Nie jest łatwo być Rodzicem. Pierwsze dziecko zmienia nasze życie do góry nogami. A do tego, zamiast słuchać własnej intuicji, wierzymy poradnikom, babciom, ciociom…bo one wiedzą wszak lepiej. Wraz z pojawieniem się drugiego dziecka, znowu wszystko ewoluuje…na szczęście w dobrym kierunku. Zobaczcie, jak było u mnie!
Przestałam aspirować do statusu perfekcyjnej mamy
Taaak… Kiedy spodziewałam się pierwszego dziecka, głowę miałam pełną wizualizacji szczęśliwego macierzyństwa – uśmiechnięte maleństwo beztrosko gaworzy leżąc spokojnie w łóżeczku, zrelaksowana mama w absolutnie czystym mieszkaniu pije kawę i czyta książkę – ot, leniwe popołudnie. Ech…jak ja mało wiedziałam. Kiedy pojawiła się Młoda, wszystkie te piękne wyobrażenia zderzyły się z prędkością światła z rzeczywistością. Wielkie BUM! A kiedy opadł pył i kurz, zaczęło się prawdziwe życie. I słowa „cisza” i „relaks” zostały na zawsze wykreślone z mojego słownika… Kiedy pojawiła się Mała, wiedziałam co będzie i nastawiałam się na „wielki meksyk” – już nie chciałam być perfekcyjna, chciałam być szczęśliwa… i jestem!
Wyluzowałam
Przy pierwszym dziecku rodzice zazwyczaj wszystkim się przejmują…aż za bardzo. Sama pamiętam jak targały mną wątpliwości różnej treści – od tego „czy mogę już dawać marchewkę?” przez „dlaczego jeszcze nie robi tego a tego – w książce było napisane, że dziecko już powinno!” aż w końcu „ta kupa dziwnie wygląda” Przy drugim, te obawy gdzieś znikają, tak jak wszystkie poradniki z serii „jak wychować dziecko”. Rodzic już wie pewne rzeczy i jest spokojniejszy. Czy dać marchewkę? Mała zabrała mi talerza i zjadła…nic jej nie było, to można;)) Zauważyłam też, że Mała jest spokojniejsza niż Młoda w jej wieku. Kiedy spytałam o to pediatrę, ta tylko się uśmiechnęła – spokojna mama, to spokojne dziecko… i coś w tym jest!
Nauczyłam się przyjmować pomoc
Ach ta ambicja młodej, świeżo upieczonej matki – ja sobie SAMA poradzę, ja dam radę… Dżizus, jak dobrze, że zmądrzałam. Nie ukrywam, że czasem prosimy Babcie i Dziadków o opiekę nad Babami – a sami – ja i M idziemy na randkę, albo na spokojne zakupy… takie chwile są bezcenne!
Zaczęłam cieszyć się z czasu tylko dla siebie
Kiedy sześć lat temu urodziłam Młodą, z wielu rzeczy musiałam zrezygnować. Dosłownie cały świat stanął mi na głowie. Patrząc z perspektywy myślę, że zamknęłam się w bezpiecznym świecie mlekiem i pieluchami płynącym. Czy było mi dobrze? Chyba tak… Pamiętam, że każde moje wyjście z domu okupione było łzami Młodej. I moimi też, ale to już za drzwiami. Początki nie były łatwe. Po urodzeniu Małej coś jednak we mnie się zmieniło – mimo że Mała czasem zapłacze przy moim wyjściu, ja wychodzę z uśmiechem – wiem, że jest pod dobrą opieką, a te jej łzy wyschną wraz z zamknięciem drzwi wejściowych.
Czasem sobie myślę, że przeszłam długą drogę – od kompletnej fiksacji na punkcie wychowywania dzieci do spokojnej i wyluzowanej mamy, która czasem przymyka oko na te sprawy, które kiedyś by mnie oburzały. Zmądrzałam. I cieszę się, że tak się stało:D
Znasz ten kawał: jak pierwsze dziecko połknie monetę to jedziesz na pogotowie, jak drugie połknie monetę to czekasz aż z niego wyjdzie, a jak trzecie połknie monetę to po prostu potrącasz mu z kieszonkowego 😉
Tak, znam:D sama prawda;)
Hehhee, ja nie znałam, dobre 🙂
Z tym przesadzaniem to masz rację…. Ponad rok temu mojemu bratu urodziła się córeczka (w dość późnym wieku). Zaczęli wyolbrzymiać ze wszystkim co było związane z dzieckiem. Zachowywali się tak jakby była delikatniejsza niż diamenty, jakby na każdym kroku groziło jej śmiertelne niebezpieczeństwo, coś złego… Babcie (ich rodzice) jako doświadczone mamy tylko się śmiały i kiwały głowami….co więcej niby brat z bratową chcieli rad ale i tak robili po swojemu i tak jak uważają za słuszne 😉 Teraz trochę wrzucili na luz, chociaż nadal mimo iż pytają o pewne kwestie nie biorą pod uwagę wskazówek 😉
Cieszę się, że Tobie udało się wyluzować, choć to wymaga czasu ale z tym czasem człowiek nabiera doświadczenia i poznaje lepiej to co „obce” i wcześniej nieznane… pewnei dlatego zmienia się podejście 🙂
Tak, przez to doświadczenie człowiek bardziej wyluzowuje…
Co prawda sama nie mam dzieci ale z opowieści znajomych mam wiem że nie brakuje osób które zasypuja świeżo upieczone mamy masa dobrych rad…
Gdzieś w sieci,natknęłam się na obrazek „Droga teściowo nie ucz mnie jak mam wychowywać dzieci.Żyję z jednym z Twoich i mam sporo uwag ” ?
Pozdrawiam
Lili
Dobry ten obrazek;)))
Rodzicielstwo dopiero przede mną, więc nie mam za bardzo nic do powiedzenia w tym temacie.
Akurat ostatnio mam okazję obserwować młoda mamusię i wydaje mi się, że dzisiejsze mamy i tak są bardziej wyluzowane niż kiedyś. 🙂
Może i tak właśnie jest… moja sąsiadka mówi, że i tak mamy dobrze, bo mamy pralki i pieluchy;)
Wyluzowana mama- rzecz bezcenna 🙂 Ja mam tylko jedno dziecko które ma 21 lat więc doświadczenia mamy troszkę inne.
No tak, wyluzowanie to chyba rzecz bezcenna nie tylko w macierzyństwie…
Moja przyjaciółka jeszcze nie jest na tym etapie. Może powinna urodzić trzecie? 😉
Haha, wiesz, myślę że pewni ludzie są w pewnych kwestiach niereformowalni:D
Mój „Meksyk” trwał trochę dłużej bo między dziećmi jest tylko rok różnicy. Nie było łatwo ale wspominam ten okres z sentymentem – zdecydowanie to była najpiękniejsza część mojego życia. Teraz obserwuję jak wnusia dorasta więc coraz częściej wspominam dzieciństwo moich dzieci.
Świetny post Agnieszko. Miłej niedzieli 🙂
Tylko rok różnicy…jesteś moją bohaterką!:D
Świetny post ,jakbym o sobie czytała 🙂
Dziękuję:D
Choć moje córki są już dorosłe i same mają już swoje dzieci, to w zasadzie mogłabym być autorką tego wpisu.
Bardzo miło mi to czytać:)
Cudownie. Mnie niestety nie dane było zostać matką. Za mną jedno poronienie, a wiek sprawia, że chyba nie odważę się spróbować ponownie:-(
Przykro mi. Ściskam Cię mocno!
Z wychowywaniem dzieci jest tak samo jak w innej kategorii jeżeli robi to po raz pierwszy. Zawsze za drugim razem jesteśmy lepsi i doświadczeni.. jednak tak jak piszesz – warto odpuścić i wyluzować, a dzięki temu i Ty jesteś spokojniejsza i Twoje pociechy 🙂 Najgorsze to są te mamy, które latają wokół dziecka bo nie może być przez chwilę brudne bo zarazki, bo coś tam.. taki perfekcjonizm aż za bardzo
Taaaak…znam i widzę ten typ na placu zabaw…współczuję i tym Mamuśkom i ich Dzieciom…
Bardzo cenne i ważne spostrzeżenia. Myślę, że wszyscy rodzice powinni wziąć sobie je do serca. ?
Do pewnych rzeczy jednak trzeba dojść samemu…
Ja w przyszłości chcę mieć 4 dzieci 😀
4? Hoho… niezłe wyzwanie przed Tobą:)
nie mam dzieci i nie wiem czy czuję ów instynkt:)
Przyjdzie z czasem…albo i nie. Nikt nie powiedział że wszyscy muszą mieć dzieci…
Do tego sprawdza się powiedzenie „Nie taki diabeł straszny….” 😉
Oj tak, coś w tym jest:)
Pozostaje się tylko cieszyć, że tak wiele Ci to dało 😉
🙂 dzięki!
To chyba normalne, że przy drugim już nie ma takiego stresu i obaw, a przy pierwszym zawsze są 😀
Znam jednak Mamy, które już przy pierwszym doskonale wiedziały co i jak…czasem i tak bywa;)
Dlatego dobrze jest mieć więcej dzieci. Mowie jako jedynaczka i matka dwójki dzieci.:)
Skoro Ty to mówisz, to ja Ci wierzę:D
ja jeszcze nie mam dzieci, ciekawa jestem jak to będzie ze mną, gdy już doczekam się potomstwa:P
Jestem pewna, że będzie dobrze:)
ja mam jedno dziecko i raczej nie planuje kolejnych ;p
Rozumiem, to indywidualna decyzja każdej z nas:)
Nie mam dzieci i na razie nie planuję, ale świetnie czyta się teksty rodziców, którzy czerpią radość z posiadania dzieci 🙂
Tak, to jest też i radość…czysta radość;)
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Co prawda dzieci jeszcze nie mam, ale mam koleżanki, które już są matkami i zauważyłam właśnie taką tendencję, że te, które posiadają jedno dziecko, to dmuchają i chuchają na nie, czasami z przesadą. Z kolei te, które mają więcej dzieci, są wyluzowane. Całkowicie inaczej do tego podchodzą 🙂
Myślę że jest jeszcze jeden aspekt, o którym nie napisałam. Dwójka dzieci sprawia, że nie masz już zwyczajnie czasu na przejmowanie się wszystkim…
nic ciekawego nie powiem.Mam jedno dorosłe dziecko i dwie wnuczki, ale to tylko….wnuczki, głos decydujący należy do rodziców, a ja mogę sobie pogadać…do lustra:))
Cz, to nie tak. Babcie są od rozpieszczania i basta!;)
Przy drugim dziecku ma się już doświadczenie i większą wiedzę, więc z pewnością jest łatwiej, przynajmniej pod tym względem 😉
Oj tak, przynajmniej pod tym względem;)
Ja mam jedno dziecko i pewnie już tak zostanie, ale od początku wychowywałam juniora intuicyjnie. Nie czytałam książek, rad tysiąca osób, które wiedzą lepiej i chyba nam to wyszło wszystkim na dobre.
Jestem pewna, że wyszło na dobre:)
Oj ! Kiedy to było ? Dzieci mam już dorosłe i nawet nie wiem kiedy to się stało… Ale , gdy były małe też nie chciałam przyjmować od nikogo pomocy. Ba ! Nawet nie pozwalałam, by ktokolwiek z rodziny brał moją córkę na ręce, poza mną i mężem oczywiście. Byłam okropna, ale później trochę ochłonęłam z tego „szoku” macierzyństwa. Pozdrawiam Cię serdecznie :))
O rany, cieszę się że ochłonęłaś z tego;)
Znam to wszystko z własnego doświadczenia:)
Oj tak…Szkoda, że nie można rodzić pierwszego dziecka z podejściem, jakie się ma przy drugim
Wiesz, są kobiety, które ten dystans mają od pierwszego maleństwa – u mnie przyszedł wraz z drugim…
Swietny wpis dobrze to ujelas 🙂 my wlansie oczekujemy drugiego bobasa i już widać po szykowaniu wyprawki że wcześniej to było istne szaleństwo teraz jest już dużą świadomość 🙂
Czyli masz podobnie jak ja miałam – nagle włącza się zdrowy rozsądek!
Patrząc po otoczeniu, to wyluzowane mamy są o wiele lepsze.
Zdecydowanie są o wiele spokojniejsze:D
Rola świeżo upieczonego rodzica z pewnością do łatwych nie należy i raczej w większości przypadków każdy przechodzi przez to samo.
Luz z pewnością zmienia wszystko na lepsze. Ja co prawda mam tylko jedno dziecię, ale i tak patrząc z perspektywy czasu mogę to potwierdzić.
Bo wyluzowanie niesie za sobą spokój i pewność siebie. A to się zawsze przydaje…
Ja na razie mam jedno dziecko 6 letniego syna i chyba nie chcę mieć drugiego 😛
W takim razie mamy dzieci w tym samym wieku – Młoda również niebawem będzie kończyć 6 lat:)