Przyciąga spojrzenia, dodaje charakteru, klasy i elegancji. Sama w sobie może być właściwie jedynym makijażem. Szminka. Nie znam kobiety, która nie miałaby chociaż jednej w swojej kosmetyczce. Zanim pochwalę się, jakie mam, chciałam Wam przybliżyć burzliwą historię tego kosmetyku. Łatwo nie miała, jednak zawsze była obiektem…pożądania.
Dawno, dawno temu…
Oto historia szminki do ust. Cofnijmy się do czasów starożytnych. Zanim zaczniecie przewijać dalej, poczekajcie chwilę, bo to akurat ciekawe. Legendarna królowa Nefretete czy Kleopatra uwielbiały podkreślać czerwony kolor swoich ust. Jednak aby osiągnąć taki efekt, w pewnym sensie ryzykowały swoje życie. Używały bowiem sproszkowanych roślin i owadów – ta kompozycja była trująca, więc trzeba było uważać, aby nie oblizywać ust… O ile w starożytnym Rzymie pomalowane usta były oznaką zamożności o tyle w Grecji świadczyły o tym, że zajmowało się „najstarszym zawodem świata”… Idąc dalej przez wieki, szminka raz to była używana przez wszystkich (również mężczyzn, ach ten barok!), aby znowu stać się symbolem prostytutek i najgorszego zepsucia. Ze skrajności w skrajność.
Prosto z kina
Aż w końcu nastąpiła epoka kina. Póki co – niemego. A wraz z nią historia szminki do ust nabiera rozpędu. Aktorki, chcąc być bardziej wyraziste w czarno-białym kinie, obficie malowały swoje usta. Kino nie raz i nie dwa zaczęło wyznaczać trendy – a pojawienie się szminki na srebrnym ekranie dało zielone światło zwykłym kobietom. One też chciały wyglądać tak pięknie, kusząco i elegancko. W tych czasach na scenę wchodzi Max Factor. Znajome nazwisko, prawda? Tak nawiasem, to właśnie on wymyślił błyszczyk do ust.
Mniej więcej w tym samym czasie, w jednej z francuskich perfumerii zostaje wynaleziona „farba do ust” – tak jakby prototyp dzisiejszych szminek. Potem tą farbę zamknięto w metalowych opakowaniach, aby ułatwić nakładanie tego kosmetyku. Jednak prawdziwą propagatorką szminki była Coco Chanel. To właściwie dzięki niej zwykłe kobiety miały odwagę sięgnąć po czerwień na usta.
Historia szminki do ust- bliżej współczesności
W latach 50-tych XX wieku pojawiła się boska Marilyn Monroe – z pewnością kojarzycie jej stylizacje – szminka była nieodzownym dodatkiem podkreślający jej sceniczny i codzienny look. A potem, zaczęło się prawdziwe szaleństwo marketingowe – Revlon, Max factor i wiele innych firm zaczęło wydawać krocie na kampanie marketingowe- opłaciło się – przyniosły genialne zyski. I tak to się kręci po dzisiejszy dzień….
O tym, jakie szminki są w mojej kosmetyczce, napiszę w kolejnym „kosmetycznym wtorku”
♦
A z cyklu jedno zdanie o… jak odszkodowania. Wypadki wpisują się w naszą codzienność czy nam się to podoba, czy też nie. Jeżeli staną się naszym udziałem, rzadko mamy głowę do tego, aby dochodzić z tego tytułu jakiś roszczeń – bardziej zajmują nas prozaiczne sprawy. Obawa przed biurokracją i stosami dokumentów skutecznie odstrasza przed podjęciem czynności prawnych w tym zakresie. Warto jednak skorzystać z pomocy doświadczonej kancelarii prawnej, specjalizującej się w tej dziedzinie, która dołoży wszelkich starań, aby wynegocjować jak najwyższe kwoty odszkodowania. Często też, tak jak AIF Kanceraria Wrocław, każdą sprawę przyjmuje bez opłat wstępnych i oferuje darmową poradę odszkodowawczą.
ja bez szminki nie wyjdę z domu:)
Ja również już nie…chociaż kiedyś wydawała mi się zbędnym dodatkiem…
ciekawa historyjka:))
Dziękuję:) w sam raz na wakacyjny czas;)
Ciekawa historia!
Uwielbiam szminki, kiedyś potrafiłam mieć nieskazitelnie pomalowane usta przez cały dzień czy noc, np sylwestrową 😉 ostatnio dostałam czerwoną szminkę w kredce od Chanel, co za cudo! Pozdrawiam 😉
Czerwona szminka od Chanel…już brzmi elegancko;)
Ot przewrotnośc historii! Szminki uwielbiam! Mam ich cały ogromny zbiór, ale teraz używam jej sporadycznie, wyjeżdżając do miasta. Przecież nie będę się do kóz malować 😉
Oj tam, właściwie…to dlaczego nie?;)
Szminka jest mi zbędna 😉
Nie wierzę! Jestem pewna, że masz chociaż blyszczyk?
Nie znałam historii szminki ze starożytności – ciekawa. Sama ciągle próbuję pamiętać o malowaniu ust, ale jakoś średnio mi to wychodzi, choć makijaż robię na co dzień od 16 roku życia. Chyba nie przepadam za tym uczuciem, że mam coś na ustach i dlatego szminka jest u mnie tak ciągle pomijana.
Fakt, bywa to kłopotliwe, zwłaszcza na co dzień.
Bardzo ciekawy wpis 🙂
Dziękuję!
Nie ma i nie używam, bo ja generalnie mało się maluję 😉 Ale poczytam o Twoich szminkach i może się przekonam do zakupu 🙂
Ha, to chyba jednak nie będzie dobry post na przekonanie do jakiejś szminki, wciąż szukam tej idealnej;)
W końcu zaczęłam używać swoich szminek, a nawet trafiła mi się z serii Katy Perry. 😀 CIekawy post, ale to u Ciebie zawsze tak jest. 🙂
Tych z serii Katy Perry nie miałam. Dzięki za miłe słowa!:D
No to należę do mniejszości,bonie mam ani szminki ani błyszczyka. Na Sylwestra pożyczyłam od szwagierki.
Nawet bezbarwnej nawilżającej?;)
Podbieram balsam męża. Abo mam wazelinę zwykłą którą smaruję dłonie.
Rozumiem:)
Ciekawe czy moda na szminki dla mężczyzn jeszcze kiedyś wróci 😀
Wiesz, patrząc na makijaże niektórych prezenterów telewizyjnych, mogę przypuszczać, że jednak wraca;)
Bardzo lubię szminki 🙂
Ja również!
Ciekawe, że już w starożytności jej używali 😀
No popatrz, a jednak;)
nigdy się nie zastawiałam nad historią szminki ;P
No widzisz, a teraz już wiesz;)
Uwielbiam takie ciekawostki u Ciebie 🙂
Dzięki za miły komentarz!:D
Był czas, że i ja nosiłam pomalowane na czerwono usta – teraz raczej stronię od szminek, choć kilka sztuk mam (głównie dlatego, że je dostałam) 🙂
Myślę, że i na nie przyjdzie pora:D
I jeszcze „Efekt szminki” – którym marketerzy nabijają nas w butelkę 😉 A raczej nasz umysł nas nabija 😉 Pozdrawiam
O efekcie szminki nie słyszałam…poczytam o tym:D
Mnie uczono na studiach, ale teraz jest już kwestionowane, że niby z palca wyssane… Wciąż bawi mnie nazwa 🙂
Ciekawy post. 😉 Nie znałam historii szminki, a lubię jej używać. 🙂
Dziękuję!
Uwielbiam szminki 🙂
Ja również:D
Znam kobiety, które nie mają ani jednej…ja do nich nie należę, uwielbiam i już….bardzo ciekawa historia szminki…serdecznie pozdrawiam…
Nie wierze…ani jednej?;)
Chętnie poczytam o Twojej kolekcji 😛 Sama ich fanką nie jestem 😛
Och, moja kolekcja nie jest wielka, ale wciąż sie powiększa;)
Firmy kosmetyczne naprawdę udoskonaliły szminki. Pamiętam gdy byłam dzieckiem dostałam uczulenia po pomalowaniu się takowym produktem… Teraz bez szminki ani rusz 😉
Gdy ja byłam dzieckiem, szminki mojej Mamy pachniały jakoś tak…chemicznie. Teraz na szczęście nie ma już tego w kosmetykach…
Mam kilka szminek ale rzadko ich używam ☺
Wole balsamy do ust ☺
Pozdrawiam
Lili
Czyli takie bezbarwne nawilżające?
Ciekawa historia 🙂 ja bez szminki się z domu nie ruszam, choć zdarzają się od tego wyjątki 🙂
Wiesz, ja też jak idę wyrzucić śmieci to raczej bez szminki ;))) /żarcik taki;)/
Super! Ja jestem szminkomaniaczką 🙂
Jest nas zatem więcej:)
Czytałam kiedyś co nieco o historii szminki. Ciekawe rzeczy. 🙂
Oj tak, sama jestem ciekawa tego składu szminek ze starożytności…
Świetny post na temat szminki! Chętnie używam, ale tylko te pastelowe, czerwień podoba mi się u innych kobiet. Pozdrawiam:))
A ja właśnie odwrotnie – lepiej czuję się w czerwieniach niż pastelach:D
Bardzo interesujacy wpis, a szminki i pomadki uwielbiam 🙂
Czytając Twojego bloga, mogłam być tego pewna;)
Właśnie przyczłapałam z filiżanką kawy trafiłam na Twój blog :*
Przeczytałam wszystko,nie przewijałam! 😀 Mimo że te historie są mi znane,świetnie było sobie przypomnieć 🙂 U mnie szminka jest obowiązkowym punktem w makijażu-co prawda nie używam czerwieni (bo wyglądam jak właśnie te panie z najstarszego zawodu świata 😀 ) ale czasem zmieszam nudziaka z czerwienią i mam ładną namiastkę 🙂
Pozdrowionka :*
Witam Cię zatem i zapraszam częściej;)
A ja znowu lubię czerwienie, chociaż nudziaki też czasem się pojawią;)
Dla ciekawości dodam, że w filmach czarno-białych używali niebieskich szminek bo te w czarno białych barwach lepiej wyglądały niż rzeczywista czerwień
A tego nie wiedziałam! dzięki za uzupełnienie wpisu:D
Bardzo rzadko używam, za często się całuję.
W punkt! ;D
Ja akurat szminek nie używam.
Myślę, że i na nie przyjdzie u Ciebie pora:D
Nigdy nie przyzwyczaiłam się do szminki. Za to błyszczyki uwielbiam:-)
To u mnie właśnie na odwrót – błyszczyk mnie denerwuje, za to ze szminką się polubiłam:D
Uwielbiam szminki ale nie używam, niestety. Mam wirusa opryszczki, który uaktywnia się średnio raz na dwa miesiące i skutecznie wyłącza z życia na dwa tygodnie. Wolę go nie prowokować i niczego nie nakładam na usta.
Pozdrawiam 🙂
To bardzo często. Radziłaś się lekarza? Moja sąsiadka brała doustny lek przeciwwirusowy właśnie na uciążliwą opryszczkę.
Wiesz, mi też coś podobnego wyskoczyło ostatnio – ot, osłabiony organizm. Dostałam takie tabletki w aptece, przeciw temu wirusowi. Ponoć mają działać. Zobaczymy… póki co kończę je zjadać;)
Przyznam szczerze, że jakoś nie szczególnie jestem przywiązana do pomadek i szminek. Często chodzę w niepomalowanych ustach. Nie wyobrażam sobie życia bez pomady do brwi.
A to ja z kolei nigdy specjalnie nie malowałam swoich brwi – mam ciemne i dobrze mi z tym. Za to szminki bardzo lubię:D
Ja mam tylko jedną szminkę, ale bardzo ją lubię. Nie jestem dobra w makijażach i dlatego mam jeden zestaw kosmetyków na wszystkie okazje, który pasuje do mojej karnacji. 🙂 Szminka musi być!
Fakt, ja również nie bryluję w makijażach, ale może dlatego z taką ciekawością czytam wszystkie tutoriale traktujące o makijażu który mi wpadł w oko:D
Lubię pomadki. 🙂
A jakie odcienie?
Kleopatra i Nefretete z pewnością by były zadowolone z obecnych szminek, bo nie musiałby ryzykować swoim życiem upiększając swoje usta. 🙂
Oj to to!
Z pewnością Kleopatra i Nefretete by były zadowolone z obecnych szminek, bo nie musiałby narażać swojego życia :).
Super post! Historii szminki jeszcze nie znałam 😉
Dzięki!
Jestem wdzięczna Max Factor, wolę błyszczyki 🙂 Ale szminki też od czasu do czasu używam. Jednak jak to dobrze, że my kobiety mamy tak duży wybór i możemy dopasować kosmetyk do swoich zmieniających się potrzeb 🙂
Wiesz, bo kobieta po prostu musi mieć wybór;)