Czas poruszyć temat dążenia do perfekcji. Mój ulubiony mówca motywacyjny, Bertrand Larssen, powtarza – każdego dnia bądź najlepszą wersją siebie! I to ma sens. Problem pojawia się wtedy, gdy przesadny perfekcjonizm hamuje nas przed działaniem. I o tym dzisiaj.
Do szuflady…
mam znajomą, jest świetnym fotografem. Pełnym pasji, zacięcia do działania i wewnętrznego ciepła, którym zaraża każdą napotkaną w swoim życiu osobę. No i robi naprawdę dobre zdjęcia. Tyle, że…do szuflady. Bo ponoć nie są dostatecznie dobre, aby pokazać je szerszemu światu. Za każdym razem gdy to słyszę, prycham z niezadowoleniem. I wciąż trzymam kciuki, aby odważyła się w końcu na swoją stronę i rozkręciła profil na insta. Ta kobieta ma naprawdę moc! Tylko…jakieś przesadnie wyśrubowane wymagania nie pozwalają jej na konkretne działanie.
inna koleżanka, blogerka, publikuje posty raz w tygodniu. I wszystko byłoby OK, gdyby nie fakt, że ten materiał tworzy przez kolejne 6 dni. Codziennie wraca do tego samego postu, aby coś dodać, odjąć, poprawić…Chce aby jej blog był perfekcyjny. Doskonały tak, jak inne strony sławnych blogerów. Tylko, czy ci sławni blogerzy aż tak bardzo starają się nad swoimi materiałami na strony? Szczerze wątpię.
To jak jest z tym perfekcyjnym blogowaniem?
Zaczynając, mamy obawy, czy to faktycznie dla nas i czy damy radę. Potem, gdy już lepiej odnajdujemy się w blogowym świecie, mamy osobistą wizję swojego miejsca w sieci. Mając przed oczami te najbardziej dopracowane blogi, staramy się pisać wartościowe teksty, dodawać dobrej jakości zdjęcia prowadzić spójne social media. I kiedy jesteśmy już gotowi na zdobywanie świata, pojawia się on…
Głos wewnętrznego krytyka…
nawet wiem jak ten mój wygląda. To taka szczupła, wysoka brunetka na obcasach, w idealnie skrojonym kostiumie, perfekcyjnej fryzurze i makijażu, patrząca drwiącym wzrokiem znad rogowych okularów. I gdy robię coś nowego, coś do czego nie jestem przekonana lub po prostu coś, na czym mi bardzo zależy, wiem że zaraz przyjdzie zmasowany atak. Że to bez sensu, że po co to wszystko, że się wygłupiam, że w porównaniu z innymi, to u mnie słabo… ech. Pocieszające jest jednak to, że coraz rzadziej przyznaję temu głosowi rację. Gdyby nie to, na tym blogu nie pojawiłaby się połowa tekstów, nie zaczęłabym jeździć na spotkania blogerskie, ba, nie odważyłabym się na publikację story na instagramie…
Czy dążenie do perfekcji jest dobre?
Tak! Chęć bycia coraz lepszym to najlepszy motor do działania w każdej dziedzinie. Warto wymagać od siebie więcej – bo kto to ma zrobić, jak nie my sami? Naprawdę potrzebujemy kogoś nad sobą, aby zmuszać się do działania? Oczywiście, że nie. Ta siła jest w nas samych. Problem pojawia się tylko w momencie, gdy to dążenie do perfekcjonizmu przesłania nam realny obraz sytuacji. Gdy wciąż poprawiamy ten sam tekst, a później i tak go nie publikujemy. Gdy robimy dobre zdjęcia, lecz…wciąż z tyłu głowy coś nam mówi, że nie, do bani, zrób lepsze. Dlaczego to jest takie złe? Wkładamy mnóstwo siły i energii w pracę, z której nie ma dla nas widocznych, zadowalających efektów. A to zawsze budzi frustrację…
Nie oznacza to jednak…
że mamy obniżyć sobie poprzeczkę do minimum i godzić się na bylejakość. Co to to nie! To prosta droga do niedbalstwa. Pisałam o tym już wcześniej, zobacz: 7 grzechów blogowania #2 niedbalstwo . Grunt, aby znaleźć właściwy balans między dążeniem do perfekcji a…tą granicą, gdzie zamiast pomagać, staje się tylko hamującym rozwój balastem. No i częściej zagłuszać wewnętrznego krytyka (u mnie to zołza krytyczka;), którego zdanie, w zwiększonych ilościach, może podciąć skrzydła nawet największemu optymiście….czyż nie?
Kiedyś chciałam, by wszystko było na moim blogu perfekcyjne. Ale wiem z biegiem czasu, że wygląda to wtedy bardzo sztucznie. Dlatego od tego odeszłam.
O właśnie, trafne spostrzeżenie – czy nie jest tak, że im bardziej perfekcyjnie tym mniej…realnie?
„Zwizualizowałaś” swoją Perfekcyjną? Niby łatwiej rozmawiać z wrogiem, jak ma twarz… 😉
Taaaak…ja wiem, nie brzmi to najlepiej, ale tak, „zwizualizowałam”. I coś w tym jest, że łatwiej mi ten krytyczny głos ignorować 😉
Lepsza Perfekcyjna niż Wewnętrzna Bogini…
Wewnętrzna Bogini? Dżizus, a to co za ustrojstwo?!;) Boję się wpisać w google;D
A nie tak się nazywała ta z 50 twarzy Gray a? …no to może przekręciłem…
Aaaaaa…do tego pijesz. Tak, tam było coś takiego, przynajmniej w pierwszej części którą czytałam;)
Oj, każdy chciałby być perfekcyjnym ale się nie da! Sama bardzo staram się aby mój blog był estetyczny ale nie zawsze mi to wychodzi, po kilku dniach/tygodniach a nawet miesiącach stwierdzam że post który wrzuciłam wcale nie wygląda tak jakbym chciała ale mówię sobie że byle do przodu – następnym razem będzie sto razy lepiej!
https://redamancyy.blogspot.com/
I to jest najlepsze co może sobie powiedzieć każda z nas blogujących – następnym razem będzie lepiej. A teraz wrzucam to, co uważam za bardzo dobre;)
Jedno wiem na pewno. Nie można blogowi oddać swego czasu za dużo. Najważniejszy dom, mój odpoczynek, a blog to ma być dodatkowa przyjemność. I tyle.
Serdecznpości
Fakt. Nie sposób się z Tobą nie zgodzić!
Na blogach łatwiej jest mi się uchronić od perfekcjonizmu. Wiadomo, staram się, ale bez przesady. Natomiast tak jak Twoja koleżanka ma z fotografowaniem, tak ja mam z pisaniem swojej pierwszej książki. To już rodzinna legenda. Nie pamiętam już ile razy zaczynałam, miałam zwykle z 50 stron, kiedy nagle docierało do mnie, że straszne banały pociskam. że to byłaby typowe czytadło, że daleko mu do moich ulubionych powieści, gdzie tyle dowiaduję się o świecie. No i poszła książka pieca. Bo zawsze pisałam ręcznie. Teraz też coś tworzę, już na laptopie i odganiam te myśli, krążące jak muchy nad kupą. Pozdrawiam serdecznie 🙂
W takim razie trzymam kciuki, aby kolejny rozpoczęty projekt pod nazwą książka ujrzał światło dzienne. Z przyjemnością przeczytam co tam Ci w duszy gra:D Nie wyobrażam sobie pisać teraz książki ręcznie. O rany…to było o wiele trudniejsze niż w edytorze. Weź tu zrób poprawki albo wykasuj cały akapit;)
Kiedyś ten grzech popełniałam znacznie częściej. I to za nim założyłam swój pierwszy blog 🙂
Nie Ty jedna, wierz mi!
Wiadomo, że każdy z nas chciałby, żeby jego blog był perfekcyjny. Ale nasze codzienne życie raczej tak nie wygląda, a przecież blog to też część tej właśnie codzienności 🙂
Napisałaś coś bardzo ważnego – że nasza codzienność raczej do perfekcyjnych nie należy. I to prawda. W sumie więc dlaczego blog ma być mega perfekcyjny?
Perfekcjonizm się mści, to prawda.
Mści i wbija szpilę w najmniej spodziewanych okolicznościach;]
Nie ukrywam, że też jestem perfekcjonistka, ale od jakiegoś czasu staram się dać sobie trochę luzu 🙂
Luz również jest potrzebny, bo perfekcjonizm może zabić nawet najbardziej dopracowane pomysły…
Czytając ten wpis miałam wrażenie, jakby był o mnie 😀 Mój wewnętrzny krytyk bardzo lubi wyrażać swoje niezadowolenie i często mówi, co można poprawić. Na szczęście nauczyłam się nad tym panować i olewać, jeżeli nie jest idealnie. Ideały nie istnieją, a dążenie do perfekcji zabija radość z tworzenia. Także uważam, że nie warto, lepiej powoli, stopniowo rozwijać się w tym co się robi i czerpać z tego przyjemność i satysfakcję 🙂
I to jest rewelacyjne podejście! A tak między nami – masz naprawdę dopracowanego bloga, nie wiem czego uczepił się wewnętrzny krytyk, ale ode mnie możesz mu kazać się uciszyć. Jest świetnie!
Pamiętam, z początku prowadzenia bloga panikowałam strasznie. Ileż ja razy sprawdzałam pisownię i takie tam. Potem ten stres, co czytelnicy powiedzą. Ja naprawdę z przesadą edytowałam posty. To Wy pomogliście mi zrozumieć, że nie muszę być perfekcyjna. Nigdy nie będę perfekcyjna. Staram się, byś swoją najlepszą wersją, uczę się i to mnie cieszy. Dumna jestem z siebie, że się uczę, że popełniam błędy i staram się na nich uczyć. To staranie się mnie cieszy, te małe kroki do przodu i to mi wystarcza. Blog ma być mój, nigdy nie będzie perfekcyjny, bo i ja nigdy nie będę perfekcyjna, za to staram się być dobrym człowiekiem i uczniem, no i mam nadzieję, że blog to okazuje. Dziękuję Agnieszko, bo takie posty są bardzo ważne i bardzo trafiają do serca. Dziękuję, że jesteś. :*****
Aga, Twoje komentarze zawsze wbijają mnie w fotel (tak pozytywnie). Dziękuję:D
Oj znam tą bolączke, aż za dobrze 😁
O ile w przypadku blogowania, nie hamuje mnie to aż tak ,to w innych sprawach nawet bardzo
Pozdrawiam
Lili
Ech, czyli nie tylko ja z tym walczę…
Dla mnie doskonałość kryje się w spontaniczności, nic nie przebije tego – co napisze się wprost z serca. Cokolwiek później jest poprawiane – jest już tworem sztucznym 😉
Fakt, nie sposób się z Tobą nie zgodzić:)
Nigdy nie dążę do perfekcji na swoim blogu. Przesadna perfekcja męczy i bardzo szybko nas wypala. To co robię od samego początku jest robione po to, by przynosić mi satysfakcję i przyjemność z dzielenia się swoją pasją i chcę, żeby tak pozostało. 😊
Znaleźć balans to bardzo ważne.
U mnie krytyk wygląda dokładnie jak mój mąż. Bo to on nim jest. Ja do swojej twórczości podchodzę zawsze w różowych okularach 😀
Fajna przeciwwaga. Chociaż, gdyby mój mąż był takim krytykiem…chyba bym już nie miała męża;))))
Hahaha 😀 tak źle jeszcze nie jest 😉
To bardzo BARDZO mądry post i to jest mój grzech.
Kiedy zakładałam swojego bloga złapałam się na tym. Tak dużo czasu poświęcałam temu jak blog ma wyglądać, jakie mają być pierwsze teksty, jakie dobrać czcionki… A może wykupić domenę, a może kupić szablon, a może poprosić o pomoc specjalistę… A MOŻE PO PROSTU OPUBLIKUJ SWOJEGO BLOGA I SPRAWDŹ CZY TO SIĘ W OGÓLE CZYTA?! Dopiero ten kop do mnie przemówił.
Później przez ROK mówiłam sobie, że nie będę nikomu o tym blogu mówić, będę tworzyć bazę tekstów, będę… Nawet nie jestem pewna co ja sobie myślałam, ale za każdym razem pojawiało się „nie jest dość dobrze”. Nie będę pisać do wydawnictw, nie jestem dość dobra. Nie będę podejmować się współprac, bo nie jestem dość dobra. Nie będę się specjalnie promować, bo matko święta, no nie jestem dość dobra!
Jakież było moje zdumienie kiedy jedno z wydawnictw napisało do mnie samo z siebie po recenzji ich książki (nie był to egzemplarz recenzencki), że bardzo im się podoba to co stworzyłam. Za każdym razem kiedy wydawnictwa mnie chwalą jestem zaskoczona. Jeszcze bardziej się zdziwiłam jak wygrałam konkurs literacki na recenzję. Później zajęłam trzecie miejsce w krótkiej formie. Za każdym razem w pierwszej chwili się nie cieszę, a czuję zaskoczenie – to to jedno zdanie, które pisałam trzy dni i do ostatniej chwili nie byłam z niego zadowolona, a jury je przeczytało i nie umarło ze śmiechu mrucząc pod nosem „o rany, ale grafomanka”?
Dziękuję Ci za ten tekst, dobrze jest sobie uświadomić, że wciąż mam ten problem i też wiedzieć, że nie jestem z nim sama. 😉
Wow, to chyba najdłuższy komentarz na moim blogu- dzięki!;) Też mam czasem takie zdziwienia – że jednak to co piszę jest fajne i się podoba szerszemu gronu odbiorców. To miłe i wciąż uczę się z tego cieszyć i nie umniejszać:D
Święta prawda, grunta to znaleźć złoty środek i abyśmy byli autentycznie w tym co robimy. Pozdrawiam 😉
Dążenie do jakiegoś tam rodzaju perfekcji jest fajne, ale tylko gdy jest ono szczere i odzwierciedla to jacy my jesteśmy 🙂 Myślę, że każdy z Nas rozwija się z każdym rokiem blogowania 🙂
Boszszsz! Twoja krytyczka to wypisz wymaluj baba z UP, u której przez jakiś czas podpisywałam listę… Ależ ja się bałam tej kobiety. Teraz o mało w gacie nie narobiłam, gdy przeczytałam jej opis u ciebie. Zawsze miałam wrażenie, że krytykuje mnie bez słów…
Widzisz, a ja takiego babsztyla mam w swojej głowie. No i jak tu żyć;))))
Dobrze, że nie musisz u niej podpisywać listy 😀
Balans to slowo klucz do sukcesu😉
Nigdy nie przyszło mi do głowy aby przy prowadzeniu bloga dążyć do perfekcji. Owszem, chce żeby był fajny, zeby miał dobre treści, ładny wygląd, ale to wszystko biorę zupełnie na luzie.
Też mam w sobie taką krytyczkę zołzę, która do tego jest zgorzkniała i uwielbia bojkotować wszystko, co robię. Ciężko jest mi z nią żyć, no ale jakoś trzeba 🙂
Bardzo fajny post. Na początku dbałam o niego bardzo, ale teraz odpuściłam. Ma to być przyjemność 🙂
Świetnie napisane. Ja niestety do perfekcyjnych nie należę, a mój blog to ja,- mam wady i zalety 🙂
Generalnie staram się o jak najlepszą jakość tekstów, i dobrą jakość zdjęć. Ale wiadomo, że nie zawsze jest idealnie;). I nie zawsze tak jak w mojej wyobraźni;). Co nie zmienia jednak faktu, ze czasem pozwalam sobie na bycie nieperfekcyjną;), ale są takie dni kiedy dopieszczam tekst, robię nowe zdjęcia po raz drugi, trzeci. Jednak lubię być zadowolona z tego co robię;). Więc staram się, ale też nie daję się zwariować;).