Zaczęło się od niewinnych porządków w szafie – Baby rosną, więc taki przegląd robię co pewien czas. Znalazłam chustę, taką do noszenia małych dzieci – odstawiłam ją na półkę już parę miesięcy temu – lecz gdy Baby były małe, uwielbiałam je w niej nosić. Oglądnęłam ją dokładnie – zero plam, zmechaceń czy dziur – wystawię na olx, a co. I się zaczęło…
Opisałam wszystko dosyć dokładnie – albo tak mi się wydawało. Z błędu wyprowadziło mnie już pierwsze zapytanie. (pisownia i szyk zdania oryginalny). „Gramatura jaka?” odpisałam, zgodnie z prawdą, że nie mam opakowania oryginalnego, także nie wiem dokładnie. „sprzedaje a nie wie co sprzedaje” – dostałam odpowiedź. Poszukałam zatem modelu który mam – moje ogłoszenie powiększyło się o gramaturę, długość, typ ściegu i model. Kolejna wiadomość mnie rozbroiła… „kupie za 50 z przesyłką, tylko szybko bo potrzebuje”. Chustę wystawiłam za 100 zł, uważam że jest warta swojej ceny, odpisałam , że cena nie podlega negocjacji. Odpowiedzi nie dostałam. Kolejna pani zażyczyła sobie więcej zdjęć – zapytałam więc o jakie konkretnie chodzi – po dłuższym czasie odpowiedziała, że chce wiedzieć jak idą kolory… popatrzyłam na zdjęcia wystawione przy sprzedaży – widać jak nic, ale zrobiłam jeszcze jedno i jej wysłałam, dołączając informację, że na zdjęciach już dostępnych na olx widać to dokładnie. Odpowiedzi brak. No i jeszcze moja „ulubienica” – pani napisała że chętnie się zamieni za flakonik perfum – gdy odpowiedziałam że nie jestem zainteresowana, ta przesłała mi jeszcze linka do swojej oferty, w której to sprzedawała tą rzecz. Wszystko byłoby w miarę normalnie gdyby nie fakt, że ona sprzedawała sam flakonik, pusty, bez zawartości! Ręce opadają! W końcu zadzwonił pan – zapytał o chustę, przyjechał z żoną, zobaczyli i kupili. Bez dziwnych pytań, bez targowania, bez tłumaczenia, że „mężowi nie podobają się te kolory bo są niemęskie, ale za 80 z przesyłką kupię”
W planach mam zamiar wystawić jeszcze wózek, w całkiem dobrym stanie…muszę się psychicznie nastawić na różne dziwne pytania 😉
I jeszcze na koniec…
Ja kiedyś sprzedawałam telefon na jednym z portali i z samych pytań tak się uśmiałam, że szok 🙂
Ech, czyli nie jestem jedyna;) swoją drogą jak się tak ludziom chce….
Ja w lipcu sprzedałam pewnej miłej pani moje książeczki mojego autorstwa dla dzieci, tomiki wierszy oraz misie ręcznie robione i… do tej pory nie mam za to wszystko zapłaty. Sms-ów z terminami przelewów już mam cała kolekcję. Nigdy więcej niczego nie wysyłam przed otrzymaniem – chociażby dowodu wpłaty. jestem zła sama na siebie, że się tak dałam wkręcić.
Też nigdy nie wysyłam przed otrzymaniem przelewu – ufam ludziom, ale chyba nie aż na tyle…. przykro mi że się zawiodłaś na kimś – to parszywe zachowanie…
Tacy komentatorzy to chyba od początku nie zamierzają kupić, a tylko z braku innych zainteresowań tak się udzielają. Najważniejsze, że prawdziwy klient się znalazł;)
Że też ludziom tak się chce… poczytali by dobrą książkę zamiast zawracać ludziom głowy…
Agnieszko no ludzie fajni, na prawdę 😉 . Fajnie, że udało Ci się w końcu sprzedać tę chustę.
Również się cieszę, bo po co ma zalegać w szafie – nie należę do „chomików” którzy wszystko zostawiają na pamiątkę:)
szczęściara ja prawie nic nie mogę sprzedać :/ kiedyś usłyszałam że sprzedaje za tanio to ludzie nie biora bo mysla że jest w kiepskim stanie znów za komplet zimowy na chrzest chce 100 zł to za dużo bo a jest tam wszystko od czapeczki po butki ba nawet dwie pary spodni… ech tragedia jakaś czego Ci ludzie nie wymyślą….
Wiesz, bo to jest tak – oby jak najdrożej sprzedać i jak najtaniej kupić. Po prostu ludzie szukają okazji – ale czasem ich…bezczelność – tak, to bezczelność – po prostu mnie przeraża…
Nigdy nie sprzedawałam nic w ten sposób a po Twoim poście wnioskuję, że nie jest to na moje nerwy 😉
Trzeba mieć dużo cierpliwości, to fakt:)
Jako stary handlowiec Ci jedno powiem, klient potrafi zadziwić jak nikt inny :)))))))))))) Paczucha
Im dłużej obserwuję świat dookoła tym bardziej Ci wierzę – ludzie są po prostu nieprzewidywalni…
Ja już się zraziłam i nic nie sprzedaję, oprócz książek mojego autorstwa. Kiedyś chciałam sprzedać bardzo starą książkę , z xVIII wieku, ale wyszło na to,że puściłabym ją za złotówkę, Wycofałam z aukcji.
Pozdrawiam serdecznie
Jak dotąd ze sprzedażą nie mam zbyt wielu doświadczeń, jedyne co mi się przypomina, to uwagi potencjalnych kupców odnośnie sprzedawanego używanego samochodu – kręcili nosem na każdy ślad zęba czasu. W końcu nie wytrzymałam i warknęłam, że jeśli marzy im się nieskazitelny samochód, to niech od razu idą sobie do salonu samochodowego, a nie szukają po ogłoszeniach.
A to dopiero! Uśmiałam się, choć Tobie na pewno do śmiechu nie było.
A ja zazwyczaj rozdaję. Jakoś nie mam serca do takich sprzedaży 😉
Wiesz, ja teraz juz też coraz mniej i serca i zapału;)
Wiesz co, jesteś dziwna? Flakonika nie chciałaś? Toż to chyba byłby najlepszy interes! Ahahaha 😀
No ale grażyny biznesu mnie rozwalają… sama kiedyś oddawałam rzecz za darmo, jeden warunek, że osoba się dostosowuje do mnie, bo latać po mieście nie zamierzam, a dostaję wiadomość „wyślij mi to na twój koszt, ja biedna jestem” blablabla, a oddawałam podkład;) cóż…
I takie teksty typu „wyślij na swój koszt…” najbardziej mnie irytuja. Nie mam kasy to nie kupuje- kropka… Zreszta, w necie jest sporo tekstow na „mam chora curke”;))))