5 rzeczy których nie lubię w muzeach!

Wakacje w pełni a razem z nimi wycieczki w miejsca wszelakie. Lubię chodzić do muzeów. To wytchnienie dla upału (lub urozmaicenie w czasie deszczu). Jednak są takie rzeczy, które mnie irytują w muzeach. Jakie?

Nie dotykaj!

Przyzwyczajono nas, że w muzeach nie wolno nic dotykać. I generalnie, ma to sens, bo większość ekspozycji jest unikatowa na wielką skalę. Jednak zobacz, z drugiej strony, gdyby można było wejść i usiąść na takim tronie króla, albo też wypić filiżankę kawy w saloniku dawnej księżniczki. To byłoby coś! Sytuację ratują witryny ekspozycyjne, gdzie spokojnie możesz zobaczyć wszystko z każdej strony!

Gabloty ekspozycyjne

Ale tylko te, w których nic nie widać. Pamiętam, jak byłam w jednym z muzeów prezentujących zbroje i dawne stroje. Weszłam wtedy do słabo oświetlonej sali, gdzie w gablotach były wyeksponowane stare zbroje, płaszcze czy suknie. Problem w tym, że było tam tak okropne światło, że niewiele szczegółów udało się dostrzec. Z drugiej strony, niektóre muzea mają świetnie opracowane gabloty, które nie tylko doskonale chronią zbiory muzealne, ale i potrafią zaciekawić każdego. Świetne wrażenie robi światło i dodatki do gablot, takie jak pozłocone profile, albo warstwy imitujące drewno. 

Takie witryny ekspozycyjne to domena nie tylko muzeów czy obiektów sakralnych. Jeżeli zajmujesz się rękodziełem, doskonale wiesz, jak ważne jest odpowiednie pokazanie swojego produktu. Kupujemy wszak oczami, więc to wszystko musi zwyczajnie dobrze wyglądać. Nawet u mojego stomatologa jest witryna, na której pokazane są różne stadia…próchnicy. Tak. Akurat to, wolałabym, aby nie było aż tak dobrze pokazane;) W każdym razie witryny ekspozycyjne to jedna z najlepszych opcji jeżeli chodzi o pokazanie potencjalnemu odbiorcy swoich wyrobów. Albo też zbiorów muzealnych. 

Osoby na krzesełkach

Wchodzisz do sali i od razu czujesz się obserwowana. Z kąta sali patrzy na ciebie pan lub pani. Tak, jakby czekała na jeden fałszywy ruch, aby zwrócić ci uwagę. Bo nie możesz dotykać przedmiotów ani też głośno gadać.

Fatalne nagłośnienie

To domena nie tylko polskich obiektów które można zwiedzać z przewodnikiem. W skrajnych przypadkach, spotkałam się z tym, że przewodnik miał megafon. Standardowo jednak, mają mikrofony i głośniki, które przemieszczają się razem ze zwiedzającymi. I niestety, słabo przez nie słychać głos przewodnika, za to doskonale szumy, trzaski i…inne niepożądane dźwięki.

Płacisz za wszystko

I to dosłownie! Dajmy na to pierwszy lepszy zamek. Stoisz przed kasą i widzisz długi cennik, gdzie wejście do ogrodów, na wieżę, do skarbca czy też do podziemi jest dodatkowo płatne. Jeżeli wejście na dziedziniec jest za darmo, to prawdziwy cud! Ja wiem, że takie obiekty muszą zarabiać. Ale z drugiej strony – płacimy za parking, za toaletę i tak dalej. Czy musimy jeszcze płacić za bilet na każde miejsce osobno?