Dzisiaj kulturalny piątek, więc pora na kolejną książkę. Jako, że już prawie lato – mam dla Was propozycję lekką, smaczną i przyjemną. Tak, smaczną – bo książka o której będzie mowa, wzbogacona jest wieloma ciekawymi przepisami kulinarnymi. Połączenie coraz częściej spotykane, wychodzi raz lepiej raz gorzej. Tu, na całe szczęście wyszło bardzo przyzwoicie…
O czym ta książka?
Poznajemy historię Marie, jest Francuzką, pracuje jako korespondentka. Rozpoczyna własnie przygodę życia – przeprowadza się do…Australii. Poznaje tam trochę inną kulturę, obyczaje, musi w krótkim czasie nauczyć się wielu nowych rzeczy. Krótko mówiąc – musi się zintegrować z australijską społecznością, co wcale nie jest takie proste. Na szczęście Marie ma swojego asa w rękawie – przepisy na nieziemsko smaczne dania. I to one będą główną bronią w walce z przeciwnościami losu i…Urzędem Imigracyjnym…
Moja opinia
Może zacznę od przepisów i porad kulinarnych – chociaż nie lubię tego typu zagrań literackich w książkach, tu bardzo mi się spodobały. Jest ich w sumie 24, a cała opowieść pokazuje również jakże odmienne podejścia do gotowania między Australijczykami a Francuzami.
Historia ta, napisana lekkim, przystępnym językiem, prowadzi czytelnika przez różne perypetie głównej bohaterki – zaczynając od jej wspomnień z dzieciństwa, a na teraźniejszości kończąc. Czytając, widzimy Australię z francuskiego punktu widzenia. Różnice kulturowe są tu motorem napędowym do różnych zabawnych sytuacji, a wzmianki o wizach, przejściach z Urzędem Imigracyjnym i podejściem australijskich pracodawców do całej tej biurokracji dodają książce wiele realizmu.
Krótko mówiąc, polecam – lekka, zabawna, ze szczyptą ironii i nutką goryczy. Idealna na wakacje!
Raz wypożyczyłam taką książkę, ponad połowa to były przepisy na herbatki (nie wiedzialam) i czasem na ciasteczka. A sama powieść była nudna. Mimo tego może kiedyś sięgnę recenzowaną przez Ciebie książkę 😉
No właśnie, nie zawsze taki zabieg się udaje, tutaj te przepisy zostały fajnie wplecione w fabułę:)
Przeczytałam pierwszy komentarz i się uśmiałam, ale coś w tym jest. Widziałam książkę kucharską w której były 4 przepisy na krzyż i tysiąc zdjęć…po co to komu???
A ja z kolei uwielbiam piękne zdjęcia w książkach kucharskich – inspirują mnie nie bardziej niż sama treść przepisu:D
Ooo! Coś dla mnie ;)) pozdrawiam
Cieszę się, że wstrzeliłam się w Twoje gusta!
Nie spotkałam się z tą książką, ale bardzo chętnie zajrzę 🙂
Na relaks w sam raz!
Może być ciekawa 🙂
Pozdrawiam 🙂
http://zksiazkanakanapie.blogspot.com/
Wiesz jak to jest…jeżeli nie przeczytasz to się nie przekonasz;)
Liczyłam na książkę z przepisami, super, że oprócz historii są i one tam zawarte! 🙂
I całkiem zgrabnie wplecione:)
Ja tez chetnie zajrze, a ze swojej strony polecam klasyk – mala ksiazeczka Nory Ephron 'Zgaga”, w ekranizacji ktorej zagrali Meryl Streep I Jack Nicholson. Przeczytamy w jeden dzien, posmiejemy sie I zadumamy jednoczesnie, a I jeszcze z przepisu mozemy skorzystac. I do filmu, I do ksiazki wracam co jakis czas od wielu lat, bo to sie nie nudzi. Polecam!
Dzięki za namiary, zdecydowanie poszukam i chcę przeczytać!:D
Już sam tytuł wskazuje na przewrotność tej książki 🙂
Bawi, to trzeba jej przyznać:)
Już okładka ciekawa. A mi akurat podoba się opcja z tymi przepisami w środku 🙂
Tu akurat to fajnie wyszło:)
Po okładce spodziewałam się bardziej książki kucharskiej, a nie wplecionej w nią fabuły. 🙂
A tu jednak zaskoczenie;)
Wydaje się bardzo ciekawa 🙂
I taka w sumie jest, jeżeli ktoś lubi te klimaty:)
Lubię czasem przeczytać taką lekką książkę ! 🙂
Jest idealna na gorsze dni;)
O Australii nie przypominam sobie książek, więc chętnie bym do tej zajrzała 🙂
Potrafi zaskoczyć!
Już sam tytuł brzmi tak lekko i przyjemnie:)
I aż szkoda nie poczytać;)
Myślę, że czytało by się lekko. 🙂
To właśnie niewątpliwy urok tej książki – czyta się bardzo lekko!
Ja czytam „Księgi Jakubowe” więc trochę mi to zajmie. 😉
O rany…to nawet dłużej niż trochę;) Jestem ciekawa Twojego zdania o tej książce…a właściwie księdze…;)
O kurde! Po tytule myślałam, że to erotyk…
Ale żeby nie było, że głodnemu chleb na myśli.
Głodnemu na myśli… książka kucharska 😀
Pozdrawiam znad laptopa 🙂
Haha, nie…erotyk to nie jest. Ostatnio z polecenia sięgnęłam po taki erotyk i dżizus. jaka masakra. napiszę o tej książce w któryś kulturalny piątek;)
Fajny tytuł. Podoba mi się i zachęca jednocześnie.
Prawda? nawet szata graficzna jest ok:)
Lubię pichcić, więc lektura dla mnie idealna:)
🙂 oj tak, jestem tego pewna!
Chętnie bym po nią sięgnęła, lubię poczytać i popichcić 🙂
Może kiedyś Ci się uda!
Słyszałam już o wielu takich książkach z przepisami, aczkolwiek… jeszcze się osobiście na nie nie natknęłam!
Podoba mi się takie połączenie kultur, czy inaczej… widzenie danej kultury z punktu widzenia innej! Poza tym uważam, że książki dotyczące gotowania coś w sobie mają :D.
http://zniewolone-trescia.blogspot.com
#SadisticWriter
Z książkami kucharskimi mam tak, że uwielbiam je…oglądać. Wiesz, ładne zdjęcia dodają 100% atrakcyjności!
Książka wydaje się być ciekawa -chętnie ją poczytam ☺
Pozdrawiam
Lili
Zatem miłego czytania!
Jestem ciekawa tej książki. Rzeczywiście będzie idealna na wakacje. 🙂
Lekka i przyjemna:D
Też nie przepadam za książkami, w których większośc stanowią przepisy, ale skoro polecasz to chętnie ją przeczytam.
Mi się bardzo podobała, mam nadzieję że i Tobie przypadnie do gustu!
Uwielbiam tego typu książki, gdzie w fajną, wciągającą opowieść wplecione są wątki kulinarne. To niesamowicie ciekawe poznawać zwyczaje i kulinarne przyzwyczajenia innych narodów. Bardzo często całkowicie różne od naszej kulinarnej tradycji. Ostatnio czytałam ,,Wieczory w Umbrii,, książka właśnie w tym stylu, super 😀 Za ,,Sekretami….,, na pewno się rozejrzę 😀 Dziękuję za podpowiedź 🙂
Pozdrawiam, Agness:)
Ja również dziękuję za podpowiedź, poszukam polecanej przez Ciebie książki!
Brzmi jak przyjemna lektura do czytania w wakacje w plenerze. 🙂
Lepiej bym jej nie podsumowała:D
OK, dopisuję do listy wakacyjnej. Zwykle te zabiegi mnie irytują – przepiśnikowe znaczy – ale skoro „Stuletnia Gospoda” mi pasowała, to może i „Kuchareczka” da radę 😉
Stuletnia gosposia?! O czym to?!
„Stuletnie Gospoda” – gościniec, miejsce, gdzie się je 😉 moment…. o, tu recenzja książki, bo co się będę powtarzać…. https://aksiniakawapudelka.wordpress.com/2018/06/01/schab-w-sosie-mietowo-cytrynowym/
haha, dzięki za namiary:D
ciekawa książka, nigdy wcześniej jej nie widziałam 😉 U mnie aktualnie olbrzym: Stephen King „pod kopułą” 🙂
Pokaźna książka, ciekawa jestem Twojej recenzji:)
Czegoś takiego jeszcze nie czytałam a z chęcią to zrobię!
Jestem ciekawa Twojej opinii 🙂
U mnie takie książki powodują napady obżarstwa 🙂
Haha, coś w tym może być;)