U mnie w domu mówiło się „chrust”, w książkach kucharskich zawsze było napisane…”faworek”. Uwielbiam ich lekkość i smak nie do podrobienia. Poniższy przepis jest autorstwa mojej Mamy, używany odkąd pamiętam. Nie potrafię jednak podać jego pierwotnego źródła. Jedno jest pewne – ten przepis zawsze wychodzi!
Różnica między faworkiem a chrustem zawsze mnie trochę elektryzowała. Wydawało mi się, że chrust, to są po prostu cieniutko wałkowane faworki…i coś w tym może jest? Językoznawca, prof. Bralczyk mówi jednak o tym tak…
Chrust to określenie polskie, metaforyczne. Przyrównuje niewielkie ciasteczka do delikatnych, suchych gałązek. Natomiast obca nazwa faworek prawdopodobnie pochodzi od rodzaju kokardki, którą kiedyś przyozdabiało się strój. A ciastko właśnie przypomina wstążeczkę. Z moich obserwacji wynika, że zdecydowanie częściej nazwa faworek używana jest w środkowej oraz północnej Polsce, gdzie w słownictwie jest więcej obcych naleciałości. Chrust pojawia się natomiast w południowej części kraju.
Ech, co część kraju, to inna historia…ale wracając do przepisu – z poniższych składników wychodzi talerz chrustu…
- 2 szklanki mąki
- 1 łyżka masła (niech Was nie kusi, żeby je rozpuścić przed dodaniem do ciasta – ja tak kiedyś zrobiłam i faworki wyszły…kamienne. Ciasto było ciężkie do rozwałkowania a faworki twarde jak…no.)
- 2 łyżki cukru pudru
- 2 żółtka
- 1 łyżka octu lub wódki (żeby faworki nie spijały tłuszczu)
- 4 łyżki śmietany 18%
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- tłuszcz do smażenia
- cukier puder do posypania w ilości…nielimitowanej;)
Krok 1
Wszystkie składniki ciasta dajemy na stolnicę i wyrabiamy ciasto…wyrabiamy…wyrabiamy….wyrabiamy…. trochę schodzi.
Krok 2
Kiedy już wyrobimy ładne i zgrabne ciasto, należy je zbić. Tak, dobrze czytacie – ciasto należy napowietrzyć, a bez użycia miksera zostaje tylko wziąć wałek w dłoń i bić…jak zrobi się placek, złożyć i bić…powtarzamy…. powtarzamy….powtarzamy…powtarzamy…tak koło 15 min.
Jeżeli ciasto wyrabiacie w mikserze, cały wysiłek możecie sobie odpuścić – mikser załatwi za Was sprawę.
Krok 3
Zbite ciasto wałkujemy dosyć cienko, radełkiem, lub zwykłym nożem wykrawamy pasy i dzielimy na mniejsze paski. Potem zawijamy…
Krok 4
Faworki wrzucamy na rozgrzany tłuszcz i smażymy na złoto po obu stronach. Potem odsączamy na ręczniku papierowym, układamy na talerzu i posypujemy cukrem pudrem.
(tu jest zdjęcie, ale wordpress kompletnie mnie nie słucha i nie jest widoczne…musicie wierzyć na słowo;)
Plusem faworków, w przeciwieństwie do pączków jest szybkość i łatwość wykonania. Wychodzą leciutkie niczym chmurka i kruche niczym jesienny liść… smacznego!
chętnie skorzystam z sugestii, dawno nie robiłam, no bo jak się je usmaży, to grzech nie zjeść, a jak się zje..
A jak się zje…to i humor lepszy, i od razu chce się iść na spacer;)))
Przepisy przekazywane nam przez mamy i babcie są najlepsze! Wasze faworki muszą być wspaniałe! ?
Dla mnie prawdziwe faworki to właśnie chrust 😉 Nie robię ich często, bo dla mnie nie są ani łatwe ani szybkie do przygotowania i nie umiem ich mało zjeść;) Nigdy nie dodaję żadnego spulchniacza ( w tych kupowanych w cukierniach często czuć sodę oczyszczoną w smaku, fuj), jako alkoholu używam tylko spirytusu i też „znęcam” się nad ciastem wybijając je wałkiem dokładnie jak Ty, a to niezła fizyczna robota. I jeszcze ciasto trzeba wywałkować cieniuteńko, jak na opłatek. Moja babcia mówiła, że ciasto musi być tak cienko wywałkowane, żeby widzieć przez nie fakturę blatu 😉 Jak się człowiek tak narobi to od tego chrustu nie można się po prostu oderwać ;))
Pozdrawiam 😉
Oj tak, oderwać się nie sposób…dobrze że piecze się je tylko w karnawale;) wałkować tak cienko żeby było widać fakturę blatu..aż tak cienko nie walkowalam…musze spróbować!
O super – przepis idealny 🙂 Dziękuję za umieszczenie 🙂
pozdrawiam
Teraz nic tylko próbować;)
To już mój drugi przepis, który dostałam i w końcu chyba spróbuję 🙂
Spróbuj koniecznie, chrust jest doskonały do kawki czy herbatki…do tego dobra książka i padający śnieg za oknem…:D
Już nie długo tłusty czwartek:))
Oj tak, coraz bliżej!
Właśnie rozmawiałam z mamą, że w czwartek będziemy robić faworki, a tu taka niespodzianka, Twój przepis. Skorzystamy, dziękujemy.:)
Jestem pewna, że wyjdą świetne!
WYGLĄDAJĄ WOW! Jak byłam dzieckiem to kochałam je robić z moją mamą 🙂
A może czas zrobić coś takiego samemu?;) Mąż z pewnością się ucieszy!
Ale narobiłaś mi apetytu. Chyba muszę je zrobić.
Teraz to już nie masz wyjścia!
Ślinka zaczyna lecieć już od samego tytułu 🙂 Mmm… Powiem Ci, że ja też wyjątkowo faworki lubię – bo u mnie zawsze mówi się na to faworki właśnie 🙂 Kilka faworków albo pączków w Tłusty Czwartek obowiązkowo!
I dobrze, że tłusty czwartek jest raz w roku, bo inaczej nie wiem jak spaliłabym tą nadwyżkę kalorii;)
Uwielbiam chrust, muszę wypróbować Twój przepis:)
Spróbuj spróbuj, jestem pewna, że wyjdą świetne!
Zrobię:) Ale chyba dopiero na przyszły rok;) U mnie w domu na Tłusty Czwartek jedyne co, to kupowało się pączki;) Babcia kiedyś je robiła, ale zaprzestała, jak zbyt dużo ich potem zostawało;) Oponkami poczęstowała mnie po raz pierwszy koleżanka ze szkoły, a chrust po raz pierwszy jadłam u sąsiadki:) Wcześniej o takich „cudach” nie słyszałam. Namawiałam Mamę, by zrobiła kiedyś chrust… zrobiła chyba raz, może dwa. Nie przyjęło się;) Aczkolwiek ja lubię:)
No dobra, jak na przyszły to na przyszły;)
Uwielbiam faworki <3 Ja nigdy nie bawię się w robienie pączków bo mam wrażenie że zajmuje mi to pół dnia a efekt i tak nie jest taki jak z cukierni, faworki są faktycznie szybkie. Tłusty czwartek już tuż tuż, więc pewnie się skuszę 🙂
Zgodzę się, że z pączkami jest strasznie dużo roboty, ale nie mogę zgodzić się z tym, że te domowe smakują tak jak z cukierni… domowe smakują o wiele wiele lepiej!
niezbyt lubię faworki, za to w środę mam jechać do babci robić pączki:D
To będzie dopiero uczta!
Smażyłam już. Nie używam proszku do pieczenia. Te moje po prostu rozpadają się w dłoniach, tak są kruche. Można jeść i jeść i jeść i jeść.
A co do nazwy to u nas , czyli w mojej mazowieckiej wsi mówiło się chruściki.
Pan prof. Bralczyk świetnie nam tłumaczy słowa.
Pozdrawiam Agnieszko. 🙂 .
Chruściki… kolejna nazwa do kolekcji;)
W moim rodzinnym Poznaniu mówiło sie chruściki. Robił moj tata, mmmniam, mmniam… A teraz mieszkam na Podkarpaciu i tu nazywa się chrust. Jak zwał tak zwał, narobiłaś mi apetytu i wiem, że koniecznie musze zrobić.
Pozdrowionka serdeczne
Koniecznie, wszak tłusty czwartek jest raz w roku!
Bardzo lubię faworki :))
Oj, ja również!
U mnie w domu mówi się faworki, a w Krakowie słyszałam najczęściej określenie chrust;)
Ech, i weź tu się połap co jest co;)
Oj faworki sa bardzo niebezpieczne-sięgam po jednego i…niewiadomo kiedy się konczą??
Pozdrawiam
Lili
Tak…skąd ja to znam;)
Faworki wolę sto razy bardziej od pączków. Albo ewentualnie przepyszne pączki serowe!
Do pączków serowych jestem trochę uprzedzona…próbowałam i wyszedł mega zakalec…
Dawno ich nie jadłam, zainspirowałaś mnie aby zrobić je dla moich koleżanek w pracy 🙂
Zrób, zrób, myślę, że im posmakuje!
mmmm… uwielbiam faworki! 😀 to smak mojego dzieciństwa! 😀
Może więc czas sobie je odświeżyć? Tłusty czwartek to dobry pretekst;)
Jak dawno nie jadłem takich pyszności :). Przepis oczywiście do wydrukowania i przy najbliższej okazji trzeba wypróbować 🙂
Pozdrawiam!
Spróbuj spróbuj!
U mnie też mówi się chruściki i robię je dość często, bo junior je uwielbia.
Kolejny raz chruściki… ciekawe czy są jeszcze jakieś inne nazwy…;) Moje Baby też uwielbiają;)
Kiedyś bardzo często smażyłam faworki, nie tylko na „Tłusty czwartek”. Ostatnio, choć je bardzo lubię, odpuściłam, ale Twój przepis zanotuję:)
Czyli wszystko może się przejeść;) Ja z kolei takie rarytasy robię tylko w Karnawale!
Nigdy nie robiłam, dzięki za przepis:)
To nic trudnego, spróbuj!
Och, wieki nie jadłam faworków – chyba z 10 lat (odkąd jestem w Ie), ale narobiłaś mi smaka >3
Wybacz…;) może jednak skusisz się na jednego?;)
Chyba skuszę się na twój przepis >3
Mmmmm, pysznie wyglądają. Akurat w tym roku mam większą ochotę na faworki niż pączki 🙂
Rozumiem, domowe pączki też są boskie;)
chyba jutro zrobie, bo taka chec mnie naszla przez Ciebie 😀 :*
Mam nadzieję, że wyjdą super!;)
przepis totalnie na czasie <3 aż się nie mogę doczekać tego tłustego czwartku <3
Ja również nie…jedno jest pewne…będzie słodko;)
Faworków jeszcze ne robiłam, ale zapiszę sobie ten przepis i chętnie go wypróbuję. 😉
Spróbuj spróbuj, jest świetny!
Kocham faworki, szczególnie te od mamy! 🙂
Muszą mieć niezapomniany smak!
Tłusty czwartek to chyba moje ulubione święto ze względu właśnie na faworki tudzież chruściki oraz pączki 🙂
Tudzież jeszcze chrust;) Tak…też lubię tłusty czwartek:)
Uwielbiam faworki 🙂
Jutro wieczorem popełnię…niech będą na rano w tłusty czwartek do kawki;)
No patrz, masło? U nas daje się kwaśną śmietanę od prawdziwej krowy 😉 i spirytus zamiast wódki. Chruściki wychodzą chrupiące i pyszne. Ale już się w tym roku przejadłam ( chyba z pięc razy smażyłam)
Spirytusu u mnie brak, stąd ta wódka, a czasem nawet whisky;)
Mmmmm, to już jutro. Będę się objadać pączkami i faworkami. Sama nie zaryzykuję, mimo Twoich przepisów. 🙂
Oj tam, trzeba było zaszaleć i zrobić domowe pączki!
zrobiłam całą michę, a cukru pudru o dużo za dużo 🙂
Dawno nie jadłam faworków, mam ochotę je zrobić.
Faworki są idealne na każdą porę roku;)