Dzisiaj kulturalny piątek a w nim książka idealna na wakacje. Do poczytania pod drzewem na hamaku lub na plaży w akompaniamencie szumu fal. Tak podana, staje się całkiem miłą lekturą.
O czym to jest
Poznajemy Zosię Krasnopolską. Towarzyszymy jej właściwie od dzieciństwa, kiedy to zamiast bawić się z rówieśnikami musiała chodzić na lekcje gry na pianinie. Gdy w ramach kary za ucieczkę w dzień wagarowicza ma za zadanie opiekować się pewną 6o letnią znajomą dyrektorki szkoły, jej życie zaczyna nabierać barw – nowo poznana pani Stefania na zawsze odmieniła los dziewczyny. Na lepsze. Zosia dorasta, poznaje mężczyznę swojego życia, który okazuje się nie tym kim chciałaby aby był. Koniec końców ląduje w zapuszczonym wielkim domu, otrzymanym w spadku po pani Stefanii. Życie małego miasteczka, a także historie związane z tajemniczym domem zaprowadzą ją niekoniecznie tam, gdzie by się chciała znaleźć. Ale czy to ważne? Skoro na końcu tej drogi znajduje prawdziwą miłość?
Moja opinia
Przyznam szczerze, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej Autorki. Ta książka bardzo podobała się mojej Mamie, więc chociażby na tej podstawie mogłam się domyślić, o czym to będzie i w jakiej formie podane. Czyta się szybko, język nie jest jakiś wysublimowany, opowiedziana historia logiczna, prawdopodobna i z cyklu tych….życiowych. Nie to, że książka mi się nie podobała. Była poprawna, zgrabnie zbudowana, pokazująca burzliwe losy wielopokoleniowej rodziny i tego, jak ogromy wpływ mogą mieć błędne decyzje przodków na ich potomnych. No więc o co chodzi? O zbytnią gładkość. Tak, wiem, te moje porównania;) . Oglądaliście kiedyś jakąkolwiek pełnometrażową bajkę o Barbie? Tam, chociaż może i dzieje się coś złego, to tak naprawdę szybko mija i tak właściwe jakby tego nie było. I tak właśnie jest w tej książce. To jak bajka, która choć bardzo się stara, nigdy nie będzie miała pierwiastka rzeczywistości. A bez niego, książka jest niekompletna, wygładzona i bez literackiego pazura.
Niemniej jednak, historia przedstawiona w tej książce będzie idealna na wakacyjny wyjazd. Przeczytać z przyjemnością, odłożyć i…zapomnieć. Wszak nie wszystkie książki muszą zostawiać w nas trwały ślad.
takie za nijakie jak dla mnie;)
O, to właściwe podsumowanie tej książki:D
Kiedyś czytałam ale ksiązka nie przypadła mi do gustu ;/
Wiesz, każdy ma swoje ulubione gatunki literackie, najwidoczniej to nie był Twój:)
Nie czytałam jeszcze nic autorki 🙂
Jeżeli lubisz powieści obyczajowe, to z pewnością przypadnie Ci do gustu:)
Mądre powieści obyczajowe jak najbardziej ?
kumpel ukuł kiedyś słowo 'omkłe’ na coś tez właściwości. Zresztą – historia mogła być prawdziwa, tylko autorce zbrakło talentu, romanse przecież też się komuś przydarzają 😉 Tak deliberuję, z własnej woli nie sięgnę. 😉
omkłe powiadasz… zapamietam:D
Widzę, że to nie dla mnie. Pełnometrażowych filmow Barbie mam na codzien do wypęku 😀
U mnie teraz pora na monster high… przynajmniej nie jest cukierkowo;)))
Książki i autorki nie znam, ale zachwycona jestem okładką, już by mnie zainteresowała w księgarni. Pozdrawiam 🙂
Okładka piękna, masz rację – przyciąga wzrok!
Lubię książki M. Witkiewiecz, można się przy nich zrelaksować i odciąć od własnych myśli, problemów i codziennego życia.
Właściwie to masz rację – do tego ta książka jest idealna:)
Chyba to nie jest książka dla mnie, choć na pewno odpręża.
Każdego odpręża coś innego, prawda?
O, a mnie się podobała akurat! 😉
Ile ludzi, tyle gustów, ile gustów…tyle gatunków literackich…na szczęście:D
Cudownie się zapowiada, zapiszę sobie, może zdarzę w wakacje, bo mam długą listę 🙂
A wakacje takie krótkie, prawda?
Czytałam już o tej książce, ale jakoś nie jest dla mnie 🙂
Rozumiem;)
Kto tam się odbija w filiżance po prawej stronie? Kto to, kto to, a kuku!
Że też Ty zawsze wszystko wypatrzysz;))))
😀 ?
I właśnie miałam „zgryz” w związku z tą książką. Kochałam Magdalenę Witkiewicz za ” Milaczka” i ” Panny roztropne”, To były jej pierwsze książki, dzięki którym wpadłam w nałóg czytania, potem pochłaniałam każdą następną, moja półka się uginała od książek jej autorstwa, ale… no właśnie… (zaobserwowałam to u kilku polskich pisarek) po „50 – twarzach” nastąpił nagle bum na powieści erotyczne i się zaczęło… mało tego, że nieudane, to potem nic już nie było takie samo. Polecam książki napisane przed „epoką Greya” . Chyba na czereśnie tez się już nie skuszę.
Wiesz, tu „momentów” akurat nie było. To było moje pierwsze spotkanie z tą pisarką i chyba jednak daruję sobie inne książki…
To nawet nie chodzi Agnieszko o ” momenty”, ale o poziom pisania – wydaje mi się, że po tym przełomie, zaniżył się i to bardzo. Z ubolewaniem stwierdzam, że sporo pisarek – jakby to powiedzieć, w pewnej chwili zaczyna bazować na nazwisku i na tym., że jeszcze przed ukazaniem się książki – jest ona juz na liście bestselerów w Empiku ( czego tez nie potrafię zrozumieć, bo dla mnie wykładnikiem tego, jest ilośc zakupionych egzemplarzy np. ) i tym sposobem – niweczą cały swój dorobek.
Witkiewicz pisze dosyć znośnym językiem, więc podejrzewam, że i ta powieść da się przeczytać, właśnie jako czytadło na lato. Obawiam się jednak, ze w mojej małej bibliotece izerskiej moga jej jeszcze nie mieć.
Nic, tylko sprawdzić trzeba;)
Mam tę książkę na swojej półce i czeka na swoją kolej. 🙂
Jestem zatem ciekawa Twojej opinii o tej książce:)
Nie widziałam tej książki w empiku.
Widziałam ją w jednym z marketów.
Nie dla mnie :/
Rozumiem:)
W życiu również zdarza się happy end ☺
Pozdrawiam
Ależ oczywiście…i oby jak najczęściej!
Dla mnie to jedna z lepszych powieści Magdy Witkiewicz.
Wrzucę kamyczek do tego ogródka: prędzej wybaczycie scenarzyście zbyt gładki, hollywoodzki, przewidywalny, schematyczny scenariusz niż autorce książki „nadmierną poprawność”. Powiem tyle: kto nie lubi, niech nie czyta. Są sytuacje, kiedy chętniej bierzemy do ręki coś lżejszego, i taką porą jest właśnie lato, czas urlopów….
I o tym, że jest to książka dobra na wakacje właśnie również napisałam. Dziękuję za trafne podsumowanie:)
o książkach Pani Witkiewicz dużo słyszałam, ale jeszcze nie przeczytałam ani jednej jej książki
Wszystko przed Tobą:)
Czasami nawet lepiej żeby książki nie zostawiały w nas takich śladów ☺
Jeśli chodzi o tą -zdecydowanie nie mój gatunek ☺
Pozdrawiam
Lili
ta ksiązka czeka u mnie na półeeczce już 😀 <3