W ostatnim czytanym przeze mnie wydaniu GW* znalazłam artykuł, który całkowicie przeczy mojemu wyobrażeniu o Ameryce, a właściwie, o tym „Amerykańskim śnie”. Czytamy bowiem, że „Ponad 46 z 300 mln Amerykanów żyje poniżej progu ubóstwa. To bieda nowoczesna: z telewizorem i smartfonem, ale bez ubezpieczenia, wakacji, zdrowego jedzenia. Bez żadnych planów i perspektyw. W stresie i niepewności” Zawsze wydawało mi się, że gdzie jak gdzie, ale w Ameryce zawsze jest szansa na życie w przyzwoitych warunkach i na dobrym poziomie. I nie pomyślałabym, że nasze społeczeństwo tak szybko w tym ubóstwie dogoni Amerykanów. Mam znajomych, którzy mają małe mieszkanie, On pracuje, Ona wychowuje dziecko. Patrząc z boku, radzą sobie świetnie – wielki telewizor plazmowy, każdy ma po najnowszym Samsungu, markowe ubrania, zabawki…lecz to tylko przykrywka, bo wciąż słyszę, że nie mają pieniędzy, że kredyty, że nie ma na podstawowe rzeczy, że brak perspektyw. Inna znajoma z kolei chcąc wynagrodzić dzieciom brak ojca, kupowała im zawsze najdroższe zabawki i najlepsze ubrania. W pętlę kredytową wpadła dość szybko, dzisiaj komornik nachodzi ją w pracy (choć nie ma takiego prawa, tak nawiasem). I jeszcze moja „ulubiona” historia przeczytana na jednym z portali społecznościowych – w pewnej rodzince wiodło się nie za dobrze, mieli coraz większe długi, więc ojciec wziął miesiąc urlopu bezpłatnego, wyjechał do Niemiec, zarobił trzy razy tyle ile zarobiłby w Polsce, wrócił, pożyczył jeszcze tysiąc złotych i kupili ogromną plazmę.
O co tu do jasnej ciasnej chodzi?! Po co te wszystkie drogie rzeczy, skoro brakuje na podstawowe? Przecież każdy z nas ma zdrowy rozsądek, który powinien włączyć się we właściwym momencie – hej, przekalkuluj, czy Cię na to realnie stać!
A może to ja niewłaściwie postrzegam świat?
*wszystkie przytoczone cytaty pochodzą z GW Magazyn Świąteczny 18-19 kwietnia 2015, autor artykułu – Maciej Jarkowiec str 24-25.
Nie obchodzą mnie głupoty czyjeś,
z moją się jakoś mi dobrze żyje!
Bo to jest trochę taka typowa polska mentalność: zastaw się, a postaw się! Też znam kilku takich ludzi, którzy żyją ponad stan, mają ogromne mieszkania, nowoczesne ogromne telewizory, Ukrainki do sprzątania, a na koncie same długi i tylko pożyczają od kogo się da, bo nawet żaden bank już kredytu dać nie chce, a z pewnego poziomu życia ciężko im zrezygnować. Też nie wiem za bardzo, o co tu chodzi, po co ludzie kupują rzeczy, na które ewidentnie ich nie stać. 🙂
Sprawa nie nowa,
aby szpanować!
Szpan to nie odwaga,
w życiu nie pomaga!
Introwertyczko, zastanawiam się, co się takiego dzieje, że ludziom nie zapala się ta "czerwona lampka". Czyżby własne ego?
Głupota czy nie, fajnie żyje się 😉
Wydaje mi się, że ludzie dziś nie umieją sobie odmawiać. Przypomina mi się jak mama opowiadała jak przez pół roku (całe lata temu) odkładała na wymarzony płaszcz, na meble rok, na telewizor też długo – teraz chcemy wszystko mieć już, najlepiej na wczoraj… a najłatwiej na kredyt. Nie myślmy co będzie za rok/pięć /dziesięć "sięzobaczy/jakośtobędzie"..a potem nic dziwnego, że komornik kogoś ścigał po zakładzie pracy…
Wydaje mi się że jedni "zajadają" poczucie zagubienia i samotności, inni kompensują sobie właśnie "plazmą". Pozorne, niestabilne więzi rodzinne, sąsiedzkie, przyjacielskie, niepewność, osamotnienie, pustka emocjonalna i aksjologiczna to wszystko znajduje ujście w markecie, gdzie mamy eden naszych czasów. Eden jak bańka mydlana! Nie wiem, może znasz rosyjskie reportaże Andrzeja Morawieckiego , w których opisuje sekty, m.in. wissarionowców, ludzi, którzy porzucają wszystko i wędrują na Syberię, by tam żyć wiarą i naturą – szczęśliwie.
Zapominamy o tym co ważne, a plazmę i smartfona traktujemy jak plaster na rany duszy:))
Ja myślę, że ludziom brakuje samodyscypliny, trudniej jest pracować, pracować a potem wszystko wpłacić kredyty, łatwiej kupić plazmę i przez jakiś czas poczuć jak osoba bogata… Ludzie chcą żyć jak bogaci ale nie chcą ponosić tzw. ceny – wyrzeczeń, ciężkiej pracy, oszczędzania.
pozdrawiam, Agnieszkę i gratuluję swietnego tekstu
dobrycoach.bloog.pl
bo smartfona wszyscy widzą i tv i inne super auta a takie jak ubezpieczenie nikt tego nie widzi więc można na tym zaoszczędzić bo jak to powiedzieć że mnie na coś nie stać
Coś w tym jest, chcemy mieć już, teraz, zaraz, natychmiast….a potem niekoniecznie to doceniamy…
nie znam, ale z pewnością poszukam tych reportaży:)
Jest sporo racji w tym co piszesz – ale to wszystko jest przecież tylko ułudą – to poczucie "bogactwa", pozornego zresztą;]
czyli wszystko na pokaz….;]
Ameryka mnie co raz bardziej rozczarowuje, nigdy, przenigdy nie chciała bym tam mieszkać. A wiele ludzi żyje na pokaz. Pozdrawiam Agnieszko. 🙂
…po co te drogie rzeczy skoro brakuje na podstawowe pytasz, bo taka nasza mentalność, nowa, od czasu transformacji…kolorowym plastikiem owinięta…kicha
A ja nigdy nie rozumiałam "amerykańskiego snu" i nigdy w tamtym kierunku mnie nie ciągnęło. Wręcz przeciwnie, zawsze widziałam i widze więcej minusów niż plusów.
Niby to Amerykanie mają nie po kolei w głowie, a zobacz na naszych – jeden dzień zamknięte sklepy, a ruch w marketach, jakby koniec świat miał nastąpić. Czy oni to wszystko zjedzą….?
A wyjdź na ulicę – zobacz jakie fury jeżdżą. Zgadnij, jaki odsetek tych ludzi uzbierało sobie pieniądze na taki wypas, a jaki zadłużyło się na kolejne 20 lat…. 😉
Mogłabym tak jeszcze chwilę – o wakacjach, na które ludzie jadą za kredyt, o weselach i imprezach za pożyczoną kasę (zastawa się, a postaw się). Polacy też lubią poszpanować bogactwem. Tylko tak naprawdę nie swoim.
Miłego dnia, Agnieszko 🙂
Przeciętna amerykańska rodzina żyje o wiele gorzej niż my.Najczęściej w wynajmowanym przez całe życie lokum o standardzie o wiele niższym niż w Polsce, bez ubezpieczenia zdrowotnego,bez szans na porządne wykształcenie dzieci,często bez auta,nart,stałego zatrudnienia(o wiele wiecej ludzi tam pracuje "na czarno" niz u na).Zarobione pieniadze staraczają na jedzenie,bo to gorszej jakości jest tam bardzo tanie.Przeważnie mają smartfony,telewizory i koniecznie pełne zamrażarki :)) Dysproporcje co do stanu posiadania tam naprawdę ogromne,nieporównywalne z Europą.
Fakt, że można tam więcej zarobić, nawet dzisiaj… Trzeba tylko chcieć pracować. Jednak u nas wciąż do pewnego stopnia pokutuje wyobrażenie Stanów jako kraju mlekiem i miodem płynącym, gdzie pieniądze leżą na ulicy i wystarczy się tylko po nie schylić.
Z takim obrazem w głowie wyjeżdżają za granicę…i zderzają się z twardą rzeczywistością. Pod pewnymi względami faktycznie żyje się tam lepiej niż u nas – zwłaszcza osoby niepełnosprawne mają tam dużo lepiej niż tutaj. Ale to nie oznacza, że dostaje się wszystko na srebrnej tacy. Trzeba bardzo ciężko pracować.
Kiedy byłem tam w latach 90-tych, poziom nauczania w amerykańskiej podstawówce był niższy niż u nas. Nie wiem jak jest teraz.
Ubóstwo i różnica w poziomie zycia jest wszędzie, zawsze była i chyba zawsze będzie niestety. Nie należy zbytnio ulegać idealistym wyobrażeniom…
A mnie wręcz przeciwnie, ciekawi! Chciałabym tam kiedyś pojechać i pomieszkać trochę…kto wie:D
świetnie napisane….kolorowym plastikiem, który się nigdy nie rozłoży…;/
Nie podchodzę do tego aż tak radykalnie – chciałabym kiedyś zwiedzić te rejony świata:)
No własnie, tylko tak naprawdę nie swoim….
Mimo wszystko chciałabym kiedyś tam pojechać i zobaczyć to na własne oczy. A dlaczego pełne zamrażarki? (boję się spytać czym są zapełnione;))))
Problemem naszych czasów jest chyba jednak to, że mało komu tak naprawdę się jeszcze chce….
Amerykanie mają to do siebie, że lubią żyć ponad stan, a wykorzystują do tego karty kredytowe. Wiele Amerykanów musi latami spłacać karty, z których korzystają jako nastolatki. Masakra.
jak to czym??? żarciem !!!:))