Wrzesień to dla nas przełomowy czas. Młoda opuściła przedszkolne mury i zasiliła szeregi pierwszaków. Pierwszego dnia szkoły, ubrana na galowo oczywiście, poszła razem z nami na rozpoczęcie roku szkolnego. A w dłoni trzymała ogromną tytę. Czyli co? Już tłumaczę…
Idąc za śląską wikipedyjo…
Tyta to je geszynk kery podug zwyku dowo śe bajtlům kej idům pjyrszy roz do szkoły, do pjyrszyj klasy. Je podano na růg uopwitośći, zrobjůno ze kolorowygo papjůra uobwińůnygo celofanym a zwjůnzanygo szlajfkům na wjyrchu. Do tyty wrazuje śe bůmbůny, szekulada a inksze maszkety.
No, to wszystko wiadomo….;)
Ale jeżeli nie do końca, to już tłumaczę. Tyta to taki róg obfitości, który od swoich rodziców dostaje każde dziecko, idące do pierwszej klasy. Jest to taki rożek, różnej wielkości, gdzie do środka daje się czekoladę, cukierki i inne słodycze, czasem jakieś przybory szkolne albo inne gadżety. Rożek ten jest związany kokardą.
Wyobraźcie sobie klasę pełną pierwszaków. Każdy siedzi w swojej ławce, a na niej właśnie taka tyta. Na buziach uśmiech i radość na samą myśl o bombonach które na nich czekają. Uważam, że to fajna tradycja, dzieciaki się cieszą, mają osłodzoną chwilę w której opuszczają znajome mury przedszkola i idą do szkoły.
Chociaż są już szkoły, które w imię równości zakazują przynoszenia tyt do szkoły, bo jedne dzieci mają większych rozmiarów, inne mniejszych, bo jedne bogatsze, inne mniej… Mam nadzieję jednak, że ten zwyczaj pozostanie- to miły akcent, bez względu wielkość czy zawartość rogów obfitości.
Przeurocze! My mieliśmy pierwszego dnia pierwszej klasy po prostu „słodki poczęstunek” w klasie. 🙂
Extra taki róg obfitości 😀 Dzieci mają pewnie mega radochę 🙂
Bardzo przyjemna tradycja 🙂
U nas na Lubelszczyźnie nie ma takiego zwyczaju. A szkoda, bo to na prawdę super tradycja:)
Super tradycja, nie słyszałam o niej wcześniej, ale na pewno warto ją podtrzymywać 🙂
Zawsze zastanawiałam sie o co chodzi z tymi rożkami a teraz dzięki Tobie już wiem 🙂
Słyszałam o tych rożkach ;)) zawsze chciałam taki dostać! Fajna tradycja powinna być rozpowszechniona wszędzie:D
Wow, nie słyszałam wcześniej o tej tradycji.
Pierwszy raz słyszę o takiej tradycji, fajna sprawa 🙂
Po prostu zakupować wszystkim jednakowe tyty z komitety rodzicielskiego, wtedy te biedne dzieci nie będą sie gorzej czuły.
A tradycja super, nie znałam jej wczesniej.
Bardzo fajna tradycja 🙂 Gdy dziewczyny moje były w podstawówce to możliwe, że dyro był z pochodzenia Ślązakiem, bo takie rożki pierwszaki dostawały od szkoły 🙂
Padłam z twojego tłumaczenia… Ale skupiwszy się mocno, większość skumałam. Także, bravo ja!
Do pierwszej klasy dostałam tyte, potem do liceum, na studia i na studia doktoranckie 😀 tylko wkład się zmienił 😀
Jako że pochodzę ze Śląska i nie wyobrażam sobie braku tyty na rozpoczęcie szkoły, to mój syn taką dostał, choć na Podhalu nikt o tytach nie słyszał 😉
Powodzenia dla Was na nowym etapie! 🙂
Mój młody to by się ucieszył z takiego rogu 😉
Ja uważam, że to fajna tradycja. Sama pamiętam jak ten róg przeżywałam. Raz na rozpoczęcie roku szkolnego które ma się tylko raz w życiu można dać dziecku pełno słodyczy ! Już się słyszy narzekania, że tyle słodyczy się nie powinno dawać. No ale bez przesady 😀 To się długo potem przeżywa
Podoba mi się ten zwyczaj. Życzę powodzenia pierwszoklasistce.
Fajna sprawa i dzieci się cieszą i mają dobre wspomnienia z 1 dnia szkoły
Uwielbiam tę tradycję. W szafie mam jeszcze swoją tytę, ma już te 23 lata 🙂 Mam też taką malusieńką, którą dostałam jak trzy lata temu zaczynałam kolejną szkołę. Zmieścił się tam cukierek i dwa miśki Haribo 😀