Jak już wcześniej pisałam, ostatnie dwa tygodnie spędziłam na słodkim lenistwie nad Bałtykiem. I gdy tak leżałam sobie wieczorem na balkonie pensjonatu w którym gościliśmy i obserwowałam spacerowiczów, dotarło do mnie, że wakacje nad Bałtykiem mają w sobie coś desperackiego. W każdym aspekcie. Już rozwijam temat…
Tuż przed wakacjami zaczyna się wielkie pakowanie. I desperackie wpychanie walizek do bagażnika samochodu. W przypadku czteroosobowej rodziny to nie lada wyczyn. Zamiast myśleć o wysłaniu części kurierem lub o wypożyczeniu przyczepy, dokonujesz eliminacji. I tak kończy się na tym, że z planowanych dwóch walizek i ewentualnie torby, robi się więcej…o wiele więcej.
Potem podróż. Jeżeli jedziesz autem, chcesz jak najmniej stać w korku. Wujek Google pomaga, owszem, jednak czasem wpuszcza Cię w takie rejony, gdzie nie zaglądają nawet desperaci. Ale wszystko w dobrej sprawie – oszczędzisz te 10 min…
Kiedy przyjeżdżasz w końcu do hotelu/pensjonatu/pola namiotowego, zaczynasz z niepokojem obserwować niebo. Wakacje nad Bałtykiem w kwestii pogody są jak rosyjska ruletka – albo się trafi, albo nie. Na 14 dni u mnie padało niecałe dwa. Można więc powiedzieć, że mam szczęście. Gdyby nie silny wiatr, na plaży bylibyśmy zapewne codziennie. Jednak wiało. Pojedyncze drobinki piasku boleśnie wbijały się w skórę, a plaża stała się sceną w której to piasek grał pierwsze skrzypce. Desperaci rozkładali parawany, zakopywali je szczelnie i udawali że im to nie przeszkadza. Kiedy warstwa piasku na skórze robiła się grubsza niż 2 mm zaczynało być irytująco. Nie pytajcie, skąd wiem;)
W związku z tym szukaliśmy innych atrakcji, które miały umilić nam czas. Standardowe wydmy, latarnie morskie, kino, cyrk, fokarium, oceanarium…wymieniać można by jeszcze długo. Na szczęście byliśmy jeszcze przed pełnią sezonu- prawdziwy najazd turistos miał nastąpić po naszym wyjeździe. W związku z tym kierowcy meleksów, organizatorzy wycieczek wszelakich prześcigali się w zapraszaniu do skorzystania z ich usług. Można powiedzieć, że wręcz desperacko.
Każde tego typu nadmorskie miasteczko musi mieć swoje dyskoteki, modne kluby, miejsca, gdzie jeżeli chcesz, możesz się wyszaleć. Przyznam, że taka rozrywka nie dla mnie i cieszę się, że pensjonat w którym byliśmy był bardzo blisko morza i daleko od imprezowego centrum. Jednak podczas porannego joggingu, szczególnie po weekendzie, spotykałam na swojej drodze imprezowych desperatów po których nie było widać, czy jeszcze nie skończyli czy…dopiero zaczynają. Ach, to morskie powietrze…
Gdy temperatura obniżyła się do 18 stopni i mimo słońca było raczej chłodno, na ulicach spotykałam turystów ubranych zarówno w kurtki, długie spodnie i czapki, jak i szortach i t-shirtach. Ci pierwsi się poddali, ci drudzy desperacko zaklinali rzeczywistość. Chyba już na zawsze zapamiętam królową blond piękność z ustami jak baterie R40, która w mega krótkiej, przewiewnej białej sukience i szpilkach lansowała się na mieście…takiej to ciepło.
I mimo tej desperacji w tle, to były jedne z najspokojniejszych wakacji w moim życiu. Takie również są potrzebne. Dla równowagi.
My jeździmy wiosną i jesienią, zawsze jest pusto (czasem nawet za bardzo pusto), bez korków i pogoda dopisuje, więc polecam te terminy 🙂
Też lubię jechać w tym czasie, szczególnie jesienią. Jednak w tym roku Młoda idzie do szkoły, Mała do przedszkola- już nie poszalejemy poza sezonem niestety…
Nad Bałtykiem byłam raz i jakoś nie ciągnie mnie, aby pojechać tam znowu. Zdecydowanie wolę inne kierunki, a jeśli morze, to tylko to ciepłe. Nie obrażając nikogo, ale masz rację, wakacje nad naszym morzem są tylko, a może głównie dla desperatów.
Wiesz, potraktuj z lekkim przymrużeniem oka;) Jednak faktem jest, że brak pogody determinuje pewne zachowania;)
Wiesz, mnie ta desperacja nad morzem zawsze bawiła. Z wyższości autochtonki patrzyłam na biedaków chcących mimo chłodu złapać opaleniznę albo z dziećmi przejść przez kurort nie uszczuplając portfela. Nie mniej potrafię ich zrozumieć, bo kocham Bałtyk i czasem, siedząc pod orzechem po prostu tęsknię…
Zaraz, to Ty nie zawsze mieszkałaś w górach? Ależ przeprowadziłaś rewolucję w swoim życiu!
Ach, ta nadmorska loteria pogodowa. 😀
Na którą kompletnie nie mamy wpływu…niestety…
Lepiej opisać tego nie mogłaś 😂 my byliśmy w Łebie w lutym i mogliśmy nacieszyć się ciszą i spokojem… i wiatrem 😂ten wieje niezaleznie od pory roku.
Ach, cisza i spokój – lubię Bałtyk zimą – latem jest zupełnie inny klimat.
Ja chyba na każdych wakacjach spotykam królową piękności 😀 nieważne że jest chłodno trzeba się pokazać. 😀 Pozdrawiam 🙂
Wiesz…ten lans musi być;)
Ja nad morzę jeżdżę zawsze w okolicach października – listopada 🙂
I to jest całkiem przyzwoity termin…i jodu ponoć tam wtedy więcej…
Ja już Bałtyk sobie odpuściłam. Czarę goryczy przelał wyjazd dwa lata temu, gdy szłam na spacer w grubym swetrze, kurtce, dżinsach i żałowałam, że nie mam zimowej czapki i rękawiczek;)
O matko, współczuję! Aż tak źle u mnie nie było, choć wieczory chłodniejsze… za rękawiczkami jednak nie tęskniłam;)
Ja w sezonie byłam tylko raz nad morzem i podziękuję :). Niestety poza sezonem bardzo ciężko złapać mi jakiś wygodny termin ze względu na pracę. Taką królową, to chyba każdy spotkał 😛
Ech, u nas zaczyna się już wiek szkolny i wyjazd poza sezonem póki co jest poza naszym zasięgiem…niestety…
Oczywiście,że sa potrzebne. A zdjęcie ma swój klimat 🙂 Przyznam szczerze, że Bałtyk widziałam ostatnio chyba ze 3 lata temu
Ma w sobie coś, tego nie można mu odmówić…
A tak. Ja i tak zazdroszczę tej Łeby! I uważam, że nie ma nic piękniejszego niż spędzić kilka dni latem nad Bałtykiem. Mimo wszystko!
Bardzo miło będę wspominać ten wyjazd. Odpoczęłam, a to najważniejsze 🙂
My w tym roku byliśmy nad morzem w czerwcu i udało się nam dorwać piękną pogodę.
Zapewne wtedy jak przyszły te pierwsze upały? No to trafiliście na medal!
Zdjęcie jest super a w Łebie byłam już dwa razy 🙂 UWIELBIAM
Buziaki:*
Nowy post już na http://WWW.KARYN.PL
Z reguły nie wracam już do miejsc raz zobaczonych. Łeba to bardzo przyjemne miejsce na wakacje:)
Byłam rok temu, w czerwcu, było pięknie, ciepło i słonecznie no i spokojnie…pozdrawiam serdecznie…
Ciepło cicho słonecznie…idealny przepis na wakacje nad morzem:D
Omijam Bałtyk w sezonie ,wole cisze i spokój .Byłam kiedyś w październiku i było cudownie, cieplutko i bezwietrzne. Wargi jak baterie R40rozbawiły mnie do łęz. 🙂
Kiedyś pojechaliśmy do Ustki w połowie września- była cudna pogoda z plażowaniem włącznie:D
Bałtyk najpiękniejszy podczas niepogody…i najzdrowszy. Tyle możliwości od roweru i spaceru do leniuchowania z książką, a Ty marudzisz!
Świat oszalał:)))
Oj Cz. gdybym jechała sama, to moje wakacje zapewne by tak wyglądały- książka, rower, spacer… lecz- latorośle domagały się trochę innych wrażeń;) I nie marudzę…no dobra. Trochę tylko. Odrobinę;)
Super:) nawet tego typu wypoczynek jest potrzebny.
Oj żebyś wiedziała jak bardzo!
Piaseczek Ci przeszkadzał? No co Ty, nie lubisz panierki? 😀 😀 😀
haha, wolę gotowanie na parze ;P
Baterie R40 hahaha!
A nie mogłaś połączyć tego piasku z kosmetycznym wtorkiem? Toż to pilling w najczystszej postaci 😛
A wiesz, to dobry pomysł, i to z tagiem „kosmetyki naturalne”;)))
Haha, dobre, każdy z nas ma w sobie coś z desperata na wakacjach, tak bardzo chcemy, żeby się udało, no że czasami naginamy rzeczywistość 😀
Lepiej bym tego nie podsumowała:)
Często właśnie spotykam się z narzekaniem na wczasy nad morzem;główne tematy to woda i pogoda 😀
M.in przez to raczej nie zdecyduje się nad wczasy nad morzem-wolę góry, choć ostatnio ciągnie mnie w stronę jezior.😀
Pozdrawiam
Lili
Wakacje nad jeziorem to byłoby coś… obawiam się tylko komarów.
Ciężko mi coś powiedzieć na ten temat, nigdy nie byłam nad naszym morzem na wakacjach, za to słyszałam dużo różnych historii 🙂 najzabawniejsza była opowieść koleżanki która opowiadała podobnie do Ciebie…pakowanie, jechanie z Mazur w kilometrowych korkach, pomyłka w noclegu, a jak się znalazł nocleg lało przez 5 kolejnych dni i w złoci powrót do domu…i tak mieli przez kila lat…to faktycznie loteria z ta pogodą…
Muszę wybrać się nad morze
Pamiętam jak wczoraj swoje ostatnie wakacje nad polskim morzem …lipiec..7 stopni.. kupowałam kurtkę zimową a zamiast lodów piłam herbatkę z prądem heheh ale i tak miało to swój urok 🙂
Świetne to zdjęcie. Ja akurat jestem tą osobą, która zawsze zabiera najmniej rzeczy na wyjazdy i żeby było zabawnie to zawsze ktoś chce coś ode mnie pożyczać, bo zapomniał 🙂
Od niepamiętnych czasów prawie co roku jestem nad Bałtykiem i nie rozumiem tych biadoleń. Jeśli ktoś pragnie nieustannego słońca i 30 stopni, to powinien wybierać wczasy w Chorwacji czy na egzotycznych wyspach – naprawdę można znaleźć niedrogie imprezy.
To tak jakby ktoś w górach marudził, że trzeba iść pod górkę. Bałtyk jest morzem północnym i palmy nad nim nieprędko wyrosną, więc nie oczekujmy tam ciepłej wody i skwaru przez całe lato. Tak jak ktoś wyżej napisał – można zamiast zimnego piwa pić herbatę z prądem i też świetnie wypocząć :).
My lubimy długie spacery po plaży, ubieramy się stosownie do pogody i jest super. Z małymi dziećmi też tak było, bo wolały łazić niż nudzić się w jednym miejscu.
A pakowanie czy inne perypetie – to chyba zależy od człowieka i podejścia. Wyjazd na urlop to nie przeprowadzka na całe życie na antypody, wystarczy to dobrze przemyśleć i nie zabierać całego gospodarstwa domowego. Ja się pakuję do małej torby a i tak nigdy nie korzystam z wszystkich rzeczy.
Łeba akurat nie jest moim ulubionym miejscem, natomiast uwielbiam Świnoujście, Wisełkę, Pobierowo, Mielno, Stegnę…
PS.pisząc o biadoleniu nie adresuję tego do Ciebie, tylko tak ogólnie, nie chciałam być niemiła :).
Zdjęcie mnie zauroczyło! Chętnie powiesiłabym je sobie jako obraz w domu 🙂
Ja już tak bardzo dawno nie byłam nad Bałtykiem, że marzy mi się wyjazd na nasze morze:). I mam nadzieję, że w te wakacje tam dotrzemy:). Mimo ryzykownej pogody;).
Byłam w Łebie w ubiegłym roku i jest tak, jak piszesz. Nie da się posiedzieć na plaży, bo piaskiem sypie w oczy. Ale podziwiam te osoby, które siedzą tam bez żadnego parawanu… W tym roku wybraliśmy Świnoujście i zupełnie inna bajka 🙂