Muszę się Wam do czegoś przyznać, ba, muszę się pochwalić! Bo nie było łatwo (choć pozornie tak się wydawało), bo był pot i były zakwasy, było okłamywanie siebie i były (prawie)zwłoki. Tak. Z tej batalii wyszłam zwycięsko i…mam ochotę na więcej!Zaczęło się od tego, że spadł śnieg, przyszedł mróz, smog i przestałam regularnie biegać. Z dnia zrobiło się kilka, z kilku zrobił się ponad miesiąc. Pewnego dnia stanęłam przed lustrem i stwierdziłam, że czas zabrać się za swoje ciało – a po ciąży, chociaż wróciłam do wagi wyjściowej, ciało potrzebowało trochę ruchu. Ze względu na obowiązki, nie mogę sobie póki co pozwolić na siłownię, a aerobik z innymi babeczkami przy głośnej muzyce mnie nie kręci. Postanowiłam ćwiczyć w domu. Codziennie. Nie myślałam, że to będzie takie trudne!
Wybrałam (stare już zresztą), 30-dniowe wyzwanie z Mel B. Ta jurorka z telewizyjnego show i była Spice Girls zajmowała się kiedyś fitnessem. I potrafi dać niezły wycisk.
Pierwsze kilka dni to była euforia – ogień, pot leje się strumieniami a uśmiech na twarzy nie znika nawet podczas deski czy pompek. Po tygodniu coś się jednak zmieniło – euforia zmieniła się o 180 stopni – w mojej głowie brzęczało – Aga, po co Ci to, masz zakwasy, marnujesz czas, mogłabyś w tym czasie zrobić coś innego, pouczyć się języków, poczytać, a ty skaczesz jak wariatka… Jednak, jak sobie coś postanowię, to wytrwam, choćby nie wiem co – ćwiczyłam dalej. Podczas kolejnych dni, gdy sumiennie przykładałam się do ćwiczeń, większą walkę toczyłam z sobą samą – z głosem w głowie, który podpowiadał – odpuść….
Nie odpuściłam – dzięki temu dzisiaj mogę się pochwalić, że ukończyłam wyzwanie. 30 dni codziennych ćwiczeń wzmocniło moje ciało, w końcu czuję mięśnie brzucha, podniosło pośladki, poprawiło postawę, ujędrniło nogi, no i chyba najważniejsze…zostawiło apetyt na więcej!
jeszcze nigdy z nią nie ćwiczyłam, chyba czas się przełamać 🙂
Oczywiście że czas na to! To co, od dzisiaj? 🙂
Gratuluję Agnieszko to co osiągnęłaś przez 30 dni buduje nie tylko Twoją figurę, mięśnie ale też wewnętrzne przekonanie, że co sobie postanowisz to osiągniesz…
pozdrawiam ciepło
trafiłaś w sedno! ćwiczenia fizyczne porządkują też moje myśli – same plusy:D
Gratuluję 🙂 Zwłaszcza, że sama należę do osób o wątpliwej długotrwałej motywacji i samozaparciu ćwiczeniowym oraz biegowym. Poproszę o kopniaka w tyłek na zachętę, żeby się za siebie wziąć ;>
Kopniaka powiadasz… Lepiej nie prowokuj;P
Szczerze podziwiam 🙂 Dla mnie takie ćwiczenie z filmikiem jest okropnie męczące, tak samo jak ćwiczenia w grupie z instruktorem na czele. Ale najważniejsze, żeby potrafić znaleźć coś dla siebie i to robić, zamiast siedzieć na kanapie. Super, że Ci się udało!
Wiesz, najciekawsze w tym wszystkim bylo to, jaką batalię musialam stoczyć sama ze sobą! Ten moj wewnetrzny leń;)
Ja co prawda ćwiczę właśnie z wieloma kobitami przy głośnej muzyce, ale…lubię to 😉
A Tobie gratuluję wytrwałości! 🙂
No wlasnie, jedna lubi, inna nie. Nigdy nie mogę zapamiętać tych układów i tak dalej…
Podziwiam! Udało mi się w ubiegłym roku odnaleźć motywację i wróciłam na jogę. Było ciężko się zmotywować po pracy, ale jak już położyłam małą, to wsiadałam do auta i 1,5 h ćwiczeń, a potem sauna 😀 Niestety zajęcia nie odbywają się w okresie wakacyjnym, to trochę biegałam, a teraz… po pracy biegnę, ale do żłobka, potem biegnę na zakupy, do domu (dosłownie i to już 30 – 40 min biegu :p), potem obiad i zanim zjem to nie umiem się zmotywować, do tego dziecko jakoś nie rozumie moich potrzeb w tym zakresie :p A wieczorem książka, serial, bo na filmie za często zasypiam ze zmęczenia :p Może masz na to receptę? Na te wymówki lub też przepis na jakiś napój dodający chęci i energii?
Aga, trochę Cie znam i wiem, że jeżeli byłoby to dla Ciebie naprawdę wazne, poruszyłabyś niebo i ziemie żeby na ta joge isc;)))
Ja chyba już zostanę przy Chodakowskiej, chociaż ćwiczę tak naprawdę bez niej. Znam na pamięć ćwiczenia, duży zegar z sekundnikiem postawiłam na wysokości stóp, więc szkoda mi czasu na włączanie filmików, które czasem się zacinają. Każdy sposób jest dobry:))
Teraz wlasnie ćwiczę z Ewką, zaczelam od Skalpela- 30 😉 a który program jest Twoim ulubionym?