Już wiem, dlaczego książkowy Forrest Gump szybko i długo biegał. Bo o po prostu BIEGAŁ. A że nie dręczyło go za dużo myśli, to nie miał największego przeciwnika – swoich własnych myśli
Lubię biegać – sprawia mi to niesamowitą frajdę i radochę – podnosi poziom endorfin o jakieś 1000%. Żeby nie było jednak za łatwo, ostatnio każdy trening to bitwa. Mnie i moich myśli. Nie zależy to od dystansu – bez względu na to czy biegnę 5, 10 czy 15 km, czy są to intensywne interwały czy lekkie przebieżki, mój umysł w każdy możliwy sposób próbuje mi udowodnić, że powinnam wrócić do domu i iść się położyć. I na ten przykład, w niedzielę, jak zresztą co tydzień, biegnę sobie spokojnie dyszkę – przepiękny poranek, ptaszki śpiewają, wiosenne słońce zalewa cały park a lekki wietrzyk dodaje ochłody – warunki idealne. Uśmiech na twarz i do przodu! Biegnę. Po pierwszym kilometrze moje myśli zaczynają się budzić…kolkę będziesz miała, zwolnij… po drugim o, zobacz, może przerzucisz się na kijki, tyle osób chodzi a ty biegasz… po trzecim… no dobra, weź już daj spokój… po piątym – o zobacz jaka fajna kawiarnia! odpuść, usiądź wygodnie na dworze i napij się kawy… po siódmym zaczyna swoje o tym że mnie kolano boli po ósmym, że chyba zwariowałam, żeby tyle biegać, po dziewiątym, że ten ostatni to mogę sobie odpuścić. Nie odpuściłam. I tym większa radocha.
Zastanawia się jednak, czym by tu zająć te moje myśli – biegając, słucham muzyki – jednak nie zawsze to pomaga. Wierszyki i rymowanki stają się po jakimś czasie frustrujące. Dochodzi do takiego kuriozum, że zaczynam oszukiwać samą siebie – mówię sobie – jeszcze do tej drugiej ławki i odpuszczam – oczywiście biegnę dalej. Albo – jeszcze jedno okrążenie i przejdę w marsz – oczywiście tego nie robię.
Z pomocą jak zwykle przychodzi internet. Nie tylko ja mam taki problem – sposobów jest dużo, jednak wszystkie sprowadzają się do jednego – oszukaj swój umysł. Bo jak mawia trenerka wszystkich Polek „Twoje ciało może więcej niż podpowiada Ci Twój umysł”. I coś w tym naprawdę jest.
Najnowszym sposobem do przetestowania jest słuchanie audiobooków. Wydaje się to być atrakcyjna opcja, zwłaszcza, że nie mam teraz czasu na czytanie, a już na pewno tyle ile bym chciała. Przetestuję – może akurat się sprawdzi?!
ja nie biegam odkąd w podstawówce złapała mnie kolka i wylądowałam w szpitalu… inne formy tez niezbyt wskazane ze względu na wzrok… ja teraz słucham Wielkie kłamstewka super książka koleżanka dała mi w formia ebooka a ja sobie ją przetworzyłam z syntezatorem mowy na audiobooka i jakoś dobrze mi się jej słucha
To musiała być niezła kolka skoro wylądowałaś w szpitalu! O wielkich klamstewkach nie słyszałam- poszperam, poszukam, dziekuje za podpowiedź!
Agnieszko mam to samo na kijkowaniu. No jeszcze tam do tego kamienia, a co jeszcze do kościoła i tak sobie przedłużam. Z tym audiobukiem może być dobry pomysł. Pięknie czytana jest trylogia. Słuchałam w radio.
Dobrze, że nie jestem w tym sama;) Trylogia powiadasz- kiedyś czytałam, Nawet kilka razy, może warto sobie odświeżyć…:)
Ostatnimi czasy człapię na siłownię, a powodów, żeby zawrócić po drodze do domu mam zazwyczaj 1000. Na razie przegrywam tę nierówną walkę, ale może na wiosnę zacznę biegać … ;)?
Biegać na siłownię? To juz przesada;)))
Witaj Agnieszko,
Czytałam o dobrym wpływie biegania np.w leczeniu depresji, czytałam też że bieganie może być pewną formą medytacji – kontaktem ze sobą. Oczywiście warto mieć umiar i robić to dla przyjemności – początkowo jak biegałam była to męka dziś biegam krótko i dla przyjemności, sportowcem nie chcę być
pozdrawiam
Wiesz, tez nie mam aspiracji aby być zawodowcem, we wszystkim trzeba zachować umiar- nawet w aktywności fizycznej:)
A ja się właśnie „skontuzjowałam” z powodu przeforsowania na fitness (codziennie). I teraz siedzę z bolącą nogą i cierpię, bo…nie mogę jeszcze ćwiczyć 😉
O rany, współczuję! Mam nadzieje że ta kontuzja nie jest z katalogu tych powaznych i odnawialnych;/ nie pozostaje Ci nic innego jak cierpliwie czekać aż sie zagoi…
Przywołałaś jedno z moich dziecięcych wspomnień. Mając 10-11 lat, potrafiłem w Chicago przebiec w chodziku całą dzielnicę. Raz nawet niespodziewanie zaprosiła mnie do wspólnego biegania zupełnie obca, śliczna blondynka 🙂
Poza tym Twoja notka pięknie rozwija to, o czym wspominam dzisiaj u siebie – największą konkurencją dla siebie jesteś często Ty sama 😉
Ściskam!
W tym roku jeszcze nie wyszłam biegać. Ja niestety muszę dbać o zatoki, to moja pięta achillesa, więc czekam na łagodne temperatury, ale potem zwykle udaje mi się rozruszać bez uszczerbku na zdrowiu zatok. Niestety, czuję, że im dłużej zwlekam z bieganiem, tym bardziej mi się nie chce. Już sobie na przykład myślę, że w zasadzie szybki marsz wystarczyłby mi zupełnie, po co niszczyć kolana, najmłodsza już nie jestem, itd.
Właśnie miałam krzyczeć: AUDIOBOOK! AUDIOBOOK! ale sama na to wpadłaś :))). Do tej pory słuchałam radia z telefonu, ale od kiedy dostałam na Orlenie kupon na audiobooka, którego można ściągnąć tylko na telefon, nie miałam wyjścia. Darowanemu koniowi w zęby itd… No i teraz do biegu, a właściwie marszu, mam zajęcie:)
Lubić coś robić, wiedząc że daje satysfakcję i poprawia samopoczucie, i jednocześnie się temu przeciwstawiać … hmmmmmmmm nie wiem. Idę pobiegać ;P
p.s. ściągnij słuchawki i posłuchaj ptaków.
Kobiety, kto je zrozumie? W każdym razie w moich rozterkach nie jestem sama- wielu ludzi tak ma:)
ja biegam od grudnia tego roku i jest czasami lepiej, czasami gorzej… jednak nie poddaje się! walczę!
Jak ro leciało? Dopóki walczysz jestes zwycięzcą;) nie poddawaj sie:)
jak tam, biegasz dalej? 🙂
Ależ oczywiście:)
Nie biegam, nie mysle 🙂
A na yoga class skupiam sie na oddychaniu 🙂