Swego czasu dużo czytałam o technikach wizualizacji – skupiając się na ćwiczeniu cierpliwości i relaksacji. Brzmi surrealistycznie? Wyobraźcie sobie, że macie kiepski dzień, wszystko wkurza – na dodatek Mała zaczyna płakać bez powodu (zapewne przechwytując emocje mamy), Młoda ma dzień „na nie” i wszystko neguje podkreślając swoją indywidualność głośnym krzykiem. W takich sytuacjach nawet filiżanka kawy nie pomaga. I wtedy własnie biorę głęboki wdech, zamykam na moment oczy – jestem na plaży – biały piasek delikatnie grzeje stopy, szum fal uspokaja – słońce, wielki błękit. Słyszę śmiech Młodej, Małej i mojego M. A ja mam chwilę dla siebie… Otwieram oczy i jest lepiej – czuję, jakbym faktycznie odpoczęła.
Nigdy nie wierzyłam w to, że jeżeli coś sobie dokładnie wyobrażę, to zobaczę to w rzeczywistości. Jednak kiedy byłam na urlopie, zobaczyłam ten sam obraz! Zdecydowanie trzeba uważać na to o czym się myśli – bo naprawdę może się spełnić!
Robię podobnie, jak przychodzą do mnie czarne myśli, choć był czas, nie nie wierzyłam w to. Bardzo mi to pomaga.
Pozdrawiam Agnieszko.
Ludzki umysł jest niesamowity – wystarczy zmienić sposób myślenia, a wszystko jest lepiej – chociaż na zewnątrz pozornie nic się nie zmieniło:)
Świetny sposób na relaksację 🙂
I…to bardzo trudne, gdy człowiek naprawdę jest wzburzony 😉
Trzeba niesamowitej samodyscypliny… oj, nie jest to łatwe;/
to niezła sztuka tak zrobić… ja bym chyba nie potrafiła….
Spróbuj! Tak naprawdę to na początku nie było takie łatwe – ale trening czyni mistrza – czyż nie?:)