjęcia….
Planować ale bez ciśnienia 🙂 Ja lubię sobie często notować bo mam tyle na głowie, ze zawsze coś tam ucieknie i zapomni się zrobić 🙂
Ja również jestem fanką notowania- bez tego bym zginęła!
Można mieć plan, ale nie trzeba. To według mnie bardzo indywidualna sprawa. Plan na pewno pomaga w systematyczności
szczerze mówiąc chciałabym zacząć działać zgodnie z jakimś planem. Muszę go sobie wykreować ale czekają mnie w najbliższym czasie pewne, dość duże zmiany, pod które będę musiała podporządkować wszystko inne więc zwlekam z tym planem aż rzeczone zmiany się dokonają 😉
Rozumiem. Myślę, że dobry plan w takiej sytuacji to podstawa:)
Ja staram się jednak planować te posty, bo wtedy blog jest bardziej spójny. Niestety ostatnio w moim życiu jest bardzo dużo „siły wyższej”, więc wychodzi to jak wychodzi… Pomysłów na fajne posty mam mnóstwo tylko czasu brak.
Niestety i tak bywa. Mam nadzieję, że i u Ciebie przyjdzie spokojniejszy czas…
Skąd ja to znam! Na specjalnej liście mam mnóstwo pomysłów, chciałam ruszyć z kopyta, tylko czasu zabrakło na to wszystko. Postanowiłam wyluzować w blogowaniu i działać w wolnych chwilach. Przyjdzie jeszcze czas na to wszystko 🙂
Zdecydowanie wolę planować bo łatwiej jest mi później dostosować czas na treść, zdjęcia, komentarze itp:D Jednak kiedy coś mi wyskoczy, mam jakiś gorszy dzień itp to nie robię sobie wyrzutów, że nie zrobłam tego co powinnam:**
Ja jestem słaba w planowaniu konkretów. Nie mam ustalonych dnia, ani cykli, które umieszczam na blogu, lubię tę swoją blogową 'wolność’ 😉
Zwykle planuję sobie miesiąc. Ale przecież nie biorę z tym planem ślubu! 😀 Przesuwam, usuwam, w zależności od weny i pojawiających się tematów. Ale zarys musi być 🙂
Pomysł z planowaniem jest świetny, i chciałabym pisać regularnie, przyzwyczajać czytelników do jakiś serii, ale póki co jestem na etapie bardzo ogólnego planowania, czyli zbieranie tematów i notatek do wpisów, może z czasem ewoluuje, na razie mam nadzieję, że i to będzie dobre 🙂