Był rok 2008. Podczas naszej wyprawy na najbardziej wysunięty na północ skrawek Europy nie mogliśmy ominąć tego uniwersyteckiego, pełnego zabytków i życia miasta. Kalmar jednak zapisał się w mojej pamięci nie ze względu na średniowieczny zamek czy jedyny most łączący ląd z wyspą Olandia. To miejsce skradło moje serce dzięki…leżakom.
Aby zrozumieć dlaczego to właśnie leżaki skradły moje serducho, trzeba zrozumieć całe tło akcji. Miałam wtedy…hm… 23 lata i pierwszy raz spotkałam się z kulturą skandynawską. Pewne zwyczaje – typu nie zamykanie drzwi na noc, brak bramy zamykanej na klucz, powszechne uśmiechanie się do obcych osób i pozdrawianie się było dla mnie szokiem. Swoją drogą nie zapomnę, jak przed jednym z gospodarstw był umieszczony stolik ze skrzynkami pełnymi soczystych pomidorów. Obok była waga a także puszka na pieniądze. Kto chciał, odważał sobie odpowiednią ilość a potem należność wrzucał do skrzynki. Tam nie było sprzedawcy który by to wszystko nadzorował!
Ale wracając. Przyjechaliśmy do Kalmaru aby zobaczyć zamek – średniowieczny, nietypowy w swojej budowie, osadzony w malowniczych okolicznościach przyrody. Co ciekawe, od XVII wieku niewiele w nim zmieniono- zachował swój pierwotny wygląd dzięki ciężkiej pracy konserwatorów i wielbicieli historii. Był świadkiem wielu wojen, napaści i bitew. To tu podpisano właśnie unię kalmarską.
Było ciepłe, słoneczne popołudnie. Aby dojść do zamku trzeba było przejść obok niewielkiego parku. A tam, w rożnej odległości od siebie, pośród szumiących wysokich drzew, na zielonej trawie były rozłożone leżaki. Na każdym z nich ktoś zostawił książkę – ot, jeżeli ktoś chciał akurat chwilę odpocząć, mógł przysiąść, zamknąć oczy i wsłuchać się w odgłosy natury lub zagłębić się w lekturze. I to zupełnie za darmo.
I to było największe zdziwienie tego dnia- w mieście wolno swobodnie chodzić po trawnikach, ba, usiąść na leżakach i jeszcze nic za to nie płacić?! Teraz coraz częściej spotykam taką inicjatywę i u nas, ale wtedy, 11 lat temu to było nie do pomyślenia…
Wspaniała relacja z wyprawy. Niby jedno zdjęcie , które oczywiście jest pretekstem do tego iniopowiadania.
Krystyna
Dziękuję:) tak sobie myślę że w życiu wiele jest rzeczy ktore są tylko pretekstem do spraw istotniejszych…filozoficznie mnie coś napadło;)))
Opowieść jak z bajki..ciekawe, czy nadal jest tak samo? Podobnie jest w niektórych paryskich ogrodach, tylko zamiast leżaków są różnorakie krzesełka, które można dowolnie przemieszczać. A propos książek to w Lionie w wielu miejscach są wolnostojące stojaki na książki, z zadaszeniem oczywiście, i każdy kto ma ochotę może tam zostawić lub wziąć książkę. Pozdrawiam 😉
Nie wiem czy jest tak samo ale mam nadzieję że tak…no i może kawę da się tam wypić;)))
Pięknie… i pięknie o tym piszesz aż człowiek ma ochotę pojechać i zobaczyć 🙂
Dziękuję! Mam nadzieję że kiedyś zobaczysz to miejsce na wlasne oczy. Słyszałam jednak że w Szwecji sporo sie ostatnio zmieniło i to nie na lepsze…
Ja się jeszcze nie spotkałam z taką inicjatywą. Co najwyżej z leżakami ułożonymi dla klientów jakiejś kawiarni czy restauracji położonej w zielonej lub morskiej okolicy…
RAczej do Szwecji nie pojadę…. nie mam takiej możlowości ale i Polska jest piękna 😉
Taki odpoczynek na leżakach jest świetnym pomysłem ?
A co do uśmiechania się do obcych, pozdrawiania ich oraz do tej puszki na pieniądze, to jak nic moja Holandia.
Podobają mi się Twoje cykle. Cudownie, że są na świecie miejsca, gdzie człowiek darzy drugiego człowieka zaufaniem. 🙂
Dziękuję:) wiesz…tam ponoć trochę już się zmienilo, mam jednak nadzieję ze ludzie wciąż tam sie uśmiechają…to bylo coś zupełnie innego niż to z czym spotykalam się w Polsce…
Fajna sprawa z tymi leżakami i z tymi książkami. 🙂 Zdjęcie jest piękne, aż chciałoby się zobaczyć to miejsce na własne oczy. 🙂
Przyznam że chcialabym się tam teleportowac i spokojnie napić kawy;))))
lubię te Twoje relacje zdjęciowe- faktycznie rozumiem w tej kwestii Twoje zaskoczenie 🙂
Dzięki! 🙂
Bardzo fajna relacja, a fotografia wręcz bajkowa 🙂
Bo i fajnie tam było…;)
Aguś nie tylko to zdjęcie ,ale także Twoje słowa sprawiają, że mam ochotę odwiedzić to miejsce.
W takim razie nic tylko tam lecieć- parę kilometrów od tego miasta znajduje sie lotnisko??
Bardzo ciekawie o tym piszesz, aż się chce to zobaczyć. Niesamowite z tymi leżakami, a o skandynawskiej uczciwości i zaufaniu już dawno słyszałam. Czy u nas kiedykolwiek się przyjmie?
Piękna nazwa – Olandia. Prawie jak Olitoria… 😀
Myślę że u nas zbyt dużo podejrzliwosci względem drugiego człowieka aby coś takiego się przyjęło…
Jaki bajeczny widok 🙂
Nic tylko usiąść na leżaku z dobrą książką;)
Chciałabym dożyć takich „uczciwych” czasów i w Polsce. Trudno mi jednak uwierzyć, że ich doczekam.
Chętnie pojechałabym do Szwecji, bo tam jeszcze nie byłam.
Serdecznie Cię, Agnieszko, pozdrawiam:)
Cóż mogę powiedzieć – wydaje mi się że im mniejsza społeczność tym większa szansa na uczciwe podejście do własności wspólnej… Szwecja jest pięknym krajem, warto tam pojechać:)
Zawsze w takich momentach zadaję sobie to samo pytanie: dlaczego jesteśmy takim okropnym narodem, w którym opisana przez Ciebie sytuacja z pomidorami nie może się zdarzyć? Dlaczego w Australii można zostawić laptopa i telefon na stoliku w knajpce, iść do toalety i po powrocie nadal wszystko będzie na swoim miejscu? Dlaczego w USA kurier zostawia paczkę z telewizorem przed domem wręcz na chodniku i ten telewizor spokojnie czeka aż ten kto go kupił wróci i wstawi go do domu? A dlaczego u nas nie?
Nie wiem. Może to kwestia braku zaufania, może wpojone kombinatorstwo…naprawdę nie wiem…
Super piszesz o Szwecji
Dziękuję! Myślę że do tego kraju wrócę jeszcze nie raz w swoich czwartkowych opowieściach:)
Sama jestem w szoku,jak czytam o tych otwartych domach,czy ta skrzynka z pomidorami bez nadzoru ?
ale zamek przepiękny ?
Pozdrawiam
Lili
Wiesz, nie jestem do końca przekonana czy nadal tam tak jest – ma to głównie związek z emigrantami którzy masowo przyjechali do tego kraju…
Czyli można inaczej? Można 🙂 U nas pewnie niewiele z tych książek zostałoby na leżakach. Tak sobie myślę … 🙂 Pozdrawiam!
Śmiem przypuszczać że po kilku dniach nie byłoby ani książek ani…leżaków;)))
Agnieszko zdjęcie przepiękne. Super pomysł z leżakami. 🙂 .
Prawda? nic tylko brać przykład:)
Dokładnie. Z tego co mnie się o uszy obiło, to chyba nie ma u nas już zakazu chodzenia po chodnikach.
Rzeczywiście…wyobrażam sobie, że niezły szok kulturowy…To zdumiewające, że w niektórych krajach kultura jest tak wysoka, że są sobie te pomidory, waga, leżaki, książki, nikt nie zabiera, nie niszczy…
To naprawdę był szok kulturowy. Jest z kogo brać przykład:)
A jak zielona trawa! Pewnie przyjemnie sie w takiej rozłożyć:) Skandynawia w mojej głowie to taka magiczna kraina, oby mnie kiedyś tam poniosło:)
Tam jest naprawdę pięknie…życzę Ci aby Cię kiedyś tam poniosło:D
Przepiękny zamek, jak i w ogóle cała Skandynawia, może kiedyś uda mi się ją na żywo zobaczyć 🙂
Jestem pewna że będziesz zauroczona…
Celne uwagi i całkowicie Cię rozumiem. Ja też pamiętam takie wyprawy, gdzie niektóre, całkiem proste, rzeczy szokowały. Część z nich szokowała kilka lat temu, a dzisiaj jest u nas normą, ale część do dzisiaj do Polski nie zawitała. Warto jednak dodać, że mogą to być rzeczy zarówno dobre jak i złe. 😉