Tytuł może wydawać się przewrotny – jak to coraz ciszej? Raczej coraz głośniej – reklamy, dzwonki, samochody, szum uliczny, tramwajowy, krzyki, piski….można by wymieniać w nieskończoność… ale jednak. Coraz ciszej w naturze wokół nas…
Cichną puszcze, łąki, wybrzeża…cała natura. Pewien ekolog spędził całe życie na nagrywaniu dźwięków natury. Przed dwunastoma laty zarejestrował dźwięki budzącej się o świcie przyrody w samym sercu Sugarloaf Ridge, stanowego parku w północnej Kalifornii. Wiosną ubiegłego roku powrócił w to samo miejsce, aby powtórzyć ten zabieg. Jakież było jego zdziwienie, gdy zarejestrował….ciszę! Bez szemrania strumienia, bez grzmotu spadającego wodospadu czy bez świergotu ptaków. Dzieje się tak za sprawą ocieplenia klimatycznego i katastrofalnych susz które dotknęły Kalifornię w ostatnich latach. Naukowiec dodaje, że ponad 50 procent miejsc które kiedyś nagrał, jest dziś albo zupełnie cichych albo dźwiękowo odmienionych z powodu ludzkiej działalności….
Wczoraj byłam z moimi Babami na spacerze w parku. Mimo tego że zima już niedługo, w parku wciąż głośno – kaczki kwaczą, wróble ćwierkają… może nie jest aż tak źle?
O widzisz… nawet nie wiedziałam…
Ciekawe jak to będzie za kilkadziesiąt lat…
Póki co jednak, tak jak zauważyłaś, w parkach nie ma idealnej ciszy.
Pozdrawiam ciepło 🙂
Mam nadzieję, że nasze dzieci nie będą słuchać słowika na mp3 😉
Hałas w parku, lasach, na łące…. odgłosy natury mi nie przeszkadzaja bo to piękne dźwięki 🙂
A co do dzieci…. słyszałam, ze niektóre nie wiedzą jak wygląda krowa 🙁
Ech, dlatego są te mini zoo… krowa, koza, kura…
niestety tak jest, mieszkam na wsi od urodzenia i kiedyś wieś to była wieś, zapach łąki siana itp. teraz to tylko puste i szare miejsce 🙁
Poważnie aż tak szybko to się zmienia? Myślałam że to kwestia wielkich miast…
Ja też mieszkam od kilku lat na wsi i u nas są i łąki pełne kwiatów i lasy i ptaki i czyste powietrze.
Ludzkość niszczy wszystko co jest na tej planecie w zawrotnym tempie .Człowiek jest jednak zbyt wygodny i ignoruje ten problem co doprowadzi naszą planetę do katastrofy..
Złowieszcze jest to co piszesz, ale nie mogę odmówić Ci racji… niestety tak jest…;/
W okolicy Szczecina najczęściej słychać … komary, a głęboko w lesie dziki. W samym mieście słychać przede wszystkim miasto. Czasami w parku zaświergota jakiś zagubiony ptak, ale to nie to samo co natura na wsi.
Skoro słychać komary, to musi być tam jednak bardzo cicho;)))
u mnie jest bardzo cicho i zielono = mieszkam przy lesie.
Zazdroszczę! Ile fajnych tras do biegania 😀
W moim zaścianku też głośno, a w domu to już całkowicie – papuga gada, a pies szczeka 😉
A gdyby tak papuga szczekała a pies gadał?! To by było…;)))
Smutne to jest.
Cieszę się, że u mnie na wsi wciąż słychać naturę:)
Myślę, że jeszcze długo będzie słychać o Niej, w mieście tylko trudniej…
Jestem zaskoczona – nie wiedziałam o tym
Sądząc po srokach drących się pod moim oknem, to nic się nie zmieniło:)) Nad kanałkiem wydzierają się mewy, w środku miasta! A na Ursynowie usłyszysz do woli chrumkanie dzików.
Tak że tak zupełnie cicho to na razie nie jest. Ale wiem, o czym myslisz…
Dziki?! Helen! Ja myślałam że ta Warszawa to duże miasto a nie jakaś dzicz;)))
To prawda, że coraz rzadziej można usłyszeć naturę, ale jednak można, jeszcze można…Wystarczy wybrać się do parku lub lasu 🙂
Z czego skwapliwie korzystam, kiedy tylko mam chwilę i pogoda znośna:)
Zatrważające, ale prawdziwe.
Ech, niestety. Może to znak czasów? Dzisiejszych szalonych czasów?
U nas również jeszcze totalnej ciszy nie ma <3
Na szczęście!
Mieszkam koło lasu i u mnie zdecydowanie jest głośno, ale prawdopodobnie kilkanaście lat temu było jeszcze głośniej 😉
Mam nadzieję, że z wiosną będzie jeszcze głośniej!
Ja chyba przywykłam już do warszawskiego gwaru i zgiełku. Na wsi zaczynam czuć się nieswojo, ale uwielbiam wypoczywać w górach, gdzie nikogo nie ma.
To mamy ze sobą coś wspólnego, ja również nie lubię tłumów na wakacjach…
Izery zawsze były hałaśliwe. Śpiewały ptaki, porykiwały jelenie, szczekały sarny, chrumkały dziki, huczał wiekowy las… A potem w latach osiemdziesiątych spadły kwaśne deszcze, osłabiony las zaatakowała brudnica mniszka i modrzewianeczka,, pojawiły się korniki. Z roku na rok Izery cichły. Aż zamilkły zupełnie. Szłam kiedyś przez ów martwy izerski las. Nie chciałabym tego przeżyć jeszcze raz… Dobrze, że moje góry odżyły. Z okna domu obserwuję ptaki, sarny pasą się na łące powyżej, a przez drogę przeskakują jelenie… I las, choć nie wiekowy a zaledwie 30-letni, znów huczy w czasie wiatru.
Kiedy byłam na wakacjach, miałam tę (nie)przyjemność przechodzić przez las świeżo po pożarze…naprawdę niezwykłe i smutne przeżycie…
Tak, las po pożarze jest przerażający. Taki w Izerach też widziałam…
Także zauważyłam, że w mojej okolicy łąka zamieniła się w działki budowlane, wodę osuszono, nie ma ptaków, nie ma żab, nie ma bocianów, tylko samochody tam i z powrotem kursują i zanieczyszczają powietrze, które sianem już nie pachnie.
Serdecznie pozdrawiam
Cywilizacja… ech…
Ja mieszkam w Gdyni i tutaj w ostatnich latach ptaki wyznaczyły sobie trasy przelotowe. Jest czasem wręcz głośno wieczorem i nad ranem, a jak spojrzysz w niebo wygląda to jak wielkie roje. Oprócz tego mieszkam blisko lasu i codzienny śpiew ptaków towarzyszy mi od lat, a do tego dochodzą odgłosy mew i rybitwy. Nie zauważyłam żeby natura cichła.
U Ciebie chyba jednak wzmocniła swój głos;)))
ja też zauważyłam że w lesie mniej słychać ptaków śpiewy niż kiedyś…
A może to znak naszych czasów?
Nie wiem czy jest coś bardziej kojącego niż odgłosy natury. Szkoda by było, gdyby i u nas ich zabrakło.
Mam nadzieję, że tak się nie stanie ani u Ciebie, ani u mnie:)
cisza bardzo wymowna…
oj tak…
Ja lubię ten moment, kiedy na wiosnę pierwszy raz w lesie słyszę ptaki. Cisza, cisza, cisza… a potem nagle taki hałas! 🙂
Tak, to „świergolenie” jest niesamowite!