Ostatnio zdarzyło mi się karmić piersią w miejscu publicznym. Pojechaliśmy do Parku Leśnych Niespodzianek do Ustronia – Młoda miała okazję zobaczyć z bliska sarenki, muflony, dziki, żubry, orły, sowy itd., a Mała…pooddychać górskim powietrzem – dla 3 miesięcznego niemowlaka latająca sowa jest równie atrakcyjna jak ruszające się liście na drzewie 😉
Ale wracając. Na blogu u Weroniki przeczytałam o kampanii promującej karmienie piersią. Wspomina o fundacji wspierającej młode mamy i propagującej właśnie taki sposób żywienia niemowlaka. Przyznam szczerze, że nie brałam pod uwagę innej możliwości karmienia Małej. Nie pojmuję tego w kategoriach mistycznego przeżycia, czy dopełnienia swojej kobiecości. To po prostu najlepszy sposób na zapewnienie Małej wszystkiego, co aktualnie potrzebuje, łącznie z odpornością. A do tego nie muszę wydawać pieniędzy na mieszanki, butelki i inne akcesoria. Same plusy? To zależy. Dla dziecka z pewnością. Dla matki…. właśnie. Początki są trudne. Dyskomfort spowodowany przystosowaniem się ciała do karmienia bywa uciążliwy (niech żyje Maltan!;), dodatkowo trzeba uważać na to, co się je – zrezygnować z ciężkostrawnych potraw, niektórych warzyw i owoców (przynajmniej na początku). Często słyszałam od mam w piaskownicy, że czuły się zmęczone ciągłym karmieniem. Mam w życiu szczęście – trafiłam na właściwe osoby – w szpitalu miałam fachową opiekę laktacyjną, a po powrocie do domu, świetną położną, która cierpliwie tłumaczyła co i jak, utwierdzając mnie w przekonaniu że Mała się najada. Bycie Mamą to chyba najtrudniejsza z moich dotychczasowych życiowych ról. I jak to w takich sytuacjach bywa, dająca najwięcej satysfakcji i pozytywnego kopa do działania.
Ale wracając. Karmienie w miejscu publicznym zawsze było dla mnie krępujące. Chociaż jest to najnaturalniejsza rzecz pod słońcem, ludzie jednak podchodzą do tego z dystansem. Poszperałam w „internetach” i prócz komentarzy typu – że to obleśne i że matki powinny siedzieć w domu a nie karmić gdzie popadnie bo oni sobie tego nie życzą, dotarłam do historii z interwencją straży miejskiej w tle -bo komuś się nie podobało, że matka karmiła swoje dziecko w parku. No żesz… Można się poczuć „gorszym sortem”.
Ale wracajaąc. Przysiadłam w ustronnym miejscu na ławce obracając się bokiem do świata, przykryłam Małą chustą i spokojnie karmiłam, gdy za plecami usłyszałam męski rozbawiony głos „oooooo! zakaz karmienia!” a po chwili dodał ze śmiechem – „…ptaków”. Okazało się, że siedziałam dokładnie pod tym znakiem – zasłaniając sobą ostatnie słowo. Zaaferowana samym karmieniem, zupełnie nie zauważyłam że niespodziewanie stałam się matką polką anarchistką;)
My coffee time
Szczerze mówiąc to obrzydzeniem mnie napawa kiedy widzę niektórych ludzi jedzących lody na ulicy. Wywalone języki i przy upale często ulane lodami bluzki to widok obrzydliwy. To o tej starszej i buntowniczej grupie ludzi..
Karmienie piersią dziecka to zupełnie inna sprawa. To radość, do której zawsze się uśmiecham. Dawanie dziecku tego co najpotrzebniejsze – i najzdrowsze dla niego – to coś najpiękniejszego co może przytrafić się tylko mamie mającej maluszka.
Niejedna dewotka robi w swoim wieku więcej zgorszenia niż rzesza młodych karmiących mam – to mówi babcia dwojga Wnucząt!
Czas na zmianę mentalności. Karmimy dzieci wszędzie kiedy tylko trzeba – wyjątek zrobiłabym w kościele (no…)
Tak trzymaj Agnieszko!
Uściski dla Ciebie i Malutkiej 🙂
Ja jakos dalam rade dwadziescia pare lat temu i nie wypbrazam sobie inaczej. I wcale nie uwazam ze cycki po tym wiedna bo mi nie opadly jakos. Obylo sie bez butelek, wydawania kasy na sztuczne mleko no i dzieci jadly kiedy chcialy a wiec byly bardziej zadowolone. Nie czuj sie gorszym sortem Agnieszko, bo nie jestes. A jak Ci ktos zwroci uwage to po prostu odpyskuj. Interwencja strazy miejskiej to po prostu zenada, chyba by sie sprawa zakonczyla w sadzie jesli to o mnie by chodzilo.
Można chodzić z prawie gołym tyłkiem po ulicy, ale karmić dziecka nie można …
W ramach propagowania rodzicielstwa powinni nam zrobić jakiś kącik dla mam z dzieckiem – zwłaszcza w parkach i innych miejscach często odwiedzanych przez rodziny.
Karmienie dziecka piersia. TAK. TAK. TAK.
Karmienie dziecka w miejscu publicznym. NIE. Szczegolnie w miejscu… jak na ironie, … w miejscu spozywania posilkow. W barze szybkiej obslugi, na jakiejs stacji benzynowej rozsiadla sie mloda rodzinka: tatus nawet nie mial czasu zdjac czapeczki z glowy a mamusia wsiagala spogetti siorbiac, dziecie ciaglo z duzych rozmiarow piersi … mleczko rodzicielki. Nagle zaczelo sie wiercic, mamusi, ups, wyskoczyla druga piers. Dzidzia sie przyssala do drugiej a mamusi pewnie bylo goraco od sosu na talerzu bo zapomniala, ze ma piersi odkryte. Potem bylo tylko lepiej. Dzidzi na ramie i ulalo sie mu porzadnie na stolik obok, przy ktorym tez ktos cos konsumowal i bardzo szybko, w polowie posilku zrezygnowal. Potem dzidzi sie wykakalo bo won sie rozniosla daleko. Mamusia polozyla dziecie na stol, odsuwajac spagetti na bok i zaczela zrecznie unosic dzidzi nozki do gory manipulujac zrecznie przy odkrytej pupinie. Reszta konsumujacych sie ulotnilo. A mamusia uradowana i szczesliwa udala sie z tatusiem w dalsza droge zapominajac pampersik pod stolem. Wszyscy byli najedzeni!!!! Kto zgodnie, ktorzy byli zazartymi zwolennikami karmienia piersia a, ktorzy wrecz przeciwnie?
Maltan to must have 🙂 Nadal karmię :p Uważam, że można robić to dyskretnie (pieluszki, odzież do karmienia) i u mnie tak się potoczyło. Czy były trudności? Oczywiście, ale po prostu chciałam, potem sprawiało mi to już przyjemność, a teraz jest już tylko krótką chwilą dla nas 😉 Nie ma co demonizować, jeśli z jakichś przyczyn ktoś nie karmi piersią to tak wyszło. Dla mnie to fantastyczna przygoda, którą może kiedyś znów rozpocznę od maltanu :p
A Park Niespodzianek jest super – też byliśmy z małą! I muszę zapytać, czy ta piękna dziewczynka na zdjęciu to Twoja córka, bo jakbym na drugim planie widziała ciebie? Piękne zdjęcie, uczucia, emocje 🙂
Karmienie piersią nigdzie mi nie przeszkadza. To naturalne, bo jak wytłumaczyć maleństwu, kiedy akurat jest głodne i jesteśmy w tym czasie poza domem. Dla mnie niedopuszczalnym by było np.wracać do domu, żeby nakarmić dziecko.
Pozdrawiam Agnieszko. 🙂 .
Też by mi nie przyszło do głowy, że jest w tym coś nieestetycznego. Przewijanie lepiej nie, ale karmienie – proszę bardzo. Sama karmiłam 6 miesięcy, potem dziecko wypięło swoją piękną d…, bo z butli leciało łatwiej. Zawsze był leniwy:))
Tyle że w naszych czasach o publicznym karmieniu nie było mowy. Zaścianek, chociaż Warszawa. Trudno.
Widok karmiącej matki, dla mnie, jest pięknem!
Serdeczności 🙂
Dziękuję Jolu! Myślę że we wszystkim trzeba zachować umiar i rozsądek, nawet w publicznym karmieniu piersią;)
Z tym gorszym sortem to trochę przesadziłam;)
Może dlatego właśnie, że jest dostępna alternatywa, młode Mamy odpuszczają i nie walczą o własny pokarm?
Akurat w tym parku nie było. Co więcej, byłam już w wielu miejscach, a nigdzie nie rzuciło mi się w oczy specjalne miejsce do karmienia…
W podobnej sytuacji nakarmiłabym w samochodzie, żeby potem spokojnie zjeść obiad. Myślę, że ta sytuacja nie była komfortowa ani dla dziecka, ani dla rodziców, ani dla wszystkich wokoło…
tak… tą przygodę zdecydowanie należy rozpocząć od Maltanu;)
Haha, to nie my, choć równie piękne 😉 Mała jest (póki co) brunetką:D
A ja tak sobie organizuję czas, żeby jednak karmić w domu – czuję się wtedy bardziej komfortowo. Wyjątkiem są jakieś dłuższe wyjazdy, wtedy trzeba sobie radzić;)
Dla mnie było szokiem, gdy odkryłam jak na internetowych forach walczą ze sobą mamuśki karmiące butelką i piersią. Jedne na drugie, tyle jadu, tyle wzajemnej niechęci. I to jest dla mnie zaścianek. Bo przecież chodzi tylko o szczęśliwą mamę i dziecko…
trafiłam kiedyś na świetne zdjęcia matek karmiących – bardzo mi się podobały!
Nie zdążyłam dodać do tematu, że mam w domu metaloplastykę przepiękną. To Matka Boska Karmiąca. Co ciekawe dostałam tą płaskorzeźbę zaraz po ślubie w prezencie od zaprzyjaźnionego księdza. Jest u mnie po dziś dzień.
Matka Boska też ma tam odkrytą pierś…..