Wakacje sprzyjają leniuchowaniu. A za leniuchowaniem idzie tzw. „nicnierobienie”. Nawet nie wiecie, jakie to trudne. naprawdę!
Jestem na moim „końcu świata”. Jest sielsko anielsko – Młoda ma w końcu miejsce żeby się wyszaleć, pobawić z kotem i psem, skosztować owoców prosto z drzewa/krzaka, taplać się w basenie i cały dzień spędzić na swobodnych, lecz bardzo kreatywnych zabawach. Bo zrobić rosół z kredy w różnych kolorach, to przecież prawdziwe wyzwanie, a potem z tego jeszcze zrobić wernisaż. Tak. Wernisaż;) Mała też ma dobrze – stawia pierwsze kroki na różnych powierzchniach odkrywając świat dookoła. Cierpliwi Dziadkowie pozwalają jej dosłownie na wszystko, łącznie z urywaniem przepięknie kwitnących pelargonii…
A ja niespodziewanie mam trochę czasu dla siebie. Wolnego czasu. Takiego, w którym mogę zrobić cokolwiek. Dosłownie wszystko. Mogę poleżeć na hamaku, pobujać się i nic nie robić! Pomyślałam, że dam sobie 20 min na „nicnierobienie”. Bujam się na hamaku, patrzę w lewo, patrzę w prawo…pasuje powtórzyć słówka na dziś – przychodzi pierwsza myśl. Ale nie, 20 min na celebrację chwili…a może poczytam? Halo! no dobra… bujam się bujam… tysiące myśli przychodzi przez głowę a za nimi chęć do działania. Ale nie…. bujam się dalej. Przez te 20 min. zmęczyłam się bardziej, niż gdybym robiła cokolwiek innego. „nicnierobienie” jest okropnie męczące! Następnym razem zrobię coś pożytecznego i przyjemnego jednocześnie…poczytam co u Was słychać!
pozdrowienia z cudownego „końca świata” 🙂
Ja bym chciała mieć jeden dzień ,,nicnierobienia” żebym mogła zrobić tyle rzeczy na które teraz zwyczajnie nie mam czasu 😉
Ale czy wtedy to było by faktycznie nicnierobienie?;)
Dla mnie tak 😉
Nie ma takiego stanu! Nawet gdy leżysz na hamaku, to myślisz, bujasz się, rozglądasz…sama widzisz, że teza o nicnierobieniu upada 😉
muszę Ci przyznać rację – bez dwóch zdań;)
ja am jestem mistrzynią nicnierobienia:)
Poważnie? Zazdroszczę tej umiejętności!
Piękna sprawa i piękne okolice 🙂 Tak jak mój Czorsztyn 🙂 Delektuj się powolutku każdą chwilą. Już Ci zazdroszczę… A nicnierobienie wcale takie proste i przyjemne nie jest, wbrew pozorom 😀
Delektuje sie jak mogę i jak umiem najlepiej…takie wakacje są tylko raz w roku:)
Jaka szkoda, że nie częściej, prawda? 🙂
Wiesz, gdyby bylo częściej, może nie było by takie fajne;))) wiem, tak sobie tlumacze;)))
W sumie racja – dzięki temu, że tak rzadko coś takiego mamy, bardziej to doceniamy 🙂
Oj, ja też nie umiem nic nie robić. Tzn. chwila dla siebie jak najbardziej tak, ale na swój sposób, a to niekoniecznie oznacza nicnierobienie ;D. Bo ono jest nudne, a ja nie lubię się nudzić.
Przesyłam pozdrowienia. 😉
Ha, to mamy tak samo:) nie pamiętam kiedy ostatni raz sie nudziłam…
Cieżko jest rozpędzonym myślom zatrzymać się na chwilę, ale to podobno bardzo dobrze robi naszemu mózgowi 🙂 On też potrzebuje odpoczynku. Spróbuj oprócz nicnierobienia potrenować nicniemyślenie – to dopiero sztuka 🙂
Jacież…ale wyzwanie… Nicniemyslenie? Czy to w ogóle wykonalne?
Podobno tak i dobrze robi 🙂
Wiesz co, muszę spróbować:D
Odpoczynek jest konieczny i to ten fizyczny, jak i umysłowy. Skoro wielcy tego świata twierdzą, że największe wynalazki powstały w czasie „nicnierobienia”, to trzeba im wierzyć.
Zasyłam serdeczności
Coś w tym jest, bo zaczynam bardziej kreatywnie myśleć…
obserwując moją Młodą (5 lat), najciekawsze zabawy wymyśla wtedy, gdy marudzi…nudzi mi się… 😉
Hindusi od tysięcy lat to ćwiczą, więc to nie może być łatwe.
Ja ćwiczę nicniemyślenie, kiedy nie mogę zasnąć. Na szczęście nie zdarza się często…
Nicnierobienie nie jest trudne, tylko dochodzić do niego trzeba stopniowo, Dzieci podrosną, zaczniesz sobie aplikować ten brak czynności powoli, w małych dawkach. Praktyka czyni mistrza:)))))
Komu jak komu, ale Tobie Helen wierzę:)
zanim moje Baby dorosną, jeszcze trochę minie, sporo dawek przede mną 😉
Witaj, Agnieszko.
„Nicnierobienie” jest super. Przez pierwszą minutę. Potem czymś się zajmuję i robi się ciekawie:)
Pozdrawiam:)
Ciekawie, albo i jeszcze bardziej męcząco;)
chociaż podczas takiego nicnierobienia w człowieku budzą się nieznane pokłady kreatywności:)
Czy ja wiem czy sztuka? Kwestia wprawy i okoliczności. Chociaż oczywiście ludzie relaksują się w różny sposób.
Miłego odpoczynku życzę.
Dziękuję! Odpoczywam ile się da – chcę naładować akumulatory:D
Nicnierobienie jest fajne, ale tylko od czasu do czasu.
Dobrego wypoczynku Agnieszko. Fajnie, że w pobliżu są dziadkowie…..
Pozdrawiam. 🙂 .
Tereniu, nawet nie wiesz jak fajnie mi się odpoczywa – a Dziadkowie faktycznie w końcu mają wnuczki na wyłączność.. Jeszcze kilka dni, a potem wracamy 🙂
To znalazłaś wakacyjny skarb- pomoc dziadków. A Ty wypełniaj tę darowaną Ci przestrzeń… Twórczo! Zapraszam do siebie na herbatę ;P
Serdeczności 😉
oj tak nic nie robić to mega trudne zadanie
I chyba tak do końca się tego nie nauczę nigdy…
Agnieszko, nierobienie jest bardzo trudne. Nie na darmo najtrudniejsza asana jogi to pozycja na trupa. Leżeć i nic nie myśleć. Mozg nie potrafi się wyłączyć.
Pozdrawiam – Agnieszka
Nie wiedziałam że jest taka pozycja… dla mnie nie do osiągnięcia – moje myśli pędzą z prędkością uciekającego strusia pędziwiatra;)